Cokolwiek robisz, rzuć to i idź do księgarni po nową powieść Stephena Kinga. Cała reszta może poczekać.
Tekst: Sylwia Skorstad
We Flint City dochodzi do najpotworniejszej zbrodni w dziejach miasteczka. Niezbite dowody wskazują, że morderstwa oraz brutalnego gwałtu na jedenastoletnim chłopcu dopuścił się lubiany przez wszystkich trener sportowy. Wobec wagi dowodów wskazujących na winę mężczyzny, miejscowi policjanci decydują się aresztować go podczas meczu i to na oczach niemal całego miasta. Podczas przesłuchania okazuje się jednak, że podejrzany nie tylko ma alibi, ale też może je wiarygodnie potwierdzić. W dniu morderstwa był w innym mieście wraz z grupą nauczycieli, co potwierdzają dziesiątki ludzi.
Gdy niemożliwe staje się faktem, każdy szuka wyjaśnienia, które pozwoli mu spokojnie zasnąć. Dotyczy to również czytelnika najnowszej powieści Stephena Kinga. „Outsidera” trudno odłożyć nie poznawszy wcześniej rozwiązania tej drażniącej logikę zagadki.
„BAM! I co teraz zrobisz?”
Twórca „To” oraz „Mrocznej wieży” miewał w karierze pisarskiej słabsze momenty. Do niektórych z jego powieści wraca się mniej chętnie niż do innych. Chociaż King znajduje się w mojej Wielkiej Pisarskiej Trójce, nie czytałam po raz drugi na przykład takich jego książek jak „Mroczna połowa”, „Łowca snów” czy „Ręka mistrza”. Jednak jego ostatnie powieści dowodzą, że teraz mistrz jest znowu na fali. Pisze z taką fantazją, że mam wrażenie, iż zna mnie na wylot. Wie doskonale, jakie struny we mnie poruszyć, by odechciało mi się Netflixa, spacerów, koncertów czy… spania. Nie daje wyboru, tylko wali z grubej rury: „No cześć, jest taka historia do opowiedzenia, siadaj, słuchaj, kropka.”
„Outsider” posiada jeden z typowych kingowskich rysów – w niewielką społeczność uderza piorun, a my obserwujemy, jak w obliczu testu, w którym każda odpowiedź jest błędna, zachowają się poszczególni bohaterowie. To, co jeszcze wczoraj było zbyt straszne, by przyjść do głowy, nagle staje w progu i nie ma zamiaru sobie pójść. „BAM!” – już po raz kolejny mówi King do mieszkańców sympatycznej dziury zabitej dechami. „I co teraz zrobisz? Zaprzeczaj, zwariuj, uciekaj, walcz albo dzwoń po adwokata, jeśli takiego masz. Życie, jakie znałeś, właśnie się skończyło.”
Kryzys zaufania
W wywiadzie dla telewizji CBS autor z Maine powiedział, że pomysł na tę powieść przyszedł mu do głowy jeszcze w czasach, kiedy jego syn Owen miał 12 lat, czyli ponad ćwierć wieku temu. King trenował wtedy zespół młodych bejsbolistów z Owenem na czele. Zdał sobie sprawę, że osoby pracujące z dziećmi cieszą się szczególnie dużym poważaniem społeczności. Pomyślał, że nagła utrata tak dużego kredytu zaufania musiałaby zaowocować czymś spektakularnym. Potrzebował jednak wielu lat, aby połączyć ten element z innymi. Jak mówi, nie zapisuje pomysłów, wie bowiem, że te najlepsze zostaną z nim na zawsze i w końcu znajdą drogę do własnej powieści.
W „Outsiderze” wszyscy przeżywają pewien kryzys zaufania. Szukając rozwiązania zagadki, odwołują się zatem dla klasyków, w tym Sherlocka Holemesa czy bohaterów opowieści Edgara Alana Poego. Ostatecznie okaże się, że chcąc zrozumieć niemożliwe, warto sprzymierzyć siły z tymi, który mają pewność, iż „są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło.”
„Outsider”, Stephen King, Wydawnictwo Prószyński i S-ka