Zostałaś zdradzona i czekasz na przeprosiny z głębi serca? Możesz się rozczarować. Osoby, które dopuściły się zdrady, wykonują ciężką pracę psychiczną, by przekonać się, iż było to moralnie usprawiedliwione bądź mało istotne.
Wszyscy lubimy mieć o sobie dobre zdanie. Jeśli poczucie winy zaburza nam pozytywny obraz własnej osoby, wykonujemy żmudną podświadomą pracę, by się go pozbyć. Sytuacja, w której zestawiamy dwa niepasujące elementy: „jestem osobą dobrą” oraz „dopuściłem się zdrady, oszukałem kogoś zaufanego, zadałem komuś ból” jest psychicznie tak niekomfortowa, że mało kto potrafi ją znieść. Ci najbardziej dojrzali próbują się z nią uporać na drodze racjonalnej, czyli przeprosić i spróbować zadośćuczynić krzywdzie lub po prostu zaakceptować konsekwencje. Ale większość z nas w takiej sytuacji kieruje całą energię na budowanie systemu iluzorycznych usprawiedliwień.
Joshua D. Foster i Tiffany A. Misra z Uniwersytetu Północnej Alabamy stworzyli interesujący eksperyment pozwalający zbadać uczucia osób dopuszczających się zdrady. Jego opis umieścili w „Journal of Social and Personal Relationship”. Dzięki sprytnej sztuczce mogli wysłuchać usprawiedliwień osób, które znalazły się w grupie niewiernych.
Okazało się, że większość z tych, którzy zdradzili, próbuje wszelkimi sposobami zminimalizować znaczenia swojego czynu. „To nie miało dużego znaczenia.”, „Zwykle tak się nie zachowuję.”, „To był tylko jednorazowy wyskok.”, „Właściwie to już tego nie pamiętam.”, „Nikt o tym nie wiedział, więc nic złego się nie stało” – to najczęstsze komentarze.
Co ciekawe, te same osoby potępiały zjawisko zdrady w ogóle. Zdawały sobie sprawę, że zdrada jest dla związków niszcząca i same nie chciały być zdradzone przez partnera.
Gimnastyka moralności
Kolejny popularny rodzaj tłumaczeń łączy się z przerzuceniem odpowiedzialności na osobę, z którą dokonał się akt zdrady. „To nie byłem ja, jej uroda mnie opętała”, „To było jak piorun z jasnego nieba, nie mogłem się oprzeć”, „Normalnie bym tego nie zrobił, ale byliśmy dla siebie stworzeni.”, „To był najbardziej seksowny facet, jakiego spotkałam”.
I wreszcie wielu niewiernych tłumaczy się, uwypuklając wady zdradzonego partnera. „Nasze życie seksualne nie było wtedy udane.”, „Nie dogadywaliśmy się.”, „Nie jestem taka pewna, czy on też kogoś nie miał.” Osoby niewierne, choć teoretycznie wiedzą, iż zdrada nie naprawi kryzysu w związku, po zdradzie zaczynają uznwać takie tłumaczenia za racjonalne.
Wszyscy mamy zadatki na mistrzów samooszukiwania się, gdy idzie o racjonalizowanie naszych błędów. Dlatego warto mieć obok siebie przyjaciół. Takich, którzy potrafią powiedzieć prawdę i posłać nas po rozum do głowy.