Mela Koteluk wróciła. Jej długo wyczekiwana „Harmonia” to płyta wyjątkowo udana. Cechuje ją poetycka delikatność, promień nadziei i piękne, świetliste melodie z gitarą i pianinem na czele. Dokładnie tego potrzebujemy wiosną.
Tekst: Julia Staręga

Mela Koteluk debiutowała wydanym w 2012 roku albumem „Spadochron”. Dwa lata później ukazały się „Migracje”, a sześć – „Migawka” nagrodzona Fryderykiem w kategorii Album Roku Pop Alternatywny. W miniony piątek, po siedmiu latach – nie licząc albumu z Kwadrofonikiem „Astronomia Poety. Baczyński” – artystka powróciła do słuchaczy z czwartą, solową płytą „Harmonia”. Wielowymiarową, poetycką opowieścią o poszukiwaniu ładu w zmiennej, dynamicznej rzeczywistości. Znajdowaniu i utrzymywaniu balansu na szali, na której ważą się harmonia i dysharmonia – dwie siły organizujące świat. Na dodatek to opowieść niebywale spójna muzycznie. Piękne, gitarowe i fortepianowe popowe frazy niosą w sobie bogactwo treści, a warstwowe, barwne melodie obfitują w zaskakujące zwroty akcji. Całości dopełnia delikatny, jasny głos Meli. W efekcie każda z piosenek, za których produkcję odpowiada Marek Dziedzic, wpada w ucho z niesłychaną łatwością. Pojawili się również goście: Ralph Kamiński w „Zobaczyć Ciebie” i Smolik w „Bliża i dal”.
Przywróć ustawienia fabryczne i wsłuchaj się w siebie
Utwory zebrane na krążku opowiadają o poszukiwaniu harmonii, rozumianej również metaforycznie. To historie o uciecze z sfery online do tej offline, która szumi lasem („Idziesz”, „Staccato”), próbie uchwycenia tego, co na pierwszy rzut oka nieuchwytne i odległe („Himalaje”), o bliskim spotkaniu z drugim człowiekiem, gdy rzeczywistość jest dojmująca („Zobaczyć Ciebie”) i łagodzeniu napięć w relacjach („Arytmetyka”).
Co więcej, wrażliwy na słowo słuchacz z pewnością dostrzeże przewijające się tu i ówdzie motywy mostów, przejść i ścieżek – realnie istniejących i tych pomiędzy ludźmi („Molo na most”, „Bliża i dal”), krążących po orbicie myśli („Harmonia”, „Himalaje”, „Jestem stąd”), aż po doświadczenie życia w jego pełnej okazałości.
Wymieć z głowy troski
Za prawdziwy, niezbywalny spokój odpowiada poczucie wewnętrznej równowagi i ufność w siebie. Mela pięknie śpiewa o nich w tytułowym singlu, gdy „z premedytacją rzuca przeszłość”, bo „pragnie harmonii do samego cna, do spokoju w sobie tęskni”. Jego przebojowość polega na niezwykle trafnej, obrazowej metaforyce burzenia murów, tu wieży-fasady. Całość niesie gitarowa melodia, którą dopełnia kołysząca, jednostajna perkusja. To piosenka niesamowicie słoneczna, beztroska, zachęcająca do odpuszczenia tego, co pęta i usidla. Równie pogodny nastrój dominuje w „Zobaczyć Ciebie”, gdy otwierające piosenkę wersy „Poniedziałek, siódma rano/Może inhalacja kawą? Może opatrunek z marzeń?” wywołują mimowolny uśmiech na twarzy. Proste, a jakże skuteczne.
Zarzuć lasso na chmurę i…
… nie bój się marzyć. Singlowe „Himalaje” to utwór tętniący nadzieją i przypomnienie: choć nie osiągniesz w życiu wszystkiego, pamiętaj, że masz przed sobą perspektywę. W tym przypadku okazałe, wyłaniające się zza horyzontu „Himalaje szans”. Bezkres możliwości, które zamiast napawać przestrachem, pozwalają na lepsze poznanie siebie i podążanie za głosem serca.
Harmonia jest w tobie
Nadchodzi wiosna. Wraz z nią ptaków trele i porządki. Skoro przykładamy uwagę do przestrzeni fizycznej, próbując oswoić wkradający się w nią chaos, z taką samą troską warto zadbać też o tę niewidoczną, a najważniejszą – przestrzeń duchową.
Z pomocą i garścią wskazówek przychodzi „Harmonia” Meli Koteluk. Muzyczny, poetycki drogowskaz. Recepta na czasy niespokojne, dająca wytchnienie i przypominająca, że harmonia jest w nas samych. By ją dostrzec, powinniśmy być bardziej uważni. Ufać swojej intuicji, mniej się bać i więcej działać. Koniecznie wespół z odwagą i dobrymi ludźmi u boku.