Mocna, przerażająca książka. Najlepiej czytać w blasku słońca i w otoczeniu
innych ludzi. Inaczej może namieszać w głowie.
Tekst: Sylwia Skorstad
Na końcu powieści „Nocny film” wydawca umieścił informację, iż chcąc kontynuować przygodę z książką, można pobrać aplikację pozwalającą na odblokowanie
interaktywnych elementów. Nie zdecydowałam się na skorzystanie z tej opcji.
Nie dlatego, że nie lubię appek. Obawiałam się, co ta książka może mi jeszcze zrobić.
Udało mi się jej mnie przestraszyć tak samo, jak niegdyś filmowi „Mulholland Drive”,
a niedawno powieści „Przebudzenie” Stephena Kinga.
Dziennikarskie śledztwo
Dziennikarz Scott McGrath zaliczył niewybaczalną wpadkę. Badając biografię
tajemniczego reżysera pełnych przemocy filmów, Stanislasa Cordovy, poszedł
o krok za daleko. W programie na żywo rzucił poważne oskarżenia,
choć nie potrafił udowodnić zarzutów. Wielomilionowe odszkodowanie,
jakie wywalczyli prawnicy reżysera, stało się tylko początkiem jego kłopotów.
Wkrótce stracił reputację oraz rodzinę. Mimo wszystko, kiedy w tajemniczych okolicznościach życie straciła córka filmowca, McGrath ponownie zaangażował
się w dziennikarskie śledztwo.
Pogoń dziennikarza za Cordovą jest jak powolne zanurzanie się w bagnie.
Czytelnik grzęźnie razem z McGrathem i tak jak on, nie do końca zdaje
sobie z tego sprawę, bo wszystko odbywa się etapami.
Marisha Pessi angażuje czytelnika w dziennikarskie śledztwo, dając mu dostęp
do materiałów zbieranych przez głównego bohatera. Razem z nim oglądamy
zdjęcia (wśród nich niepokojącą fotografię pięknej samobójczyni), policyjne
raporty, wywiady ze świadkami, zapiski. Włamujemy się na ukrytą w sieci
stronę internetową dla najbardziej oddanych fanów reżysera, odwiedzamy
podejrzane speluny i gabinety jasnowidzów. Analizujemy drobiazgowo kolejne
filmy. Śledztwo w sprawie człowieka-cienia staje się naszym wspólnym śledztwem.
Prawda czy ułuda?
Cordova to człowiek-legenda, który po tajemniczej śmierci żony zdecydował
się całkowicie wycofać z życia publicznego. Nie wiadomo, czy historie na jego
temat to tylko plotki, czy prawda. Podobno zmuszał aktorów do robienia
na planie strasznych rzeczy. Manipulował, straszył, nagrywał prawdziwe sceny
gwałtu i śmierci. Podobno interesował się okultyzmem i w swojej odosobnionej
willi oddawał satanistycznym praktykom. Niektórzy mawiają, że zaprzedał diabłu
duszę własnej córki.
Im dalej zapuszczamy się wraz
z McGrathem i jego pomocnikami
w tę historię, tym częściej mamy
poczucie, że trzeba było zawrócić,
dokąd jeszcze była na to pora.
Wszystko wokół zaczyna
się odklejać od rzeczywistości.
Pojawiają się dziwni ludzie,
dziwne szczegóły, zbiegi
okoliczności i przykre uczucie,
że ktoś, kto wie dużo więcej,
przygląda się wszystkiemu
z boku. A może to tylko opętany
zemstą dziennikarz powoli traci
rozum?
W „Nocnym filmie” poziomu nie trzyma tylko okładka, na mój gust zbyt
pretensjonalna i niewspółgrająca z subtelną grą, na jakiej opiera się fabuła.
Nie oceniajcie jednak książki po okładce. Sowy nie są tym, czym się wydają.
„Nocny film”, Marisha Pessi, Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz S.C.