Asertywność to pojęcie aktualnie bardzo popularne, ale jednocześnie bardzo różnie postrzegane. Dla części ludzi, asertywność to walka o swoje prawa, dla innych umiejętność mówienia „nie”, a dla jeszcze innych to coś, co mają ludzie dynamiczni przebojowi i idący do celu bez względu na przeszkody.

 

Czasem można usłyszeć, że ktoś powinien być bardziej asertywny (sąsiadka na przykład, bo ten mąż to jej ciągle na głowę wchodzi). Czasem ktoś wzdycha, że chciałby być bardziej asertywny, bo nie musiałby wtedy zostawać w pracy po godzinach.  Asertywność w potocznym postrzeganiu wydaje się być czymś w rodzaju magicznej różdzki, która pozwala dostawać to, co się chce. Być silnym, zdecydowanym, idącym do przodu (jak trzeba to jak czołg).

I zdarza się słyszeć (wcale nie tak rzadko) komentarze: „Proszę pani, wysłaliśmy kilka osób na kurs asertywności i nigdy więcej. Wytrzymać z nimi się później nie dawało”.

Czym więc właściwie jest asertywność? I dlaczego potoczny wizerunek tego pojęcia często jest najbliższy egoizmowi? I skąd się biorą obawy, że gdy ktoś stanie się bardziej asertywny to oznacza, że nie będzie się już liczył z otoczeniem? Zachowania ludzi w relacjach można podzielić na agresywne, uległe i asertywne.

 

W reakcjach naszych przodków dominującą rolę przystosowawczą odgrywał syndrom „uciekaj albo walcz”. Jeżeli nasz przodek ocenił zagrożenie jako silniejsze od niego i możliwość wygrania pojedynku wydawała mu się wątpliwa (np. sam na sam z tygrysem), to w celu ochrony życia mobilizował wszystkie siły organizmu do reakcji „Uciekaj”. Jeżeli zaś szanse wygranej były ocenione jako prawdopodobnie wysokie  (tygrys, co prawda taki sam, ale obok przodka jeszcze dziesięciu sąsiadów z maczugami) to realizował program „Walcz”. Uciekaj abyś przeżył. Walcz abyś zdobywał.
W sytuacji zagrożenia automatycznie mobilizował się także organizm, w taki sposób, aby ułatwić realizację wybranej opcji. Podnosił się poziom adrenaliny, zwiększało się wydzielanie czerwonych ciałek – co ułatwiało krzepnięcie krwi w przypadku zranienia, rósł poziomu cukru, – dzięki czemu organizm miał więcej energii, wzrastała ilość białych ciałek – co ułatwiało zwalczenie możliwej infekcji, oczy przystosowywały się do widzenia na odległość, ciało mocnej pociło się – aby utrudnić schwytanie przez przeciwnika, oddech był szybszy i głębszy, wzrastało tempo pracy serca i odporność na ból itp.
Dzięki takiemu dostosowaniu fizjologicznemu mogliśmy biec szybciej i dłużej, nie odczuwać bólu, mieć więcej energii do walki lub ucieczki. Taka sama reakcja fizjologiczna funkcjonuje w nas do tej pory. Reakcja uciekaj lub walcz jest reakcja naturalną. Jest reakcja dostosowawczą i pozwala przetrwać w środowisku fizycznego zagrożenia. I pojawia się w nas naturalnie, gdy czujemy się zagrożeni.

I dzieje się to także współcześnie pomimo tego, że współczesne warunki społeczne stawiają przed nami zupełnie inne wyzwania niż te z którymi mieli do czynienia nasi przodkowie. Z punktu widzenia reakcji organizmu nie ma znaczenia czy walczymy z tygrysem czy mamy trudną rozmowę z szefem, utknęliśmy w korku czy nie możemy załatwić sprawy w urzędzie skarbowym. Uciekaj albo walcz.

 

Samoczynnie rośnie poziom adrenaliny i pojawiają się kolejne reakcje fizjologiczne. I dzieje się tak, pomimo tego, że ta reakcja jest we współczesnym świecie społecznym w większości przypadków mało adekwatna. Podczas spotkania zarządu czy rozmowy ze współmałżonkiem mało efektywnie było by uciec lub walczyć. Podczas egzaminu również nie czujemy się komfortowo, gdy zaczynamy się intensywnie pocić lub serce wali nam tak, że mamy wrażenie, ze wszyscy dookoła je słyszą.

Ale: Walcz albo uciekaj. Jeżeli możesz to się podaj. Przetrwaj. I tak reagujemy naturalnie.

 

Jednak sytuacje, w jakich znajdujemy się we współczesnym świecie wymagają stosowania szerszego zakresu strategii postępowania niż tylko reakcje czysto biologiczne. Reakcja „uciekaj lub walcz” w świecie społecznym przekłada się na wszystkie zachowania gdzie interesy jednej strony są osiągane kosztem drugiej. I tak:

Zachowanie agresywne jest wtedy, gdy ktoś dba wyłącznie o własne interesy nie licząc się z interesami drugiej strony. I nie jest to tylko krzyk czy przemoc fizyczna, ale również narzucanie swoich poglądów, złośliwości, nie liczenie się z zasadami społecznymi, robienie czegoś czyimś kosztem.

Zachowanie uległe jest wtedy, gdy ktoś wbrew swoim chęciom dba o cudze interesy kosztem własnych. Nie oznacza to sytuacji, gdy ktoś rezygnuje z własnych korzyści, aby zrobić coś dla innych. Ale sytuację, gdy ktoś rezygnuje z czegoś z poczuciem krzywdy.

 

Zarówno uległa jak i agresywna strategia postępowania oznacza czyjaś stratę.

