Anna Filipiak, brand ambassador marki Ballantine’s opowiada nam o tym, jak smakować whisky.

Rozmawiała: Joanna Zaguła

 

Co trzeba zrobić, żeby być na Twoim miejscu – zostać Ambasadorem znanej marki?

Na pewno potrzeba dużo szczęścia, ale też samozaparcia. Ja skończyłam studia na warszawskiej ASP. Studiowałam wzornictwo przemysłowe i okazało się, że to była dobra podstawa do pracy, jaką mam teraz. Wybrane studia ułatwiły mi komunikowanie się z innymi, dały podstawy do obrazowego opisu historii i procesu powstawania produktu. Tego typu studia, z uwagi na swoją otwartą formułę, dają wiele możliwości samodzielnego planowania pracy, co bardzo przydaje się w pełnieniu roli Ambasadora, gdzie najważniejsza jest inicjatywa.

Po studiach stwierdziłam, że nie do końca wiem, co chcę zrobić ze swoim życiem i zdecydowałam się na wyjazd do Szkocji. Tam dostałam pracę w destylarni i dzięki temu nauczyłam się, jak wytwarza się whisky. Na samym początku byłam przewodnikiem. To, co najbardziej mi się podobało to fakt, że Szkoci są niesamowicie otwartym narodem i to było zaraźliwe. Kiedy widziałam pasję w ludziach, sama zaczynałam się czymś interesować. Starałam się więc pogłębiać swoją wiedzę, żeby zapewnić zwiedzającym jak najlepsze doświadczenia podczas wycieczki. Taka wycieczka to pewien rodzaj spektaklu dla odbiorców, a dla mnie to 45-minutowy „one man show”. To jak zostanie on odebrany, w sporej mierze zależy od tego, jaką energię się dostaje od ludzi i jak się na nią zareaguje.

Jaki był kolejny etap?

Po pół roku pracy w charakterze przewodnika potrzebowałam zmiany. Chciałam podjąć pracę, w której mogłam dzielić się swoją wiedzą o whisky – o jej fascynującej historii, różnorodności i magicznym sposobie produkcji. Bardzo się cieszę się, że tę pracę, która jest właściwie pasją, mogę wykonywać właśnie w Polsce.

Jak zaczęłaś tej pracy szukać?

To bardzo proste. Wpisałam w wyszukiwarkę: „whisky graduate scheme”. To są programy dla ludzi prosto po studiach, którzy mają dyplom i umiejętności w danej dziedzinie, ale nie mają doświadczenia. Coś pomiędzy stażem a pracą. Takie programy mają na celu wprowadzenie młodych osób w kulturę danej organizacji. Pierwszym wynikiem mojego wyszukiwania było „Chivas Brothers”. To jest jedna ze spółek w ramach Grupy Pernod Ricard, której częścią jest też Wyborowa Pernod Ricard. Przeszłam dość długi proces rekrutacyjny, w którym moim zadaniem było między innymi napisanie scenariusza do dwuminutowego filmu.

Który ty musiałaś sama nakręcić?

Tak. Miałam opowiedzieć o sobie, o tym, dlaczego chcę być Ambasadorem, jakie życiowe doświadczenia przygotowały mnie do tej roli. Po tym etapie, z 400 osób biorących udział w rekrutacji, odezwano się do stu – miałam szczęście znaleźć się w tej setce. Następnie przechodziliśmy przez kolejny etap – rekrutację trwającą cały dzień. W jej trakcie mieliśmy cztery zadania, miedzy innymi przeprowadzano z nami wywiady, które miały znaleźć się na YouTube. Były też zadania z tworzenia koktajli. Mieliśmy opowiedzieć kilkuminutową historię. Po tym etapie drużyna rekrutująca wybrała około 30 osób, które musiały zdać testy językowe. Po czterech miesiącach od pierwszego etapu rekrutacji, dowiedziałam się, że się udało – będę pracować dla Ballantine’s w Polsce, w Wyborowa Pernod Ricard! Po drodze przeszłam jeszcze pięciotygodniowe szkolenie. Byłam w Londynie dwa tygodnie, gdzie zrobiłam kurs barmański, następnie tydzień spędziłam w Glasgow, gdzie przeszłam szkolenie interpersonalne, na którym nauczyłam się budować relacje. Trzecia faza szkolenia była w Speyside, regionie Szkocji, w którym wytwarza się najwięcej whisky. Tam miałam okazję przejść przez całą ścieżkę produkcji – od ziarenka jęczmienia do samej butelki – i dowiedzieć się, jak się wytwarza Ballantine’s, lecz także inne produkty. Po bardzo ciekawym i intensywnym szkoleniu miałam jeszcze tydzień urlopu, po którym wróciłam do Polski.

