Zalia to wokalistka i kompozytorka, która ma talent do tworzenia popowych bangerów. Na najnowszej płycie „Serce” z uśmiechem i nieskrywaną, kąśliwą ironią rozkłada na czynniki sercowe rozterki – szczególnie bliskie reprezentantom młodego pokolenia.
Tekst: Julia Staręga

Zalia, właściwie Julia Zarzecka, to 24-letnia artystka, która podbija popową scenę muzyczną. Pierwsze utwory zaczęła wydawać w 2020 roku. Jej drugi, frywolny i nostalgiczny hymn wakacji „Sierpień” trafił na playlistę najczęściej udostępnianych utworów w Polsce „Viral 50 – Polska Spotify”. Od tamtego momentu kariera Zalii nabrała zawrotnego tempa. W 2022 wydała pierwszy długogrający album „Kocham i tęsknię”, a rok później została nominowana do Fryderyka w kategorii „Fonograficzny debiut roku”. W 2023 wzięła również udział w projekcie Babie Lato (singiel „Cudowne lata”), który jest nieodłączną częścią festiwalu Santander Letnie Brzmienia. Ten unikalny, założony na potrzeby wydarzenia, girlsband zrzesza znakomite kobiece głosy (w ubiegłych latach dołączyły do niego m.in.: Bovska, Brodka, Rosalie., Margaret, Mery Spolsky). W tym roku Zalia ponownie zasili skład zespołu.
21 lutego artystka wydała drugą, składającą się z 11 utworów płytę „Serce”. Jak mówi, „Serce” jest płytą od serca i o sercu. Jest historią o miłości i chronologicznym przejściem po wszystkich jej odcieniach. To wyrwane kartki z prywatnego pamiętnika, niewysłane nigdy listy, które razem tworzą konceptualną całość. To płyta inspirowana moimi historiami, w których każdy może dopisać swoje własne zakończenie”.
Miłość niejedno ma imię
Na płycie Zalia rozbija na czynniki sercowe rozterki towarzyszące różnym etapom relacji romantycznych. Artystka śpiewa o pierwszych zachwytach i poczuciu bezpieczeństwa („My”) oraz trudnych rozstaniach i umiejętności odpuszczania („Znowu sam”). Nie brakuje też dosadnego, nieco uszczypliwego komentarza, który ciśnie się na usta, gdy w pamięci przewija się wspomnienie któregoś z ex („Nie mam dla ciebie nic”). Słowa refrenu mówią same za siebie: „Nie mam dla ciebie nic i muszę się oduczyć twoich objęć/Nie szuka cię tu nikt, na strzępy cię porwałam, nie złożę z nich już ciała”. Na szczęście Zalia zakopuje topór wojenny i nie idzie na zwadę – „List do niej” to dowód na to, że z obecną dziewczyną swojego byłego można pozostawać w dobrych stosunkach, a to, co irytowało, skutecznie obrócić w żart. Wystarczy nazwać byłego partnera „kameleonem” i wspólnie wybuchnąć śmiechem.
Znajdziemy tu pięknie rozwijające się, przyjemne popowe melodie. Jest jednocześnie porywająco i tanecznie oraz melancholijnie. Szczególnie wart uwagi jest „Falochron”, dziewiąty utwór na płycie. Kołysząca, niezwykle chwytliwa warstwa muzyczna w połączeniu z prostym tekstem i zwiewnym wokalem Zalii na długo zostaje w pamięci. To numer idealny do podśpiewywania.
Na albumie gościnnie pojawili się również Piotr Rogucki i Piotr Zioła. Pierwszy, kojarzony z charyzmatycznym, mocnym wokalem, wniósł do „Nie mam dla ciebie nic” odrobinę rockowego pazura. Drugi w utworze „Motyl”, poświęconemu relacjom, które kończą się szybciej, niż się zaczęły, prowadzi z Zalią wymowny dialog i harmonijnie uzupełnia nośny refren: „I choć to zniknie o świcie/ Nie zatrzymuj tego na siłę/Rozkładaj skrzydła i wyleć/Niech cię niesie wiatr ze sobą”.
Zależnie od nastroju słuchacza każdy z 11 utworów albo wzmaga pozytywne emocje albo serwuje solidny „zimny prysznic”. To płyta idealna na pierwsze miesiące zakochania i bolączki po trudnym rozstaniu. Innymi słowy: dla każdego coś dobrego.