W tym czasie, kiedy wspominamy zmarłych, chcemy pochylić się też nad żyjącymi i podpowiedzieć im, jak sobie radzić z żałobą.

Tekst: Joanna Zaguła

W tym tygodniu kupujemy chryzantemy, odwiedzamy cmentarze, wspominamy bliskich. W mojej rodzinie zawsze otwarcie rozmawialiśmy o śmierci, o tym, jakie groby nam się podobają, jakie kwiaty chcielibyśmy wiedzieć na naszych i jaką piosenkę puścić na pogrzebie. Zastanawiamy się też, gdzie chcemy być pochowani, bo rodzinne korzenie mamy w całym kraju. Podczas jednej z przechadzek po cmentarnych żwirowych ścieżkach moja mama dyskutowała na takie właśnie tematy ze swoją przyjaciółką, a ja się przysłuchiwałam. Ich wybór miejsca, gdzie mają „leżeć” po śmierci, był w dużej mierze podyktowany tym, żeby „dzieciom było po drodze”. A może urna na kominku (choć to nielegalne…), a może rozsypanie prochów nad jeziorem (to też niezbyt zgodne z prawem)? Jakkolwiek pięknie i romantyczne to gesty, zauważa moja mama, to jednak dzieci będą potrzebować jakiegoś konkretnego, choćby symbolicznego miejsca, gdzie będą mogły się spotkać, wspominać, miejsca, które będzie im przypominać o zmarłych. Bo – jak się wydaje – w procesie żałoby bardzo ważne jest znaczenie symboli.

Jak sobie radzić z żałobą? Jednoznacznej odpowiedzi nie ma chyba nikt, ale uświadomienie sobie swoich uczuć i rządzących nią mechanizmów może pomóc. Podobnie jak proste rady towarzystw psychologicznych. Strata bliskiej osoby to jeden z najtrudniejszych momentów w życiu, więc przyda się każda pomoc.

Już pionier psychologii, Zygmunt Freud w jednym ze swoich bardziej znanych tekstów („Żałoba i melancholia”) zajmuje się właśnie stratą. Pochylając się nad depresją (ówcześnie zwaną melancholią), zauważa, że wynika ona z nieprzepracowanej żałoby. Proces żałoby powinien bowiem polegać na przyjęciu do wiadomości utraty tego, co (lub kogo) kochamy i wycofania z tego obiektu – jak to nazywa Freud – libido, czyli energii życiowej. Musimy – choć wydaje się to okrutne i trudne – zerwać tę więź. Tracimy więc energię, mamy mocno obniżony nastrój, maleje zainteresowanie światem. Ale od depresji odróżnia ten stan świadomość. Wiemy, że ukochana osoba odeszła i musimy się z tym pogodzić.

Musimy. To łatwo powiedzieć, choć jest to najtrudniejsze przejście w życiu emocjonalnym. Mierząc się z żałobą, pamiętajmy, że może się ona objawiać w różny sposób i nie ma w tym nic złego ani niepokojącego. Mamy prawo być wówczas nie tylko smutni, ale też odczuwać złość, żal, wściekłość. To normalne. W żałobie wyróżniamy bowiem etapy, z których pierwszym jest szok, a drugim bunt i gniew właśnie. Trzecia faza to rodzaj negocjacji z samym sobą. Boksujemy się z myślami, próbujemy zrozumieć stratę i zaakceptować ją, ale czujemy, że to niesprawiedliwe. Kolejny etap to rodzaj czasowej depresji. Możemy mieć problemy ze snem, brak apetytu, zero chęci do działania, jak w klinicznej depresji. To moment pełnego uświadomienia sobie straty, który jest najbardziej bolesny. Po nim następuje jednak etap ostatni, czyli pogodzenie się.

Ile trwają te etapy? U każdego będzie to wyglądać inaczej. Dlatego nie możemy jasno określić, kiedy modelowa żałoba zaczyna przeradzać się w depresję. O ile to możliwe, polecam wam więc podążanie za wskazówkami amerykańskiego towarzystwa Mental Health America i czujną obserwację własnych uczyć. A oto i wspomniane wskazówki:

  • Otaczajcie się bliskimi, troskliwymi ludźmi. Rodzina i przyjaciele, którzy rozumieją waszą sytuację to najlepsi pomocnicy. Nawet jeśli nie wierzycie, że ktoś rozumie wasz żal, nie zamykajcie się na nich.
  • Wyrażajcie swoje uczucia. To wstydliwe i trudne, ale pomaga rozprawić się z żałobą.
  • Dbajcie o swoje zdrowie. Choć nawet nie macie na to ochoty, jedzcie zdrowo, ruszajcie się, odpoczywajcie, unikajcie używek. Zdrowy organizm łatwiej sobie radzi z problemami psychicznymi.
  • Żyjcie dalej. Zmarłych z nami już nie ma, ale są żywi, którzy nas potrzebują.
  • Odłóżcie zmiany życiowe. Ślub, przeprowadzka, zmiana pracy? To nie jest na nie dobry moment, nie myślicie teraz w pełni jasno.
  • Bądźcie cierpliwi. Żałoba trwa przez wiele miesięcy, czasem lat.
  • Nie bójcie się prosić o pomoc. Wsparcie bliskich albo profesjonalisty – psychologa może bardzo pomóc.
No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.