Jeśli jeszcze nie widzieliście serialu „Facet na święta”, dajcie sobie szansę, by docenić jego zalety. To historia, z której można się nauczyć między innymi dojrzałego przepraszania, mądrego wspierania i ludzkiego radzenia sobie z kłopotami.

Tekst: Sylwia Skorstad

Facet na święta - okładka

„Facet na święta” (w oryginale „Hjem til jul”, czyli „Do domu na święta”) to jeden z najlepszych seriali, jaki można obejrzeć tej zimy. Trzeci sezon tego norweskiego hitu świątecznego pojawił się na Netflixie w grudniu. Miłośnicy perypetii Johanne czekali na niego od kilku lat. Jedna z moich znajomych po cichu wymknęła się ze świątecznej imprezy firmowej, żeby móc go jak najszybciej obejrzeć. Wśród tych, którzy czekali, aby zobaczyć, w jakie znowu kłopoty sercowe wpakuje się ich ulubiona singielka, chyba nikt się nie zawiódł.

Norweskie „guilty pleasure”

W 2019 roku, po premierze pierwszego sezonu serialu, jego twórca powiedział w wywiadzie dla telewizji TV2, że chciał stworzyć opowieść typu „guilty pleasure”. Coś, co się lubi, ale nie zawsze i nie przed wszystkimi ma się ochotę do tego przyznać. Coś do oglądania pod ciepłym kocem i z pudełkiem korzennych pierniczków pod ręką. Serial pikantny, zabawny, seksowny i szukający absurdów w kontaktach damsko-męskich oraz relacjach rodzinnych.

Powstało jednak coś więcej. Choć początkowo w Norwegii serial dostał mieszane recenzje, to pokochała go międzynarodowa publiczność. Głównie za „norweskość” właśnie. Taką, którą trudno wychwycić na pierwszy rzut oka (i ucha). Część żartów jest oparta na humorze językowym, który niełatwo jest przetłumaczyć. Kiedy na przykład w trzecim sezonie pochodząca ze Szwecji pielęgniarka przynosi pacjentowi maskotkę królika, wynika to z jej błędnego zrozumienia terminu „kot kurzu”, który w Norwegii określany jest mianem „kawalerskiego/pokojowego królika”. Bohaterowie „Faceta na święta” uśmiechają się, gdy ktoś mówi coś nieoczekiwanego w swoim dialekcie, po szwedzku lub duńsku, ale nigdy tego nie wyśmiewają. Ich humor nie rani, nie przedrzeźnia i nie wytyka palcami. Nawet, kiedy się kłócą, to po ludzku, a nie po chamsku. W tym serialu podchmielona kobieta może w ostatniej chwili zmienić zdanie w sprawie seksu, a mężczyźnie nie trzeba tłumaczyć, że ma do tego prawo. Ludzie miewają różne zdania, ale szanują granice i odmienność innych. Zdarza się, że ktoś daje innym bez pytania rady, ale jest to przedstawione raczej jako przywara niż cecha pozytywna. No i jak oni się ładnie przepraszają! Kto nie wie, na czym polegają prawdziwe przeprosiny, ten znajdzie w tym serialu kilka dobrych przykładów.

Tyle śniegu w całym mieście

Prawdziwie zimową atmosferę „Facet na święta” zawdzięcza położonemu w środkowej Norwegii miasteczku Røros. Choć sceny rozgrywające się w pomieszczeniach zrobiono w Oslo, to właśnie Røros oglądamy na ekranie, gdy bohaterowie spotykają się w plenerze. Nie trzeba tam ustawiać specjalnej scenografii, to miasteczko zimą prawie zawsze wygląda jak z filmu. Nigdy nie brakuje tam śniegu, mrozu, uroczych sklepików ze świątecznymi drobiazgami, skrzatów i trolli. Grudniowy market świąteczny w Røros to żywa pocztówka i reklama Norwegii, zatem nic dziwnego, że wybrano go na scenerię do serialu.

„Røros było absolutnie niezbędnym elementem naszego wymarzonego miasteczka, kiedy w 2019 roku zaczęliśmy kręcić „Faceta na święta”. Każdy, kto zna Norwegię, wie, że pozwoliliśmy sobie na dużą swobodę geograficzną, ale Netflix chciał od początku serialu, który przemówiłby do międzynarodowej wyobraźni. Wymyśliliśmy więc niezwykle przytulne, ciepłe miasto, idealne na Boże Narodzenie, a główna ulica Røros stała się jego ważnym elementem” – mówił w wywiadzie reżyser serialu Per-Olav Sørensen.

Dla aktorów to miejsce było jednak wyzwaniem, bo lokalizacja znana jest z bardzo niskich temperatur. Minus dwadzieścia stopni Celsjusza to dla mieszkańców Røros nic niezwykłego. Cała ekipa serialu otrzymała informację, by na zdjęcia w tym miejscu zabrać ze sobą ciepłe ubrania.

W którym miejscu życia się znajdujesz?

Odtwórczyni głównej roli, Ida Elise Broch, powiedziała w wywiadzie dla norweskiej telewizji, że „Facet na święta” porusza tematy istotne dla kobiet w średnim wieku. Chodzi nie tylko o randkowanie z jego wszystkimi nowoczesnymi wariacjami, jak speed dating i odkodowywanie emocji z wiadomości tekstowych.

„Święta są jak lupa, która pokazuje, na jakim etapie życia się znajdujesz jako kobieta” – stwierdziła podsumowując wątek o tym, że jest to ten czas w roku, w którym członkowie rodziny mogą sygnalizować swoje oczekiwania. Jak długo można być singielką? Czy to już najwyższy czas na dziecko? Czy można być szczęśliwą, spędzając święta lub Sylwestra tylko z przyjaciółką albo dziećmi siostry?

Ida rozumie, czemu odgrywana przez nią Johanne w pierwszym sezonie serialu dla świętego spokoju okłamała rodziców w sprawie swojej sytuacji sercowej. Sama nie zdecydowała się na założenie rodziny i wielokrotnie słyszała podobne pytania i aluzje.

„Facet na święta” jest serialem nie tylko dla kobiet. Da się na niego namówić partnera, między innymi dlatego, że to jeden z najzabawniejszych obrazów, jaki można obecnie wyszukać na Netflixie. Kogo rozśmieszyły na przykład sceny randek błyskawicznych w barze albo spacer Szczura i Bombki główną ulicą miasta? Nie trzeba podnosić ręki w górę, możemy się umówić, że to nasze „guilty pleasure”.

No Comments Yet

Leave a Reply

Your email address will not be published.

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.