Wspominam o Freudzie w felietonie dla kobiecego portalu z konieczności, bo… nie zasłużył się on dobrze kobietom.
Chociaż o naszej płci mówił, że to „nieznany ląd” i we „Wstępie do psychoanalizy” przyznał się, że „Po trzydziestu latach badań nad duszą kobiety, nie potrafi odpowiedzieć na pytanie , czego pragnie kobieta” nie przeszkadzało mu to, by uważać, że „normalna kobieta” nie powinna pragnąć niczego więcej niż męża, domu i dzieci, spełniać się inaczej mogą chcieć tylko te z „kompleksem męskości”.
Freud – odkrywca podświadomości
Może gdyby nie naginał badań nad kobietami (cierpiącymi zresztą na nerwice i inne zaburzenia psychiki) do swojej teorii, lepiej by je rozumiał i nie sądził, iż „bierność, masochizm i narcyzm są najbardziej znamiennymi biologicznie cechami kobiet” („Totem i tabu”). Jednak to on pierwszy mówił, że psychika człowieka to nie tylko świadomość, ale i podświadomość, no i jak nikt inny jest z tym pojęciem kojarzony. Nie lubię Freuda i nie wierzę w psychoanalizę. Jednak to on zainspirował innych badaczy Zachodu do zajmowania się podświadomością.
Jung – odkrywca podświadomości nieświadomej
Karl Jung, początkowo uczeń Freuda poszedł dalej i głosił, że jednostkowa podświadomość ludzka jest częścią wielkiej podświadomości zbiorowej, wysyła do niej wszelkie własne informacje, ale także może korzystać z tego wielkiego „magazynu” za pomocą synchronii – swoistego podłączenia. Intuicyjne, często niejasne sformułowania i poglądy Junga, dziś potwierdzane są prze różnych badaczy, także fizyków kwantowych. Nie tylko zresztą jego, także mistyków. Doktor Wayne Dyer recenzując książkę Lynne McTaggart „The Field” napisał „McTaggart prezentuje mocne naukowe dowody na to co duchowi przywódcy mówili nam przez wieki.” Miał na myśli szczególnie wschodnich mistrzów duchowych, ale i na Zachodzie sporo było postaci wierzących – i w różny sposób to wyrażających – w podświadomy kontakt człowieka ze znacznie większą od niego siłą, Jednią, tym co łączy nas wszystkich.
James – jak sterować podświadomością
Nazwiska badaczy – bardziej i mniej związanych z nauką – podświadomości można by mnożyć, ja wspomnę jednak jeszcze o jednym, o moim ulubionym – Williamie Jamesie. To on dał podstawy temu, by wiedzę na temat podświadomości wykorzystywać nie tylko w badaniu przeszłości pacjenta tak, by mu pomóc, ale w tym, by przejąć większą kontrolę nad sobą i swoim życiem. James uważał, że odkrycie istnienia podświadomości to obok wynalezienia elektryczności największe osiągnięcie XX wieku. Więcej, uważał, że jedną z najważniejszych zdobyczy psychologii jest dojście do wniosku, że na podświadomość można świadomie wpływać. I to jest dla mnie, osoby dość pragmatycznie zajmującej się psychologią, sprawa najważniejsza. Bardzo istotna zwłaszcza dla nas kobiet.
Biblia i podświadomość
We wcześniejszych felietonach pisałam o tym, jak moglibyśmy interpretować to, co zdarzyło się w raju, ile wiadomości moglibyśmy z tego opisu wyciągnąć i jak pięknie myśleć o Ewie. Nie robimy tego jednak. Ewa została potępiona, z nią Adam, a z nimi jedna z najważniejszych aktywności człowieka – praca. Przez kolejne tysiąclecia obraz ten wbijany jest różnymi sposobami do naszej podświadomości. A jego obecność w podświadomości zbiorowej powoduje, że nawet wtedy, kiedy dziewczynka wychowywana jest w światłej rodzinie, która stara się ją chronić przed szkodliwym rozumieniem świata a nawet katecheta, u którego uczyła się religii jest (jak mój ksiądz Zygmunt) mądrym człowiekiem, ta zatruta myśl o niedobrej Ewie odpowiedzialnej za cierpienia kobiet („Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twojej brzemienności, w bólu będziesz rodziła” Rdz.3,16 ) i trud ludzi („w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia” Rdz. 3, 17-19) jest w naszej podświadomości obecna.
