Są takie siostry, które razem zakładają firmę i tacy bracia, którzy lubią odwiedzać domek letniskowy po rodzicach, aby spędzać ze sobą czas. Są też takie rodzeństwa, które im tego zazdroszczą. Po bestsellerach „Rozwód” oraz „Teściowa” Moa Hergner powraca z powieścią „Rodzeństwo”.
Tekst: Sylwia Skorstad

Ta historia zaczyna się od pogrzebu. Trójka dorosłego rodzeństwa – Ulrika, Andrea i Rasmus – przeżywa żałobę osobno. Najstarsza Ulrika wydaje się być najbardziej samotna. Średnia Andrea ma lepszy od siostry kontakt z Rasmusem, ale ten jest teraz zły na obie, bo zdają mu się zbyt skoncentrowane na sobie oraz dzielącym je konflikcie.
Jedna z sióstr trzyma w kieszeni list z wezwaniem na policyjne przesłuchanie w sprawie pobicia. Zawiadomienie o bójce złożyła pozostała dwójka rodzeństwa. Choć w dzieciństwie wszystkim im zależało na sobie, od lat ich relacje się komplikowały, by wkrótce przed pogrzebem przerodzić się w emocjonalną wojnę. Jak to możliwe, że każdy chciał dobrze, a skończyło się źle? Czyżby chodziło o to, że wszyscy inaczej zapamiętali czas dzieciństwa i dorastania?
Niezaprzeczalne racje wewnętrznych narratorów
Niejedna zajmująca opowieść rodzinna zaczyna się od pogrzebu. Czytelnicy zagłębiają się w takie historie ze skrywaną, bo budzącą zakłopotanie fascynacją – domyślają się, że za fasadą zbudowaną z dobrych manier i społecznych oczekiwań kryją się animozje i sekrety. Odczuwają też ulgę, że to nie ich rodzinę wzięto pod lupę.
Jak potoczy się każda tego typu historia, to wydaje się jasne, jeszcze zanim prawnik odczyta testament: rodzeństwo pokłóci się o spadek i będzie wykorzystywać przeciwko sobie różne informacje. Moa Hergner potrafi wykorzystać podobny motyw całkowicie na nowo i w charakterystycznym dla siebie, niepowtarzalnym stylu.
Kto czytał wcześniejsze powieści tej autorki o relacjach rodzinnych, ten wie już, że każdy bohater opowie mu swoją, zwykle bardzo przekonującą, wersję rzeczywistości. Będzie w niej osobą najbardziej ze wszystkich sprawiedliwą, racjonalną i godną podziwu, a nawet wdzięczności pozostałych. Nie będzie miał złych intencji wobec innych. Tak jest i tym razem.
Ulrika, Andrea i Rasmus chcą dobrze dla siebie i rodziny. Nie kierują się chciwością, zazdrością czy złośliwością, tylko dobrymi intencjami. Rasmus chciałby, aby nikt się nie kłócił, a jemu dał święty spokój, więc niektóre rzeczy przemilcza. Andrea uważa się za najbardziej odpowiedzialną i dlatego załatwia rzeczy za innych bez dania im czasu na wyrażenie swojego zdania. Balansująca na krawędzi biedy Ulrika wstydzi się swojej sytuacji, więc nie opowiada o jej szczegółach, przez co czasem wpada w dodatkowe kłopoty. To wszystko razem sprawia, że rodzeństwo staje się dla siebie nie do zniesienia.
Moje granice, twoje granice
„Autonomia. Samostanowienie. Prawo o decydowania o swoim życiu, pod warunkiem, że to prawo nie narusza wolności innych osób” – to temat referatu, nad którym łamię sobie głowę jedna z bohaterek „Rodzeństwa”.
Rodzinne powieści Moi Hergner posiadają wiele wspólnych cech. Jedną z nich jest to, że bohaterowie zwykle mają kłopot albo z obroną własnej autonomii albo z daniem prawa do niej innym. Wszyscy chcemy o sobie decydować, ale albo nie starcza nam na to sił i odwagi, albo zaczynamy podejmować decyzję za innych. I jedno i drugie potrafimy sobie przekonująco wyjaśnić.
„Mama nie ma czasu o to zadbać, więc ja kupię jej zasłony” – myśli Andrea i czuje się najlepszą z córek, choć jej mamie nie zależy na zasłonach, a gdyby zależało, to wybrałaby inne.
„Wezmę dla siebie ten ozdobny talerz zgodnie z wolą mamy, bo przecież w wielu podziałach rodzinnych ojciec mnie pominął” – myśli Ulrika, czując się usprawiedliwioną i zapominając, że rodzeństwo mogłoby mieć na ten temat inne zdanie.
„Nie powiem, czego bym chciał, bo wszyscy i tak mają za dużo na głowie” – myśli Rasmus, a potem jest zirytowany, że nikt go nie zauważa.
W ochronie własnych i cudzych granic nie pomaga to, że każdy członek rodziny posiada inne informacje i wspomnienia. Kiedy dla jednego dziecka ojciec jest bohaterem, dla drugiego zdrajcą, a dla trzeciego kompletną zagadką, stworzenie wspólnej narracji jest mało prawdopodobne.
Warto przeczytać „Rodzeństwo”, by dowiedzieć się więcej o tym, jak mogą myśleć nasi bliscy i jak my sami korzystamy z inteligencji i doświadczenia, by uzasadnić sobie własne racje. Mając tego świadomość, można spróbować budować lepsze relacje rodzinne.
Moa Hergner, „Rodzeństwo”, Wydawnictwo Albatros