Ekskluzywny babski weekend, który miał być przygodą roku, zamienia się w życiowy koszmar.
Tekst: Sylwia Skorstad
Cztery przyjaciółki w średnim wieku wyruszają na weekendowy wypad do Monte Carlo. Chcą spędzić miło czas we własnym towarzystwie, bo każda ma na co dzień skomplikowane relacje z najbliższymi. Mają to szczęście, że nie muszą oszczędzać – trzy są w miarę dobrze sytuowane, a jedna na tyle bogata, by na początku podróży wręczyć przyjaciółkom po 50 tysięcy euro kieszonkowego na dowolne wydatki.
Szalony weekend w raju dla bogaczy
Abbie, Serena, Winnie i Bryah zatrzymują się w jednym z najlepszych i najdroższych hoteli, a potem idą zaszaleć. Mają ochotę żyć pełnią życia i nie zwracać uwagi na zasady, dlatego nie unikają alkoholu oraz flirtowania z napotkanymi mężczyznami. Trafiają na bajeczny jacht, gdzie zamroczone alkoholem spędzają czas w towarzystwie bezpruderyjnych partnerów.
Rano budzi je nalot brygady antyterrorystycznej. Okazuje się, że w nocy ktoś został zamordowany. Chodzi o osobę tak ważną, że przyjaciółki zostają potraktowane jak terrorystki.
Ta mroczna Europa
Francja opisana przez Jamesa Pattersona to miejsce z koszmarnych snów typowego Amerykanina, który obawia się wyrobić sobie paszport, bo ma przekonanie, iż poza granicą własnego kraju czekają na niego głównie zagrożenia. Brutalna policja, więzienia, do jakich nie chciałby trafić nawet główny bohater serialu „Prison Break”, niejasne układy i gdzieś w środku tego koszmaru osaczona, zastraszona i samotna jednostka.
Komu nie przeszkadza ten przerysowany obraz, ten może się dobrze bawić przy lekturze „Delikwentek”. Zmagania Abbie z bezduszną machiną, która uwikłała ją w historię jak z koszmaru, to dowód na to, że w każdym z nas drzemią pokłady energii, o jakie nie podejrzewalibyśmy się wiodąc zwykle, codzienne życie. Stając przed koniecznością obrony siebie oraz najbliższych jesteśmy gotowi dokonywać niemożliwego.
„Delikwentki”, James Patterson i David Ellis, Wydawnictwo Albatros