Wszyscy pamiętamy opisywany szczegółowo przez tabloidy rozpad małżeństwa Kingi Rusin i Tomasz Lisa. W ich związek wkroczyła przyjaciółka domu, a nawet świadek na ich ślubie, Hanna Smoktunowicz, dziś już pani Lis. Przyjaźń zamieniła się we wrogość. Nic dziwnego – trudno przejść do porządku dziennego nad podwójną zdradą doznaną od dwojga najbliższych osób, męża i przyjaciółki. Nie wiadomo, co gorsze…
Wydawać by się mogło więc, że z kochanką męża raczej nie można się przyjaźnić. Nawet, a może zwłaszcza, gdy wcześniej nic nas z nią nie łączyło, a teraz – o zgrozo – łączy mąż czy partner. Przecież to rywalka, główna przyczyna naszych cierpień, niszczycielka domowego ogniska, ostatnia zdzira, kobieta bez zasad, której życzymy wszystkiego najgorszego.
Ale dlaczego nasz mąż ją wybrał? Może jest do nas podobna, tylko np. młodsza? Co jest w niej tak pociągającego, że nasz facet się nią zainteresował? Wiele kobiet zrobi wszystko, by sprawdzić to osobiście.
– Kobietom, byłym żonom chodzi o jedno: chcą odpowiedzieć sobie na najważniejsze, najbardziej nurtujące je pytanie: „Co ONA w sobie ma takiego czego ja nie mam?” – potwierdza dr Tomasz Sobierajski z Uniwersytetu Warszawskiego. – Na początku próbuje jak najwięcej dowiedzieć się o tej kochance kanałami formalnymi i nieformalnymi. Ale jeśli nie znajduje odpowiedzi, to szuka dalej. Kiedy ciągle nie jest usatysfakcjonowana, decyduje się na najtrudniejszy krok. Postanawia zbliżyć się do kochanki i poznać ją „organoleptycznie”.
„Zaprzyjaźniłam się z kochanką swojego faceta – pisze na internetowym forum Konwalka. – Parę lat temu, mój jeszcze wtedy nie mąż, związał się dziewczyną. Ona nie wiedziała o mnie, ja się dowiedziałam o niej. Zaczęłyśmy rozmawiać. Po kilku zdaniach wiedziałam już, że jest to fantastyczna, młoda kobieta, z klasą. Taka, z jaką chciałabym się zaprzyjaźnić. I stało się. Wtedy, kiedy rozmawiałyśmy pierwszy raz, on już ją zostawił. Wszystko to jest cholernie zagmatwane. Byłyśmy obie w związku z tym samym facetem w tym samym czasie, ale w błogiej nieświadomości o swoim istnieniu. Potem on ją zostawił, potem ja się dowiedziałam o wszystkim, potem on się wyparł, potem przyznał, ja ją znalazłam, dowiedziałam się szczegółów, wkurzyłam się nieziemsko i morze łez wylałam, po czym chłopa zostawiłam w cholerę. A my wciąż gadałyśmy i gadałyśmy. Najpierw o nim – bolało jak nie wiem co. Potem o sobie. O życiu. Znowu o nim i …. jakoś tak… Nie miałam powodów, żeby laskę od czci i wiary odżegnywać, nie była winna niczemu.
Od tamtego czasu minęło pięć lat. My jesteśmy małżeństwem, tamta dziewczyna wyszła z mąż i wciąż ze sobą mamy kontakt. Jest naprawdę interesująca, cholernie bystra, śliczna, jakaś taka… nie dziwię się w sumie, że z nią był. Istotą tej sprawy jest to, że ta wirtualno – telefoniczna znajomość przetrwała do dziś. Ona, „ta trzecia”, jest właśnie taka, jak myślałam – wyjątkowa. Obie, na swój sposób, cieszymy się, że się znamy. I nikt nam nie wierzy, że się lubimy. Wiarołomny facet, którego omal nie zabiłam po tej historii i demonstracyjnie zostawiłam, okazał się być kimś, bez kogo nie umiem żyć. Dlatego pozwoliłam mu wrócić. Jesteśmy – jak na razie – cholernie udanym małżeństwem. Ale nie chcę się już z nikim nowym zaprzyjaźniać”.
Inna kobieta, Teresa, też przyjaźni się z byłą kochanką swojego męża – z tą różnicą, że owa kochanka nie była za „jej kadencji” tylko w czasach, gdy jej obecny mąż był żonaty z pierwszą żoną. Skomplikowane, wiem…
Inny przykład: Beata przyjaźni się z Violą, z którą jej mąż zdradził swoją pierwszą żonę. Z żoną się rozwiódł, ale potem Viola zdradziła jego. Rozstali się, ale znajomość została, więc gdy pojawiła się Beata, zaakceptowała Violę z dobrodziejstwem inwentarza. – Może ktoś nazwać mnie naiwną, czy nawet głupią, ale ufam im, że więcej na siebie nie spojrzą tak, jak kiedyś, ani każde z osobna na inną osobę. Doświadczyli już, jak się kończą takie historie. Dla mnie było minęło.
