Lubicie się przestraszyć na niby? Powieść „Hex” może sprawić, że będziecie mieli senne koszmary.

Tekst: Sylwia Skorstad

Położone w dolinie rzeki Huston miasteczko Black Springs wygląda zupełnie zwyczajnie. Odwiedzając je nie zauważylibyście, że coś jest z nim nie w porządku. Mieszkańcy chodzą do pracy, uśmiechają się do sąsiadów, robią zakupy. Z jakiegoś powodu jednak nie korzystają bez ograniczeń z mediów społecznościowych i nie wyjeżdżają na wakacje. Jeśli oddalą się od miasta na zbyt długo, odczują potrzebę popełnienia samobójstwa. Pilnują też, by na ich terenie nie osiedlił się nikt niewłaściwy. Jeśli nieodpowiednia rodzina zaplanuje kupno domu w Black Springs, spróbują ją odstraszyć bądź przekupić, by wybrała inne miejsce. Jeśli zapraszają gości spoza miasta, to nigdy na noc. Monitorują też dokładnie wszystkie okoliczne zakątki, używając do tego zaawansowanych technologii. Współpracują w tej sprawie z wojskiem.

Młodzi i starzy mieszkańcy Black Springs ukrywają przed światem wiedźmę, która od stuleci spaceruje po mieście, pojawia się w ogrodach, sypialniach, kuchniach oraz składzikach na szczotki. Ma zaszyte oczy i jest skrępowana łańcuchami. Jeśli któregoś dnia się uwolni, zabije wszystkich.

Po co się bać?

Urodzony w holenderskim Nijmegen Thomas Olde Heuvelt jako dzieciak zaczytywał się w książkach Stephena Kinga. Pierwszą powieść wydał mając dziewiętnaście lat. Na koncie ma najbardziej znaczące nagrody literackie przyznawane autorom za utwory z dziedziny fantasy i science fiction. Dziś Stephen King pisze rekomendacje do jego powieści i nie ma w tym nic dziwnego. Heuvelt nauczył się od niego, jak sterować emocjami czytelnika i dawkować grozę. Jednocześnie wyrobił własny styl pisania. Jego powieści nie trzeba porównywać z historiami opowiadanymi przez jego ulubionego pisarza z dzieciństwa.

Przyznaję się, moje pierwsze czytanie „HEX” zaowocowało koszmarem sennym. We śnie byłam dzieckiem, które eksplorując wraz z innymi okolice, doszło do Zakazanej Posesji. Zdecydowałam się przetestować swoją odwagę i zadzwonić do drzwi domu, w którym mieszkali źli ludzie. Pod pretekstem pożyczenia jajka chciałam zajrzeć do środka (we śnie ten powód zdawał się bardzo przekonujący). Wpuszczono mnie. Zobaczyłam, co było w środku i aż się od tego obudziłam.

Po co w ogóle czytać „takie rzeczy”, świadomie aplikować sobie dawkę strachu? Każdy miłośnik horrorów ma na to pytanie własną odpowiedź. Psychologowie tłumaczą, że strach, jaki dają nam książki czy filmy, jest na niby. Jako dorośli przeżywamy go w bezpiecznej sytuacji. Wiemy, że gdy otworzymy prawdziwą szafę albo schowek na szczotki, to znajdziemy w nich tylko to, co sami tam wcześniej włożyliśmy. Dzięki tekstom kultury możemy konfrontować się ze swoimi lękami w sytuacji, w której wystarczy zapalić lampkę nocną, by przekonać się, iż wszystko jest w porządku.

Jak wiedźma przydzwoniła w latarnię

Nie wszystkim w Black Springs podobają się wymuszone niezwykłą sytuacją zasady bezpieczeństwa i konspiracji. Grupa nastolatków planuje serię eksperymentów, którą nagra z pomocą telefonów. Co się może stać, jeśli na stałej trasie wiedźmy ustawi się latarnię? Przeniknie przez nią, czy nabije sobie guza? A gdyby tak dźgnąć ją kijem, a nagranie z tego wysłać do dużej, krajowej gazety?

Jak łatwo zgadnąć, te eksperymenty nie przyniosą Black Springs nic dobrego. W każdym teście można posunąć się za daleko. Najstraszniejsze w horrorach jest bowiem nie to, co nagle wyskakuje z szafy lub ciemnego lasu, lecz to, co nosimy w sobie.

Thomas Olde Heuvelt, „HEX”, Wydawnictwo Albatros

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.