Toksyczne relacje partnerskie wpływają negatywnie na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Dlaczego więc w nich tkwimy?

Tekst: Sylwia Skorstad

Kiedy w związku coś się psuje, warto nad nim popracować, czyli zastanowić się, co nie działa i dlaczego. Jeśli oboje partnerów ma wolę do zmiany, uznaje rozmowy za ważny instrument budowania relacji i mimo różnic zachowuje do siebie szacunek, związek ma duże szanse na sukces. Jednak nie wszystkie układy międzyludzkie są dla nas dobre. Niektóre relacje sprawiają, że zamiast bliskości, partnerstwa i bezpieczeństwa odczuwamy samotność, niepokój i strach przed przyszłością. Są takie związki, które dzień po dniu zabijają w nas samodzielność, poczucie własnej wartości, kreatywność, odwagę lub inne istotne cechy. Dlaczego zatem nie uciekamy przed nimi, gdzie pieprz rośnie?

Odpowiedzi na to pytanie udziela doktor psychologii Jeffrey Bernstein, który od trzydziestu lat pracuje jako terapeuta i coach. W swoim najnowszym artykule na ten temat przedstawia trzy najczęściej spotykane powody, dla których ludzie trzymają się niszczących ich relacji partnerskich:

Obawa przed samotnością

Strach przed życiem w pojedynkę jest najczęstszą przyczyną trwania w niesatysfakcjonujących lub mało satysfakcjonujących związkach. Żywiąc przekonanie, że egzystencja singla byłaby trudna do zniesienia, tracimy z oczu istotny fakt – życie w pojedynkę może nas najlepiej przygotować do rozpoczęcia zdrowej i trwałej relacji z drugim człowiekiem. Niestety, przyznanie się przed sobą, iż tkwimy w toksycznej relacji z powodu strachu przed samotnością to jedna z najtrudniejszych prawd, jakie możemy sobie powiedzieć. Pozostawia nas bezradnymi i bardziej samotnymi niż kiedykolwiek wcześniej. Jednocześnie, to jedyna droga, by wyjść z zaklętego koła strachu.

Poczucie, że nie zasługujemy na więcej

Jedyną osobą, która decyduje o twojej wartości, jesteś ty. Przekonania, że coś znaczysz i zasługujesz na dobre rzeczy, nie da ci w prezencie nikt z zewnątrz. Przyjaciel, partner czy rodzeństwo może nam pomóc w budowaniu własnej wartości, ale dopóki sami nie czujemy, że jesteśmy wartościowi, ciepło innych będzie tylko plastrem przykładanym na trudno gojącą się ranę.

Dla osób niepewnych siebie i wewnętrznie skupionych na własnych słabościach bycie w związku, nawet najbardziej toksycznym, jest rodzajem tarczy. Ma udowadniać, tak samo innym, jak i samemu sobie, że jednak nie jest tak źle. W rzeczywistości jednak w niczym nie pomaga, a niekiedy przeszkadza w dostrzeżeniu tego, co jest naprawdę istotne – własnej wartości.

„Lepszy rydz niż nic”?

Kolejny czynnik sprawiający, iż tkwimy w nieszczęśliwych relacjach partnerskich, to przekonanie, że choć nasza „druga połowa” nie jest idealna, to jednak zaspokaja niektóre z naszych potrzeb. „Może nie mówi czułych słów, ale przynajmniej umie skonfigurować mój telefon. Może za dużo krytykuje, ale płaci domowe rachunki. Może za bardzo skupia się na sobie, ale przynajmniej jest dobry w łóżku. No tak, zdradza mnie, ale dla dzieci nie jest taki zły?” Znasz to?

Ten rodzaj myślenia to rodzaj sabotowania samej siebie. Tak, partnerstwo to zawsze sztuka kompromisu i faktem jest, że nigdy nie znajdziemy partnera idealnego, tak samo, jak i my sami nigdy nie sięgniemy ideału. Bywa, że posuwamy się za daleko, idąc na kompromis w sprawach, które są kluczowe dla naszego psychicznego dobrostanu. Godząc się na przekraczanie kolejnych granic, tracimy po trochu szacunek do siebie.

Cudu (prawie na pewno) nie będzie

Jeffrey Bernstein podkreśla, że doświadczając trudności we wzajemnych relacjach, partnerzy zawsze powinni dać sobie szansę na zmianę. Jeśli jednak ukochany nie wyraża woli do poprawienia sytuacji, praktyka pokazuje, że prawdopodobnie nigdy tego nie zrobi. Lepiej nie będzie, najlepsze już było w fazie poznawania się i zakochania. Kto od dawna czuje się w związku nieszczęśliwy, poniżany czy narażony na niedojrzałe zachowania, ten nie powinien liczyć na cud.

Toksyczne relacje nie pozostają bez wpływu na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne, są przyczyną stresu, nawracającego niepokoju, a czasem stanów depresyjnych. Cena, jaką za nie płacimy, zwykle jest dużo wyższa, niż mamy odwagę przyznać

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.