Opowiedz teraz, proszę, o tym, na czym polega praca Brand Ambasadora.

To nie jest praca, to pasja! Właśnie dzięki pasji zakres zadań Ambasadora jest dokładnie taki, jaki sam sobie wymyśli – i to jest piękne! Ambasador powinien edukować na temat whisky, ale w tej roli najważniejsze jest reprezentowanie marki, czyli upewnianie się, że gdziekolwiek się nie jest, to jest się osobą, która reprezentuje markę Ballantine’s. odwiedzam lokale, spotykam się z barmanami, opowiadam o historii marki, o Szkocji i o tym, jaką whisky się tam wytwarza. Mówię o sztuce blendingu, która jest bardzo pasjonująca, a także o tym, jak degustować whisky. Mam świadomość, że istnieje utarte przekonanie, że whisky pije się samą na lodzie, a tak naprawdę whisky ma tak wiele nut smakowych, że bardzo łatwo można ją wkomponować w różne koktajle. Szczególnie dotyczy to marki Ballantine’s

Jak cię odbierają barmani, jaki mają do ciebie stosunek jako do młodej dziewczyny, która im opowiada o whisky?

Wizerunek whisky w Polsce się zmienia – mamy np. coraz więcej utalentowanych barmanek, choć nie da się ukryć, że jest to męski świat. Wydaje mi się, że akurat mnie osobiście udało się w nim odnaleźć dzięki mojej historii i doświadczeniu, które zdobyłam, ucząc się o Ballantine’s  i jeżdżąc po destylarniach, które wytwarzają whisky wchodzące w jego skład.

Gdybym przyjechała do destylarni jako turysta i chciała się czegoś dowiedzieć o whisky, to co byś mi opowiedziała?

Każdy z nas ma dość dobrze rozwinięty węch i smak. Dodam, że kobiety mają nawet bardziej czułe kubki smakowe i lepiej wyczuwamy zapachy. Jesteśmy naturalnie przystosowani do tego, żeby przeżyć degustację whisky na najwyższym poziomie. Jedyną rzeczą, którą trzeba przezwyciężyć, jest blokada mentalna. Trzeba się otworzyć na to doświadczenie – to ma być moment pełnego relaksu, w którym skupiamy się na swoich zmysłach. Rola osoby, która prowadzi degustację to rola przewodnika. Sama degustacja to moment skupienia, swojego rodzaju ceremonii – lecz dla mnie przede wszystkim opiera się na relacjach między ludźmi.

Whisky oceniamy prawie wszystkimi zmysłami: wzrokiem, węchem i smakiem. Jako pierwszą oceniamy barwę. Po niej można określić m.in. rodzaj beczki, w jakiej ta whisky była starzona. Po zakończeniu podwójnej destylacji otrzymujemy czysty destylat. Następnie czysty destylat, tzw. „white dog”, przelewany jest do wyselekcjonowanych beczek, w których zachodzi proces starzenia, podczas którego whisky nabiera barwy i aromatów. Jest to zasługa drewna dębowego. Jeżeli używa się beczek z dębu amerykańskiego, w których wcześniej leżakował bourbon, whisky będzie miała barwę jaśniejszą, słoneczną, z nutą wanilii, dębu, karmelu. Można też użyć beczek po sherry – mocnym winie hiszpańskim. Są one zrobione z dębu europejskiego, który sprawia, że whisky ma ciemniejszą, bursztynową barwę, więcej nut suszonych owoców. W Ballantine’s najwięcej jest beczek typu amerykańskiego, dlatego jest to tak lekki w smaku i pełen naturalnej słodyczy trunek.

Następnie oceniamy węch, czyli wszystkie aromaty, które możemy wyczuć. Najlepsza rada, jeżeli chodzi o degustację whisky, to zastanowić się, co ten smak i zapach przypomina. Czasami mogą wrócić do nas wspomnienia. Pamiętam, że sama miałam taką sytuację, kiedy wąchając jedną z wersji Ballantine’s, nie mogłam wykryć żadnych konkretnych nut, jednak wracało do mnie jedno wspomnienie – plaża. Okazało się, że w dzieciństwie jeździłam z rodzicami nad polskie morze i gdy chodziliśmy na plażę, zawsze mieliśmy ze sobą świeże brzoskwinie. I to właśnie zapach bardzo dojrzałych brzoskwiń kojarzy mi się z tą whisky. To skojarzenie pokazuje, że degustacja whisky jest doświadczeniem bardzo osobistym i każdy z nas może wyczuć w niej coś zupełnie innego.