Wróg, ale swój? – strategia przetrwania
Dlaczego przyjaźnimy się z rywalkami? Czy nie jest to po prostu strategia przetrwania? Oswojona, zaprzyjaźniona rywalka jest pod naszą kontrolą. Zaangażowana emocjonalnie w relację z nami, nie zrobi nam świństwa – tak myślimy. Czy naprawdę ufamy naszemu mężowi? Czy naprawdę ufamy swojej „przyjaciółce”? Co myślimy o sobie, skoro nie dopuszczamy do myśli choćby cień zagrożenia? Czy to nie wynika z naszej niepewności? Z niskiego poczucia własnej wartości, atrakcyjności?
W ramach zdrowych relacji społecznych na przyjaźń z kochanką nie ma miejsca. Takie „naiwne” żony są obiektem drwin: „To może pozwól mu na więcej, znajdzie ci jeszcze kilka przyjaciółek, skoro ma do tego tak dobra rękę”, „Urzekła mnie twoja historia. Idź do Drzyzgi i opowiedz o tym Polakom” – kpią na forum pod wypowiedzią Konwalki internauci.
Dr Tomasz Sobierajski, socjolog: – Zdradzona kobieta jest zraniona, ta rana goi się bardzo długo, a kontakt z kochanką męża ociera się o pewną patologię i mówienie tu o przyjaźni jest kompletnie nieuzasadnione, choć niektóre kochanki naiwnie łapią się na ten lukier licząc, że zbudują jedną, wielką, wspaniałą rodzinę. Bez szans. Pod lukrem zawsze kryje się jad.
Kobiety, które zaprzyjaźniają się z rywalkami, bronią swojej strategii twierdząc, że to świetne panaceum na ewentualne kolejne skoki w bok ukochanego. Zazwyczaj mąż, który dowiaduje się, że obie jego ukochane żyją w przyjaźni, węszy w tym nie lada pułapkę i ma się bardzo na baczności. Mąż Konwalki uważa wręcz, że taka przyjaźń jest niemożliwa i niemoralna!
Popatrz jak się kochamy! – strategia odstrasznia
Zupełnie inną perspektywę przedstawia historia Joanny: jest mężatka od ponad 25 lat, ma dwoje dorosłych, już po studiach dzieci. Mąż często wyjeżdżał i wyjeżdża na różne szkolenia, sympozja i zjazdy, bo jest naukowcem, za kiepskie zresztą pieniądze. Joanna, żeby utrzymać dom, pracowała zawsze w kilku miejscach, brała do domu prace zlecone, no i wychowywała dzieci. Dziś myśli, że przez ten nadmiar zajęć, być może zaniedbała męża. Bo po 15 latach małżeństwa wyczuła, że coś jest nie tak. – Każda kobieta, która kocha swojego męża, pozna po nim czy ma kogoś – mówi Joanna. – Postarałam się poznać jego przyjaciółkę. Zaprzyjaźniłam się z nią. Kosztowało mnie to dużo różnych zabiegów, ale wciągnęłam ją w nasze życie. Gdy się dowiedziała, że mój mąż jest jej przyjacielem, przeżyła szok – zaprosiłam ją do siebie po kilkumiesięcznej znajomości do naszego domu. Poznała nasze dzieci, ich stosunek do ojca. To ją od niego odepchnęło.
Ta przemyślana, przeprowadzona z zimną krwią taktyka, zadziałała. Zaprzyjaźniona kochanka wycofała się z gry. Jednak nie zmieniło to natury męża Joanny, szukał poza domem dalej. O kolejnej kochance dowiedziała się dwa lata temu. – Zrobiłam to samo – mówi. – Było nieco trudniej, bo ta kobieta jest ode mnie młodsza, przypomina urodą mnie sprzed 10 lat.
Mąż Joanny, po wcześniejszych doświadczeniach uprzedził kochankę w mailu: „Joanna na pewno Cię znajdzie, owinie wokół palca, sprawi, że będziecie najlepszymi koleżankami, uważaj”. Kocham mojego męża – mówi Joanna. – Jest wspaniałym kochankiem, dobrym ojcem i dobrym człowiekiem, ale dziś już mi tak nie zależy, aby zatrzymać go przy sobie. Jestem wypalona, nie mam sił. Dzieci, dla których walczyłam o pełną rodzinę są już dorosłe. Może ja tez mam jeszcze szansę ułożyć sobie życie?
