Czy chcesz o tym porozmawiać? Jeśli tak, to z Lori Gottlieb – psychoterapeutką. I to nawet wtedy, kiedy wydaje ci się, że nie masz żadnych problemów.

Tekst: Sylwia Skorstad

 

Choć Lori przekroczyła czterdziesty rok życia, własną praktykę prowadzi od niedawna, bowiem na tę ścieżkę kariery zdecydowała się późno. Wśród jej pacjentów są między innymi: uważający wszystkich za idiotów narcystyczny producent filmowy, umierająca na raka młoda mężatka oraz pragnąca popełnić samobójstwo zgorzkniała siedemdziesięciolatka. Dla każdego Lori stara się być przewodnikiem duchowym na drodze do wnętrza siebie, a gdy bywa naprawdę trudno, powtarza:

„Czasami, w kleszczach bólu, myślimy, że agonia będzie trwać wiecznie. Natomiast uczucia de facto bardziej przypominają zjawiska atmosferyczne – przychodzą i odchodzą. Samo to, że czujesz smutek w tej minucie albo godzinie, nie oznacza jeszcze, że będzie ci nadal towarzyszył za dziesięć minut, po południu lub za tydzień”.

W trakcie jednej z sesji Lori zdaje sobie ze zgrozą sprawę, że ma na sobie eleganckie spodnie oraz… ozdobioną napisami „dobranoc” górę od piżamy. Zapomniała założyć bluzkę, bo poprzednią noc przepłakała po rozstaniu z narzeczonym i ma kłopoty z koncentracją. Staje się dla niej jasne, że sama powinna zapytać siebie: czy chcesz o tym porozmawiać i z kim. 

Chodźmy wszyscy na terapię!

Zakochałam się w tej powieści od pierwszej strony. Od mniej więcej trzeciej miałam ochotę pójść na terapię. Nieważne z czymś, każdy z nas ma w duszy coś, co wymaga ukojenia, byleby tylko znaleźć się na chwilę w takim gabinecie, jaki stworzyła dla pacjentów główna bohaterka! Od dziesiątej strony wiedziałam, że tego dnia skończę czytać dopiero, gdy będę na stronie ostatniej. Napisany przez psychoterapeutkę Lori Gottlieb bestseller New York Timesa to duchowa uczta, jaka trafia się tylko kilka razy do roku.

Jeden z najbardziej intrygujących elementów powieści to fakt, iż Gottlieb odpowiada na pytanie, jakie zdaje się dręczyć osoby sceptyczne wobec zasięgania porad psychologów: „skoro wszystko tak dobrze wiedzą, to czemu sami nie mają idealnych małżeństw, dzieci, karier i przyjaźni, hę?”. Na własnym przykładzie Lori wyjaśnia, iż nikt nie da rady poderwać się z ziemi ciągnąć za własne sznurówki. Psychoterapeuci, tak każdy z nas, miewają trudne wspomnienia, schematy zachowań i silne mechanizmy obronne, jakie sprawiają, że w sytuacji wyboru chętniej skręcają w stronę „łatwiej i bezpieczniej” niż „trudniej, ale mądrzej”.

Wszystko, co dobre…

Gottlieb opowiada o swoich pacjentach (zadbawszy, oczywiście, o zachowanie ich anonimowości), terapeucie i samej sobie z ironicznym dystansem. Najchętniej śmieje się z siebie, wszak poczucie humoru jest uważane za jeden z dojrzałych mechanizmów obronnych. Nie jest to jednak szydercze podśmiewanie się, ale ciepłe, pełne zrozumienia dla słabości chichotanie. Wiele trudnych zagadnień psychologicznych Lori wyjaśnia czytelnikom korzystając w własnych przykładów. Opowiadając o swoim leczeniu, mówi:

„Dochodzę do wniosku, że moje wszystkie pytania sprowadzają się do jednego, którego nawet nie umiem sformułować na głos: Czy mnie lubi? Chyba żadne inne nie czyni człowieka tak bezbronnym.”

Trudną do wybaczenia wadą tej powieści (podobnie jak skutecznej psychoterapii) jest to, że się kończy.

„Najdziwniejszą cechą terapii jest jej konstrukcja oparta na nieuchronności końca. Od samego początku towarzyszy nam wizja rozstania” – czytamy w ostatnim rozdziale „Czy chcesz o tym porozmawiać?”.

Z czytaniem dobrych książek jest bardzo podobnie, pani Gottlieb, zatem mam nadzieję, że „do przeczytania”.

Powieść: https://ksiegarnia.proszynski.pl

Strona internetowa autorki: https://lorigottlieb.com

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.