Harmonijne współistnienie w środowisku społecznym wymaga strategii, która pozwala dbać o własne interesy nie naruszając praw innych ludzi. Strategii, która pozwalają osiągnąć wynik win-win. Ja wygrałem i Ty wygrałeś.

 

Wymaga to budowania umiejętności interpersonalnych i negocjacyjnych, które nie były konieczne naszym przodkom. Umiejętności określania swojego terytorium, i zakresu, w jakim możemy się poruszać nie naruszając przestrzeni innych. Taką postawą jest właśnie asertywność. W przeciwieństwie do agresji i uległości jest to umiejętności nabyta. Umiejętność społeczna. Umiejętność, która jako jedyna z trzech strategii pozwala budować relacje partnerskie. Bo zachowanie asertywne jest wtedy gdy ktoś dba o własne interesy uwzględniając interesy drugiej strony. Asertywności to budowanie takich relacji z innymi, które opierają się na szacunku dla siebie i szacunku dla innych. Relacji, w których:

•    szanujemy własne granice i nie godzimy się na ich przekraczanie, ale jednocześnie
•    szanujemy cudze granice i też ich nie przekraczamy.

 

Jeżeli konkretnie, ale grzecznie zwracam uwagę kasjerce, że w wydanej reszcie brakuje 2 złote, jestem asertywna. Jeżeli krzyczę na nią i ją poniżam, nie jest to zachowanie asertywne. Tylko agresywne. Jeżeli nie zwracam jej uwagi, że wydała mi za mało, tylko dlatego że obawiam się jej reakcji, również nie zachowuję się asertywnie tylko ulegle. Jeżeli jednak nie zwracam jej uwagi, bo po prostu nie mam na to ochoty, to korzystam po prostu z mojego prawa do wyboru tego co robię.

Asertywność jest wtedy, gdy jasno komunikuję innym swoje potrzeby, ale też daję innym prawo do tego, aby mi odmówili. I również wtedy gdy sobie pozwalam na to, że mogę komuś odmówić. Znam swoje oczekiwania, wiem gdzie są moje granice. Znam swoje wady i zalety. To wrażliwość na otoczenie połączona z jasną świadomością siebie. Dzięki temu, że asertywność to umiejętność nabyta można się jej nauczyć. Dlaczego więc biorąc pod uwagę zalety asertywności jako strategii postępowania, kursy asertywności budzą często niechęć i obawę otoczenia? Każdy z nas ma dominującą strategię postępowania. Mamy większe skłonności, albo w kierunku zachowań uległych, albo w kierunku zachowań agresywnych.

 

Na kursy asertywności najczęściej trafiają osoby z tendencją do zachowań uległych. Osoby, które chcą się nauczyć bronić swojego terytorium, nauczyć odmawiać, dać sobie prawo do realizowania własnych planów. Najczęściej są to dla nich nowe i dopiero poznawane możliwości. W takiej sytuacji, (zakładając równocześnie, że dany kurs rzeczywiście dotyczył asertywności), może pojawić się efekt wahadła. Jeżeli wahadło trzymamy zbyt mocno wychylone w jedną stronę, to w momencie, gdy je puścimy wychyli się mocno w stronę przeciwną. I potrzebuje kilka lub kilkadziesiąt (zależnie od kąta wychylenia) swobodnych ruchów, aby mogło się ono znaleźć w pozycji centralnej. I dopiero wtedy może swobodnie i regularnie odchylać się w jedną i drugą stronę.
Osoby z tendencją do zachowań uległych mogą więc ucząc się asertywności wykazywać na początku tendencję do zachowań z drugiego końca skali tj. zachowań agresywnych. I dopiero oswojenie się z sytuacją pozwala nabrać wyczucia, co, kiedy i dlaczego.

Jeżeli ktoś jednak obawia się takiego efektu u siebie i jego wpływu na otoczenie, to może nabywać umiejętności zachowań asertywnych kroczek po kroczku i w swoim własnym tempie. Dzięki temu będzie to stabilna ewolucja. Drogowskazem czy z daną sytuacją czuję się dobrze czy jednak chciałabym poćwiczyć w niej zachowania asertywne mogą być własne emocje. Własne emocje są świetnym drogowskazem, jeżeli tylko pozwalamy sobie je poczuć. Czy w danej sytuacji czuję się wykorzystywana, czy robię to, bo tak wybrałam?

Jeżeli czuję się wykorzystywana i jednak coś z tym chcę zrobić, to kolejnym kroczkiem jest wymyślenie strategii jak tę sprawę załatwić:

  •  tak abym nie musiała robić tego, z czym się czuję źle, ale jednocześnie
  •  aby załatwić to bez naruszania terytorium drugiej strony

 

Gdzie i jak ustalić granicę własnego terytorium? Bo naruszanie cudzego terytorium jest dopiero wtedy, gdy ja naruszam czyjeś prawa, a nie wtedy, gdy stawiam znak STOP na moim. I jak ten znak STOP postawić, tak, aby był wyraźny i czytelny, ale aby jednocześnie nie stawiać od razu przy nim dział przeciwczołgowych.I tak kroczek po kroczku i we własnym tempie można budować swoją własną asertywność. W tempie jaki nam odpowiada. A warto, bo tylko asertywność buduje relacje oparte na zaufaniu. Relacje, w której o siebie dbamy i szanujemy nawzajem. Relacje partnerska. Bo tylko zachowania asertywne uwzględniają zarówno mnie jak i otoczenie. Dlatego warto być asertywnym nie tylko dla siebie, ale i dla otoczenia.

 

 

Małgorzata Walczak
www.coachingsystem.pl
Polskie Stowarzyszenie Coachingu i Rozwoju

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.