„Teoria bobra”, jedna z najzabawniejszych komedii kryminalnych tego roku, to zwieńczenie szalonych przygód analityka ubezpieczeniowego, któremu przyszło zarządzać parkiem rozrywki.

 Tekst: Sylwia Skorstad

fot: Pexels

Henri Koskinen może głęboko odetchnąć po tym, jak dzięki zmysłowi analitycznemu po raz kolejny uratował swój park rozrywki od bankructwa, przejęcia przez bandytów oraz zakusów cudownie zmartwychwstałego, nierozważnego brata. Właśnie przeprowadza się do kobiety, którą kocha, w Funlandii rachunki się zgadzają, a pracownicy są zadowoleni. Jak sam mówi, jest bezpieczny, nic mu już nie grozi. Akurat! Henri zbyt często czyta roczniki statystyczne, a zbyt rzadko komedie kryminalne.

Przed dobrodusznym analitykiem ubezpieczeniowym piętrzą się kolejne kłopoty. Nie dość, że Świat Fikołków, czyli konkurent jego parku, umieścił na dachu logo „tak duże i święcące tak intensywnie, że w razie potrzeby mogłoby sterować ruchem lotniczym w całej południowej Finlandii”, to jeszcze rozdaje chętnym bilety za darmo i odbiera Funlandii klientelę. Do tego, sam nie wiedząc jak, Henri na wywiadówce swojej przybranej córki wpakował się w sam środek entuzjastycznej grupy ojców i ma zarządzać zbieraniem funduszy na wycieczkę do Paryża. Świat pędzi zdecydowanie za szybko dla ludzi, którzy pragną tylko spokoju.

Jak śmierć to tragicznie śmieszna

Poczucie humoru Anttiego Tuomainena nigdy nie zawodzi. Dodatkowo w ostatniej części cyklu, jaką jest „Teoria bobra”, nie trzeba się już martwić wyjątkowo irytującym bratem głównego bohatera, co od razu poprawia nastrój. Nieważne, co się dzieje, kto akurat kogo śledzi i dlaczego, zawsze można liczyć na takie oto spostrzeżenia Henriego: „Odniosłem wrażenie, że starał się uśmiechnąć. Ale ponieważ uśmiech nie leżał w jego naturze, w efekcie ujrzałem coś, co pojawia się prawdopodobnie na twarzy człowieka, który wepchnął sobie do ust garść kwaśnych borówek.”

Bywa krwawo, ale rzadko na poważnie. Nawet jeśli ktoś ginie, to zwykle jest to czarny charakter, który rozstaje się z czytelnikami w absurdalny i spektakularny sposób, na przykład zostając zamordowanym przy pomocy rożka do lodów.

W „Teorii bobra” panuje też cieplejsza atmosfera niż w dwóch poprzednich częściach cyklu, a to dlatego, że Henri odkrywa zalety życia intymnego oraz rodzinnego. Jego zadowolenie promieniuje na wszystkie sfery egzystencji, między innymi relacje z pracownikami parku. Zbieranina dziwaków, która codziennie wprawia w ruch Funlandię zauważa, że choć ich nowy szef jest co prawda formalistą, to można na nim polegać tak samo jak na jego obliczeniach.

Teoria bobra - okładka

Jest bóbr, łoś… panda?

Na koniec zadanie specjalne przygotowane przez funlandzkiego eksperta od tajnych operacji specjalnych, mechanika o imieniu Esa. Ułóż zdanie ze słowem „panda”, które zabrzmiałoby wiarygodnie w ustach człowieka zajmującego się remontami w Finlandii. Henri wpadł tylko na „Wydaje się, że maszyna działa bez zarzutu, ale jak się czuje panda?”, ale sam uznał, że nie sprawdziłoby się podczas tajnego rekonesansu kryminalno-szpiegowskiego. Nagród nie przewidziano. W nagrodę można sobie przeczytać „Teorię bobra”. Dobrej zabawy!

Antti Tuomainen, „Teoria bobra”, Wydawnictwo Albatros

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.