Im dłużej kogoś znamy, tym silniejsze jest nasze przekonanie, że możemy przeniknąć jego odczucia, myśli oraz motywy postępowania. Mylimy się.
Tekst: Sylwia Skorstad
„Nie polubił mojej nowej fryzury, bo chciał wziąć odwet za to, że niedawno zwróciłam uwagę na jego rosnącą łysinę” – myśli żona, a prawda jest taka, iż jej nowe uczesanie prezentuje się mniej korzystnie od poprzedniego. „Wstała wcześniej ode mnie i posprzątała kuchnię, by pokazać mi, że robię w domu za mało” – myśli mąż, choć żona zwyczajnie nie miała ochoty spać, a kuchnię posprzątała, bo przeszkadzał jej nieporządek.
Terapeuta rodzinny, doktor Jeffrey Bernstein ze Stanowego Uniwersytetu Albany, od ponad dwudziestu lat wsłuchuje się w zwierzenia par i twierdzi, że domyślanie się motywów drugiej strony, to zwykle misja z góry skazana na niepowodzenie. Kiedy chodzi o drogie nam osoby, to przeceniamy swoją zdolność do domyślania się motywów ich postępowania.
Zmyślona rzeczywistość
W dziedzinie rozpoznawania emocji ludzki mózg potrafi bardzo wiele. Z samej komunikacji niewerbalnej, czyli tonu głosu, gestykulacji, rytmu oddechu oraz sposobu ułożenia ciała rozmówcy, jesteśmy w stanie odczytać nastrój i z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć temperaturę emocjonalną relacji na najbliższe kilka minut. Przeciętna kobieta jest w tej sztuce bardziej biegła od przeciętnego mężczyzny. Niestety, kiedy chodzi o bliskie relacje, wszyscy mamy tendencje do nadinterpretowania odbieranych sygnałów. Zwykle dlatego, że przeceniamy znaczenie własnej roli w budowaniu czyjegoś nastroju. Umiemy powiedzieć, jak ktoś się czuje, ale to nie daje nam wiedzy, dlaczego tak jest.
Kiedy próbujemy odgadnąć motywy kierujące naszymi najbliższymi, mieszamy własne lęki, obawy i życzenia z rzeczywistością. Nie mamy narzędzi pozwalających nam oddzielić jedno od drugiego. Każdy z nas jest zanurzony głęboko w swoim psychicznym wszechświecie i projektuje to na innych. Szczególnie kiedy z jakiegoś powodu tracimy pewność siebie, zaczynamy szukać u otoczenia oznak dezaprobaty. Nawet błahe pytanie „Która jest godzina?” potrafimy zinterpretować jako przytyk. Bo może chodzi o to, że jest za późno lub za wcześnie albo o to, że powinniśmy komuś kupić zegarek?
Prosto z mostu
Zamiast się domyślać, najlepiej porozmawiać, twierdzi doktor Bernstein. W ten sposób, co prawda, nie uzyskamy odpowiedzi na wszystkie dręczące nas pytania („Czy on mnie wciąż kocha?”, „Czy ma do mnie jakąś ukrytą pretensję, z której istnienia może nawet nie zdaje sobie sprawy?”), ale prowadząc wewnętrzne dialogi z samą sobą również nie zaspokoimy ciekawości. Zamiast pytać „Czy ty aby czasem nie milczysz dzisiaj, bo jesteś zły, że wczoraj nie chciałam pójść na obiad do twoich rodziców”, lepiej zadać pytanie otwarte: „Jaki masz nastrój?”. Zamiast „Czy jesteś od rana miły, bo wieczorem chcesz wyskoczyć gdzieś z kolegami?” lepiej postawić pytanie o jego plany na wieczór. Nie sugerujmy odpowiedzi, bo mężczyźni, mniej od nas biegli w dziedzinie analizowania własnych emocji, są gotowi przyjąć pierwsze z brzegu rozwiązanie, byle uniknąć konfliktu.
Jeffrey Bernstein ma dla par dobrą radę: nie próbujcie się domyślać, co i dlaczego partner odczuwa, tylko zapytajcie go o to. Naprawdę warto rozmawiać.