Teraz ja zrujnuje Twoje życie! – strategia odwetu
Inną strategią zaprzyjaźniania się byłej żony z obecną partnerką męża jest chęć odwetu – „zrujnowałaś moje życie, teraz ja zrujnuję Twoje”: – Ktoś zaczął motać w moim życiu – pisze na internetowym blogu Majka. – Ma do tego prawo. Ja też jej pomotałam jakiś czas temu i zemsta w jej przypadku nie zdziwi mnie. Tylko po co przez ostatnie 3 miesiące udaje moją…hmmmm przyjaciółkę? Zwierza mi się z bardzo prywatnych spraw, powierza bardzo ważne tajemnice, o których nikt inny nie wie. Przed całym światem ukrywa mnóstwo faktów, a mi to wszystko opowiada ze szczegółami. Po co? Gdybym je puściła w obieg, miałaby sporo problemów. Ja milczę jak grób. A wystarczyłoby odezwać się do jej męża i byłoby po Niej. Kiedyś wyrządziłam jej krzywdę, która nas na siebie nakierowała. Poznałyśmy się nawet osobiście. Spojrzałyśmy sobie w oczy. Okoliczności były fatalne.
No ale… Okazało się, że dobrze nam się rozmawia i to, co było złe nie ma wpływu na nas. Ja tak myślałam, a Ona… Nie wiem. Ostatnio zaczęła rozmawiać z Piotrem. Chyba chce mnie w jego oczach oczernić. Przywołuje wspomnienia, które najbardziej Jego bolą. Potem zaczynają się nieprzyjemne rozmowy w moim związku. On chce kolejnych wyjaśnień, wałkujemy od nowa temat, który u mnie wywołuje obrzydzenie do samej siebie, a u Niego cierpienie… Po co NAM to? Po co znowu wracać do czegoś, co jest już historią? Po co ma to źle na NAS wpływać? I tak mamy mało czasu dla siebie, a szkoda tracić go na smutne tematy o przeszłości, która już nie ma znaczenia. Niby rozumiem, że chce wyjaśnień, że chce wiedzieć WSZYSTKO… Według mnie wie wszystko. Wie ode mnie. A Ona opowiada mu, jak to było z Jej punktu widzenia. Z punktu widzenia zdradzanej żony. Oczywiście, Jej wizja jest inna niż moja. Wbija w nasz związek szpilki, jedną po drugiej. Podważa zaufanie i, świadomie bądź nie, rujnuje to co My mozolnie budujemy każdego dnia. Ja nie mam prawa głosu. Byłam tą złą, która wplątała się w czyjeś małżeństwo. Wiem. Zrobiłam źle. Dziś żałuję tego bardzo. Pewnie jeszcze niejednego posta wypłaczę na ten temat. Pewnie jeszcze nie raz poniosę tego konsekwencje. Zastanawiam się, czy zdradzona żona może być w dobrej komitywie z kochanką męża, czy raczej ja jestem naiwna wierząc, że może…? Czy zdradzana żona ma prawo byłej kochance swojego męża opowiadać, jak teraz bardzo nie kocha męża, jak nim gardzi, jak czeka na jego jeden mały błąd, by się rozwieść i jak mu rogi przyprawia, jednocześnie mojemu mężczyźnie opowiadając jaka to ja byłam zła, jak Go oszukiwałam i jak dobrze wraz z jej mężem bawiłam się ich kosztem…? Ironia, prawda? Ja teraz buduję swój uczciwy świat, z którego jestem dumna, i w którym jestem szczęśliwa. A ona rujnuje doszczętnie swój świat, jednocześnie mimowolnie zahaczając swoją łapą o mój…O co chodzi?
Żona żyje z kochanką w przyjaźni z zemsty – twierdzi Elzbieta – bo tylko ona wie, jakim jej mąż jest marnym mężem i tym samym kochanka wybawia ją z kłopotu i automatycznie bierze go na siebie.
To chyba prawda. Znam dwie panie, które wpadają czasem na siebie, gdy robią zakupy – mieszkają w tej samej dzielnicy. Mają sobie za każdym mnóstwo do powiedzenia. Tematem nieodmieniie od wielu lat jest ich mąż. Kiedyś Joli, dziś Moniki. Niewyczerpane źródło pogawędek dwóch, świetnie rozumiejących się kobiet. Gdy Monika narzeka na Pawła, Jola kiwa głową ze zrozumieniem: „tak, tak, znam to”, „jak byliśmy razem też tak robił”. A w duchu myśli sobie: „jakie to szczęście, że pojawiła się Monika i ja już nie muszę go znosić”.
Tak więc czy naprawdę można się przyjaźnić z kochanką swego męża? Dr Tomasz Sobierajski, socjolog, rozwiewa wątpliwości: Byłe żony wychodzą z inicjatywą przyjaźni z własnej, chorej ciekawości, której i tak nie zaspokajają. Jest tylko jeden moment, w którym obie Pani mogą się naprawdę zaprzyjaźnić. To wspólny wróg, a nim może się stać kolejna kochanka ich faceta.
Renata Mazurowska
www.wpelnidnia.pl
http://bliskoniezablisko.pl