Smak jest sumą doświadczeń, które zbieraliśmy przez całe życie, w tym naszych doświadczeń kulinarnych. Dokładnie tak samo jest z węchem i ze wszystkimi aromatami, które jesteśmy w stanie wyczuć w trakcie degustacji whisky. W momencie gdy ją przełkniemy, pojawia się ostatni parametr, o którym się rozmawia podczas degustacji, czyli finisz. Zastanawiamy się, czy to doświadczenie pozostaje z nami na dłużej czy szybko przemija. Zazwyczaj wtedy wyczuwa się mocne nuty dębu.

 

A z czym łączyć whisky w drinkach? Klasycznie i mniej klasycznie.

Ballantine’s Finest jest obecna w stu krajach i każdy kraj ma swoje zasady – co pokazuje, że właściwie  zasad nie ma. Dokładnie tak, jak lubimy ją pić, tak powinna być spożywana. W Brazylii pije się ją z wodą kokosową i limonką. Dotarła do nas kiedyś informacja, że ktoś pije Ballantine’s z szejkiem bananowym, co jest zaskakującym połączeniem, jednak są tacy, dla których jest to bardzo smaczny miks.

Ogólna zasada tworzenia drinków jest prosta. Jedna miarka Ballantine’s Finest, dość dużo lodu i potem soft wedle gustu. Ja bym proponowała ginger ale lub sok jabłkowy, ponieważ Finest to przede wszystkim nuty pikantne i przyprawy. Właśnie dlatego ginger ale bardzo dobrze się z nim łączy. A sok jabłkowy świetnie koresponduje z nutami owoców, w tym jabłek, które znajdują się w Ballantine’s Finest. Z kolei wyższe rocznikowo Ballantine’s doskonale się sprawdzają w klasycznych koktajlach np. Old Fashioned czy Whisky Sour. Jest też koktajl, który zazwyczaj robi się na ginie – nazywa się Collins i składa się z jednej miarki alkoholu, jednej soku z cytryny i jednej syropu cukrowego lub innego syropu smakowego. Wszystkie składniki mieszamy z dużą ilością lodu. Potem zawartość przelewa się to do szklanki wypełnionej kostkami lodu, a na koniec dolewa jeszcze trochę wody gazowanej.

Ballantine’s lubi wspierać wydarzenia muzyczne. Uczestniczenie w nich to chyba bardzo miły element twojej pracy.

Kiedy się dowiedziałam, że będę pracować dla Ballantine’s, który ma kampanię True Music, to najbardziej mnie ucieszyło, że jako marka współpracujemy z Boiler Roomem. Jest to platforma, na której mój gust muzyczny się rozwinął i której słucham już od dłuższego czasu. Gdy wracam z pracy do domu, często włączam sobie znajdujące się na niej sety DJ-skie. Uważam, że to wspaniała idea, która świetnie obrazuje nasze czasy, czyli millenialsów, i muzyki, jaką lubimy.

Czego teraz słuchasz, możesz nam coś polecić?

Słucham bardzo różnej muzyki, najwięcej elektronicznej. Choć jakbyśmy zerknęły teraz na moje konto na muzycznym portalu streamingowym, znalazłybyśmy tam wszystko: od elektroniki przez house i techno po dance. Teraz, dzięki Ballantine’s, odkrywam też muzykę polską. Jest taki duet, który obecnie uwielbiam, a dowiedziałam się o nim przez przypadek – Bass Astral x Igo. Uważam także, że polski rap jest na bardzo wysokim poziomie – ma swoją historię i tworzy kulturę, o której powinien usłyszeć cały świat. Tak się działo z innymi artystami, którzy współpracowali z Boiler Roomem i Ballantine’s np. z artystką z Kenii Coco Em, która grała muzykę klubową. Po imprezie, na której zagrała dla Ballantine’s, stała się rozpoznawalna i zaczęła występować na światowych scenach.

Dalsze działania Anny Filipiak można obserwować na oficjalnym profilu ambasadorskim na Instagramie @anna_ballantines_pl

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.