„Kiedy żurawie odlatują na południe” to piękna i poruszająca historia o godności w późnej jesieni życia oraz byciu współczesnym mężczyzną. Ta opowieść z głębi szwedzkiej prowincji ma wielką moc wyrazu.

Tekst: Sylwia Skorstad

fot: Pexels

Bosse mieszka na wsi razem z psem. Odkąd jego żona trafiła do ośrodka dla osób cierpiących na demencję, towarzystwa dotrzymują im tylko pracownicy opieki społecznej. Od czasu do czasu Bossego odwiedza też syn Hans.

Ach ten Hans, ból głowy z nim! Jego zdaniem ojciec nie radzi już sobie z opieką nad psem. Starszemu panu trudno jest się pogodzić z myślą, że mógłby utracić swojego czworonożnego przyjaciela. Tym bardziej z faktem, że coraz mniej decyzji należy od niego. Człowiek, który nie jest już w stanie odkręcić sam słoika, pamiętać, co zaplanował na wieczór albo utrzymywać bielizny w czystości, dla innych nie jest człowiekiem godnym zaufania. Bosse ma tego świadomość, a jednocześnie go to smuci. Ciało, zamiast mu pomagać, zaczęło przeszkadzać. A przecież jeszcze niedawno Bosse był silnym, niezależnym mężczyzną.

„Chciałbym po prostu wstać i wyjść, ale nie ruszam się z miejsca, tylko kiwam głową” – mówi o starości, gdy przychodzi mu przełknąć kolejne upokorzenie.

Z innej perspektywy

Trzydziestopięcioletnia Lisa Ridzén, doktorantka socjologii na Mittuniversitetet, jest trochę zaskoczona powodzeniem swojej debiutanckiej powieści. Pomysł na tę historię przyszedł jej do głowy w czasie pandemii, gdy sprzątała w szopie. Przeglądając narzędzia ojca natknęła się na pudełko z notatkami z ostatnich lat życia dziadka. Były to zapiski opiekuna domowego, który kreślił kilka linijek tekstu podczas każdej wizyty. Wspominał o tym, jak starszy pan się czuje i co robi. Lisa nie mogła się od tych notatek oderwać. Poruszyły w niej wiele emocji i stały się zaczątkiem jej książki „Żurawie lecą na południe”, która w Skandynawii zyskała entuzjastyczne recenzje.

Ridzén zauważyła, że niewiele jest powieści napisanych z punktu widzenia osób starszych. Oprócz znakomitego niderlandzkiego cyklu o mieszkającym w domu opieki Hendriku Groenie nie ma wielu poruszających historii, w których narratorem jest osoba zmierzająca ku kresowi życia. Cóż bowiem jest ciekawego w starości? Zdaniem Lisy Ridzén, bardzo wiele. Starość, choć czasem brzydka i pełna trudnych momentów, może być momentem refleksji. Nawet jeśli myśli nie układają się już same w odpowiedniej kolejności, a może właśnie dlatego.

Jak ojciec z synem

Buntując się przeciwko własnej niemocy Bosse stara się lepiej zrozumieć własną przeszłość i relacje z synem. Wspomina dawne czasy i zastanawia się, czy był w stanie wyrażać swoje emocje i opinie we właściwy sposób.

„To człowiek, który zrobił wszystko, co w jego mocy, by stać się dobrym rodzicem, mężem i pracownikiem. W porównaniu ze swoim niesympatycznym ojcem, który był naprawdę skwaszonym człowiekiem, jest lepszy. Jednak w porównaniu ze swoim synem Hansem, który dorastał w innych czasach, sam może wydawać się skwaszony” – opisała go autorka w wywiadzie udzielonym „vi.se”.

Lisa Ridzén zawodowo zajmuje się badaniem zagadnienia męskości. Obok problematyki starzenia się to właśnie męskość jest ważnym motywem jej powieści. To, co było uważane za typowo męskie osiemdziesiąt czy czterdzieści lat temu, nie współgra z dzisiejszą wizją. Nie tylko głównemu bohaterowi powieści dużą trudność sprawia odnalezienie się w zmieniającej się rzeczywistości oraz zrozumienie definicji innych ludzi. Wszyscy mają z tym problem, ale dla ludzi starszych bywa to szczególnym wyzwaniem. „Kiedy żurawie odlatują na południe” to powieść dla każdego, kto pewnego dnia będzie stary.

Lisa Ridzén „Kiedy żurawie odlatują na południe”, Wydawnictwo Albatros

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.