Nadchodząca wiosna, dodatkowe kilogramy po ciąży, zwolniony metabolizm spowodowany wiekiem czy chociażby chęć założenia ulubionych dżinsów – każdy powód jest dobry, żeby poprawić wygląd swojej sylwetki.
O kondycji ciała świadczy nie tylko nadmiar tłuszczyku, ale także cellulit i rozstępy. Dlatego rozpoczynając przygotowania do nowego sezonu, najpierw dobrze przyjrzyjmy się swojej figurze.
Co najbardziej nam doskwiera i jakimi sposobami możemy temu zaradzić?
1. „Przebudowujemy” lodówkę
Statystyczny Polak spożywa około 110 kg owoców i warzyw rocznie. Tymczasem przeciętny mieszkaniec Europy zjada 250 kg, a Grecy nawet… 400 kg,
„Na tle Europy faktycznie nasze odżywianie się wypada kiepsko. A nie zapominajmy, że skóra dokładnie odzwierciedla to, co jemy. Dlatego zielone warzywa powinniśmy jeść pod każdą postacią, nie tylko jako dodatek do obiadu. Warto je codziennie używać jako składniki wszystkiego, co spożywamy: soków, sosów, przecierów, zup, jako dodatki do sałatek, surówek, tart lub quiche” – mówi dr Urszula Brumer, lekarz medycyny estetycznej i szefowa kliniki „Dr Urszula Brumer Medycyna Młodości. Oczyszczająco na organizm działają też wszelkiego rodzaju kasze, zwłaszcza jaglana. O śmieciowym jedzeniu na zawsze zapomnijmy. Nawet jedzone sporadycznie powoduje, że kondycja skóry się pogarsza, a przez to pojawiają się rozstępy i cellulit.
Bardzo ważne jest również źródło spożywanych produktów. Jeśli jemy kurczaka, to zwracajmy uwagę na to, czy był to kurczak z wolnego wybiegu, a może był odżywiany sterydami i lekami? Kiedy nie mamy pewności co do pochodzenia produktu, wybieramy mięsa „bezpieczniejsze”, których hodowcy na pewno nie faszerują sterydami. Mowa tu i indykach lub gęsiach. Częściej sięgajmy też po cielęcinę i jagnięcinę.
2. Zażywamy ruchu
Ważne jest nie tylko samo schudnięcie, ale i utrzymanie dobrej wagi przez kolejne miesiące. Dlatego niezależnie od naszej motywacji, zadbajmy o formę, wprowadzając do swojego życia więcej ruchu. Banał? Być może, ale w praktyce w ciągu dnia wielu osobom ciężko jest znaleźć nawet 10-15 minut na regularne ćwiczenia fizyczne. Warto jednak przemóc się i zmusić chociażby do joggingu w ulubionym parku dwa razy w tygodniu, codziennych spacerów zamiast jeżdżenia do pracy samochodem lub wyjścia na basen. Możliwości jest wiele, wystarczą odrobina dobrej woli i wytrwałość. A po miesiącu na pewno odczujemy różnicę – zarówno w jakości życia, jak i wyglądzie sylwetki.
3. Obkurczamy rozstępy
Rozstępy pojawiają się np. na biodrach i udach (nawet u bardzo młodych i szczupłych dziewczyn) lub też na brzuchu czy piersiach np. po porodzie. W obydwu przypadkach stosowanie kremów niestety nie da pożądanego efektu.
„Jeśli koniecznie chcemy stosować kremy, wybierajmy zamiast nawilżających, te z dodatkami masła i olejków, które tworzą warstwę lipidową na skórze. Warto mieć jednak świadomość, że rozstępy są bardzo trudne do leczenia i nie da się ich wyleczyć kremami” – przyznaje doktor Brumer. „Aby je widocznie obkurczyć, potrzeba szybko reagować nowoczesną terapią. Przy czym tylko świeże, jeszcze czerwone rozstępy można całkowicie usunąć. Najczęściej stosuje się terapię skojarzoną, dobraną do indywidualnych potrzeb pacjentki lub pacjenta, ponieważ problem rozstępów dotyka także mężczyzn. Najlepszy moim zdaniem jest laser frakcyjny nieablacyjny, który usuwa nieprawidłowe włókna kolagenowe i obkurcza rozstępy, przebudowując je w kierunku naturalnego wyglądu skóry.”
Innymi rozwiązaniami są: serie dostosowanych do skóry pacjenta peelingów, ostrzykiwanie newralgicznych miejsc preparatami do mezoterapii, które rewitalizują i stymulują skórę do odnowy lub terapia komórkami macierzystymi vel. regeneracyjnymi. Należy jednak uzbroić się w cierpliwość, ponieważ zredukowanie rozstępów będzie widoczne dopiero po wykonaniu serii co najmniej 5 zabiegów w przeciągu 2-3 miesięcy.
4. Mówimy stop cellulitowi
Cellulit to zwłóknienia w tkance łącznej, które tworzą pomarańczową skórkę. Powodują one zaburzenia w krążeniu limfatycznym i w procesie przemiany materii. Przypadłość dotyka zarówno osoby otyłe, jak i szczupłe. Powstawaniu cellulitu sprzyjają bowiem genetyczne skłonności, poziom żeńskich hormonów estrogenów lub nieprawidłowe mikrokrążenie krwi, sprzyjające zastojom i obrzękom.
W pierwszej, początkowej fazie (kiedy na pierwszy rzut oka cellulitu nie widać, a jest zauważalny dopiero po „ściśnięciu” palcami skóry), możemy ratować się najprostszymi domowymi trickami. Dobry jest naprzemienny prysznic połączony z masowaniem skóry rękawicą i regularne stosowanie peelingu kawowego. Kiedy jednak rozwój cellulitu przechodzi w drugą, widoczną fazę lub trzecią, najbardziej zaawansowaną (efekt pomarańczowej skórki, głębokie guzki), wtedy leczenie jest już trudniejsze. Próbuje się zatem różnych zabiegów medycyny estetycznej, takich jak endermologia czy mezoterapia.
Zdaniem dr Brumer, żadna z nich nie jest jednak równie skuteczna jak karboksyterapia, czyli terapia tzw. „cudownym gazem”. Dlaczego? Ponieważ zabieg nie tylko likwiduje cellit, ale i napina skórę, pobudza krążenie oraz oczyszcza i dotlenia.
5. Napinamy wiotką skórę
„Karboksyterapia polega na wstrzykiwaniu dwutlenku węgla (CO2) w poszczególne partie skóry” – wyjaśnia dr Urszula Brumer. „Jest to terapia bodźcowa, czyli pod wpływem CO2 stymulujemy procesy regeneracyjne i naprawcze w tkance. Dochodzi też do szybkiej eliminacji toksyn.”
Dodatkowo karboksyterapia ma działanie przeciwobrzękowe i przeciwzapalne. Skóra staje się jakby „wyprasowana”, odświeżona i napięta. Wraca jej naturalny koloryt. Zabieg jest całkowicie bezpieczny i pozbawiony działań niepożądanych. Podany podczas terapii dwutlenek węgla jest transportowany do płuc i wydalany z wydychanym powietrzem. Aby efekty były bardziej widoczne, karboksyterapię można stosować w terapii skojarzonej, łącząc ją z mezoterapią lub z zabiegiem z użyciem nici samowchłanialnych, które ładnie modelują opadającą skórę w tak zwanych „trudnych miejscach” np. na wewnętrznej stronie ud lub wewnętrznej stronie ramion (gdzie z wiekiem powstają ciężkie do usunięcia „motylki”).