Wzorce zmieniały się i zmieniają cały czas. Ale ich paradoks polega na tym, że zawsze istnieją i coś nam narzucają. Historia piękna to historia zniewolenia i zmiennych wpływów.
Tekst: Joanna Zaguła
Zdjęcie: Bartolomeo Veneto, Lukrecja Borgia, Wiki Commons
Nie jest łatwo wierzyć w to, że każdy jest piękny. Brzmi to okrutnie, ale to prawda. Żyjemy w świecie, który otacza nas obrazami. A obrazy te mają wpływ nie tylko na nas, ale na wszystkich tak zwanych „innych”. Otaczają nas więc już nie tylko obrazy, ale osoby, które do tych obrazów chcą się upodobnić. Schemat ten wszyscy dobrze znamy. I wcale nie musi on być jednoznaczny z jednowymiarowsścią wzorów piękna, czy bezmyślnością kopiujących wzorce. Wzorców jest sporo, mam wrażenie, że ja sama żyję według zupełnie innego schematu niż moi rodzice, część znajomych czy nawet mój chłopak. Nie powinno nas też dziwić, że te wzorce są powielane. Bowiem, jeśli nie mam zamiaru nosić całe życie jednego swetra, który dostałam od mamy na 13-te urodziny i nigdy nie ścinać włosów, to muszę mieć jakikolwiek pomysł na to, jak chcę wyglądać. Nawet jeśli ten pomysł kończy się na „inaczej niż inni”. Realne pomysły i faktyczne rozwiązania trzeba skądś brać. Na jakimś etapie trzeba zawsze zdecydować, które spodnie kupimy i jak zepniemy włosy. To, co wydaje się piękne nam to zazwyczaj to, do czego dążymy. Zazwyczaj wydaje się to piękne jeszcze jakiejś – większej lub mniejszej – grupie ludzi. A oprócz tych naszych nisz istnieją inne nisze, gdzie ludzie myślą zupełnie inaczej. Jedno i drugie mnie przeraża. Bo co, jeśli nie wpiszę się odpowiednio we wzorce, obowiązujące w mojej niszy, te, w które sama wierzę? Dlatego czasami wstydzę się chodzić od rana z pomalowanymi ustami. Żeby nie wyjść na osobę, która za mocno się stara. A co jeśli zetknę się z opinią innej niszy? Dlatego truchleję przed weselami i innymi tego typu imprezami, gdzie powinniśmy wyglądać jak najlepsza wersja siebie i gdzie spotykamy nieznanych nam ludzi, którzy mają zupełnie odmienne pojęcie o tym, co to znaczy.
Potrzeba udowadniania, że nasza uroda wpisuje się w to, co nazywa się pięknem wiąże się z dojrzałymi cywilizacyjnie kulturami. Wenus z Willendorfu pochodząca z epoki paleolitu nie ma być ładna albo brzydka. Jest po prostu płodna i to jest dobra cecha. Ale nie cecha estetyczna. Wenus z Milo jest już dziełem kultury, która wykształciła rytuały dbania o siebie i sposoby przyozdabiania ciała, których stosowanie miało przybliżać do stania się pięknym. Antyczna sylwetka miała być wysportowana, średniowiecze zaś, które dużo mniej było otwarte na cielesność, wolało ciała wiotkie, ginące gdzieś pod fałdami ubrań. Jednak ceniło szlachetną jasność skóry. Dopiero nowożytność przyniesie pełen arsenał określeń opisujących urodę i wymagań związanych z jej utrzymaniem. Choć i ideał urody będzie zmieniał się wraz z postępującymi dekadami i w zależności od tego, gdzie będziemy go szukać. Cenić będzie się nie tylko różne typy urody i sylwetki, ale też różne podejścia do dbania o siebie. Jedni będą zwolennikami naturalności i krytykami zbędnego makijażu, inni odrzucenie środków upiększających traktować będą jako wyraz braku szacunku i troski o swój wygląd. Umalowana kobieta może być postrzegana jako zbyt rozwiązła w wieku XVIII, a jednocześnie – i wtedy, i dziś – wymaga się od niej, by dbała o siebie i pięknie wyglądała, inaczej uznana zostanie za leniwą i nieelegancką. Jednocześnie żądając naturalnej twarzy, nie pozwalało kobietom wychodzić z domu bez rękawiczek, by nie pokazywały swoich dłoni, bo to już za wiele tej natury.
Naiwnością albo megalomanią jest dążenie do tego, by zadowolić wszystkich czy choćby nie mierzić nikogo. Czy jednak pomoże nam świadomość, że historycznie wzorce zmieniały się jak szkiełka w kalejdoskopie, a wymogi dostosowania się do nich były kiedyś jeszcze silniejsze? Nie wiem. Ale na pewno taka świadomość pomaga w zrozumieniu, że wzorce to tylko takie umowne konstrukty. Że nie warto się nimi przejmować. Przejmujemy się i tak, ale wybierajmy świadomie jakiś wzorzec, który jest dla nas najwygodniejszy, tak jak wybieramy swetry w sklepie. Wzory są narzucone, ale potrzebujemy któregoś z nich, więc niech nasz wybór będzie tą przestrzenią niezależności.