Są takie siostry, które razem zakładają firmę i tacy bracia, którzy lubią odwiedzać domek letniskowy po rodzicach, aby spędzać ze sobą czas. Są też takie rodzeństwa, które im tego zazdroszczą. Po bestsellerach „Rozwód” oraz „Teściowa” Moa Hergner powraca z powieścią „Rodzeństwo”.

Tekst: Sylwia Skorstad

fot: Pixabay

Ta historia zaczyna się od pogrzebu. Trójka dorosłego rodzeństwa – Ulrika, Andrea i Rasmus – przeżywa żałobę osobno. Najstarsza Ulrika wydaje się być najbardziej samotna. Średnia Andrea ma lepszy od siostry kontakt z Rasmusem, ale ten jest teraz zły na obie, bo zdają mu się zbyt skoncentrowane na sobie oraz dzielącym je konflikcie.

Jedna z sióstr trzyma w kieszeni list z wezwaniem na policyjne przesłuchanie w sprawie pobicia. Zawiadomienie o bójce złożyła pozostała dwójka rodzeństwa. Choć w dzieciństwie wszystkim im zależało na sobie, od lat ich relacje się komplikowały, by wkrótce przed pogrzebem przerodzić się w emocjonalną wojnę. Jak to możliwe, że każdy chciał dobrze, a skończyło się źle? Czyżby chodziło o to, że wszyscy inaczej zapamiętali czas dzieciństwa i dorastania?

Niezaprzeczalne racje wewnętrznych narratorów

Niejedna zajmująca opowieść rodzinna zaczyna się od pogrzebu. Czytelnicy zagłębiają się w takie historie ze skrywaną, bo budzącą zakłopotanie fascynacją – domyślają się, że za fasadą zbudowaną z dobrych manier i społecznych oczekiwań kryją się animozje i sekrety. Odczuwają też ulgę, że to nie ich rodzinę wzięto pod lupę.

Jak potoczy się każda tego typu historia, to wydaje się jasne, jeszcze zanim prawnik odczyta testament: rodzeństwo pokłóci się o spadek i będzie wykorzystywać przeciwko sobie różne informacje. Moa Hergner potrafi wykorzystać podobny motyw całkowicie na nowo i w charakterystycznym dla siebie, niepowtarzalnym stylu.

Kto czytał wcześniejsze powieści tej autorki o relacjach rodzinnych, ten wie już, że każdy bohater opowie mu swoją, zwykle bardzo przekonującą, wersję rzeczywistości. Będzie w niej osobą najbardziej ze wszystkich sprawiedliwą, racjonalną i godną podziwu, a nawet wdzięczności pozostałych. Nie będzie miał złych intencji wobec innych. Tak jest i tym razem.

Ulrika, Andrea i Rasmus chcą dobrze dla siebie i rodziny. Nie kierują się chciwością, zazdrością czy złośliwością, tylko dobrymi intencjami. Rasmus chciałby, aby nikt się nie kłócił, a jemu dał święty spokój, więc niektóre rzeczy przemilcza. Andrea uważa się za najbardziej odpowiedzialną i dlatego załatwia rzeczy za innych bez dania im czasu na wyrażenie swojego zdania. Balansująca na krawędzi biedy Ulrika wstydzi się swojej sytuacji, więc nie opowiada o jej szczegółach, przez co czasem wpada w dodatkowe kłopoty. To wszystko razem sprawia, że rodzeństwo staje się dla siebie nie do zniesienia.

Moje granice, twoje granice

„Autonomia. Samostanowienie. Prawo o decydowania o swoim życiu, pod warunkiem, że to prawo nie narusza wolności innych osób” – to temat referatu, nad którym łamię sobie głowę jedna z bohaterek „Rodzeństwa”.

Rodzinne powieści Moi Hergner posiadają wiele wspólnych cech. Jedną z nich jest to, że bohaterowie zwykle mają kłopot albo z obroną własnej autonomii albo z daniem prawa do niej innym. Wszyscy chcemy o sobie decydować, ale albo nie starcza nam na to sił i odwagi, albo zaczynamy podejmować decyzję za innych. I jedno i drugie potrafimy sobie przekonująco wyjaśnić.

„Mama nie ma czasu o to zadbać, więc ja kupię jej zasłony” – myśli Andrea i czuje się najlepszą z córek, choć jej mamie nie zależy na zasłonach, a gdyby zależało, to wybrałaby inne.

„Wezmę dla siebie ten ozdobny talerz zgodnie z wolą mamy, bo przecież w wielu podziałach rodzinnych ojciec mnie pominął” – myśli Ulrika, czując się usprawiedliwioną i zapominając, że rodzeństwo mogłoby mieć na ten temat inne zdanie.

„Nie powiem, czego bym chciał, bo wszyscy i tak mają za dużo na głowie” – myśli Rasmus, a potem jest zirytowany, że nikt go nie zauważa.

W ochronie własnych i cudzych granic nie pomaga to, że każdy członek rodziny posiada inne informacje i wspomnienia. Kiedy dla jednego dziecka ojciec jest bohaterem, dla drugiego zdrajcą, a dla trzeciego kompletną zagadką, stworzenie wspólnej narracji jest mało prawdopodobne.

Warto przeczytać „Rodzeństwo”, by dowiedzieć się więcej o tym, jak mogą myśleć nasi bliscy i jak my sami korzystamy z inteligencji i doświadczenia, by uzasadnić sobie własne racje. Mając tego świadomość, można spróbować budować lepsze relacje rodzinne.

Moa Hergner, „Rodzeństwo”, Wydawnictwo Albatros

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.