Sobór Trydencki – dusza zwrócona kobiecie
Duszę „zabraną” kobiecie w czasach cesarza Konstantyna „oddano” jej dopiero ponad tysiąc lat później na Soborze Trydenckim. A i po tym wydarzeniu los kobiety nie stał się wiele lepszy. Zbyt silnie bowiem w podświadomości zbiorowej – i w jednostkowej wciąż od nowa indoktrynowanych ludzi – siedziała idea niższości kobiety. To ona sieje do dziś niezauważalny niepokój, ona obniża poczucie własnej wartości i ona powoduje, że my kobiety staramy się „zasłużyć na miłość”. Uogólniam i upraszczam. To jasne. Zależy mi bowiem na ukazaniu pewnego mechanizmu, nad którym możemy zapanować. Zwłaszcza, że świat jest już dziś inny, podświadomość zbiorowa dostała mnóstwo korygujących tamten stan wiadomości, a codzienność sprzyja (przynajmniej w naszym kręgu kulturowym) budowaniu właściwych schematów postrzegania rzeczywistości, właściwego programu dla podświadomości. W kolejnych tekstach będę się zresztą wiele razy do niej odnosić, albowiem podświadomość to niejako kanwa, na której zbudowałam własny system teoretyczny i autoterapeutyczny.
Czym jest zatem jednostkowa podświadomość?
To olbrzymi magazyn pamięci, który zaczyna się tworzyć w trzecim miesiącu życia płodowego i jest z nami do końca doczesności. Są w niej wszystkie słowa, obrazy i inne informacje, które do nas docierają, bez względu na to czy zdajemy sobie z nich sprawę czy nie. To, czego słuchamy, co mówimy i na co patrzymy na zawsze pozostaje z nami, dając o sobie znać w różnych momentach i tworząc nastroje, które sprzyjają, bądź nie, naszemu świadomemu działaniu. Podświadomość niczym komputer można zaprogramować, choć z reguły nie pamiętamy do niej hasła.
Jak zaprogramować podświadomość?
Najlepsze momenty na programowanie to ostatnie chwile przed snem, pierwsze po przebudzeniu, jazda samochodem autostradą, słuchanie muzyki barokowej, a także oglądanie telewizji. Są to sytuacje, w których w mózgu króluje stan „czujnej relaksacji” czy zrelaksowanego czuwania. Sprawą niezwykłej wagi są myśli, jakie towarzyszą nam w tych momentach, obrazy , jakie pojawiają się przed oczami naszej wyobraźni i dominujące uczucia. W stan ten można wprowadzić się również samemu, koncentrując się przez kilka minut na swoim oddechu, czy odliczając od jednego do stu i z powrotem. Recepta na lepsze, szczęśliwsze życie jest następująca:
-przed snem marzymy o tym, co chcielibyśmy przeżyć w najbliższym czasie,
-tuż po obudzeniu – robiąc w myśli generalną próbę najważniejszego wydarzenia dnia – z radością wchodzimy w nowe wyzwania, towarzyszą nam wyłącznie pozytywne emocje,
-w samochodzie słuchamy dobrej muzyki lub płyt z książkami motywacyjnymi,
-relaksujemy się i uczymy przy muzyce barokowej,
-z telewizji wybieramy te programy, które nas budują i nastrajają pozytywnie do życia (jak najmniej programów informacyjnych!).
Siła samospełniającego się proroctwa
Nasza świadoma, myśląca część psychiki może wzmacniać lub osłabiać wszelkie informacje napływające do podświadomości – wiara je wzmacnia, zwątpienie czy przekonanie o fałszywości – osłabia. James podkreślał, iż jest przekonany, że jeśli ktoś w coś mocno wierzy, w końcu nu się to spełni. Nazywa się to „samospełniającymi się proroctwami”. Zastanówmy się zatem czy wszystkie informacje, w które chcemy wierzyć, które beztrosko powtarzamy dalej, na pewno nam służą. W ostatnich dniach na ustach wielu ludzi mieni się i odmienia słowo „kryzys”. Czy naprawdę go chcemy? Róbmy swoje, nie bójmy się i nie przywołujmy go do nas. Podobnie podejdźmy do wszystkim informacji, które sądzimy, że w naszej podświadomości już są i do tych, co chcą się do niej dostać. Nie chcę słuchać słów osłabiających moją pozycję jako kobiety. Dlatego nie mówię i nie słucham niczego, co mogłoby to zrobić. Nie chcę słyszeć pod moim adresem przezwisk i negatywnych, oceniających przymiotników, dlatego nie pozwalam innym poniżać mnie i obrażać (nawet w żartach). Nie słucham częściej niż to absolutnie niezbędne wiadomości, za to często oglądam komedie oraz programy i filmy z pozytywnym wydźwiękiem. Nie martwię się na zapas, a przed snem marzę. Rano zaraz po przebudzeniu dziękuję za wszelkie dobro, któro mnie otacza, za piękny świat i za kolejną możliwość wniesienia swojego wkładu. Mówię o sobie dobrze, chętnie przyjmuję komplementy i prawię je innym. Nikomu, kto mi za coś dziękuje, nie mówię „nie ma za co”, a raczej wyrażam radość, że mogłam zrobić coś dobrego, albo po prostu mówię „proszę bardzo” . To wszystko wzmacnia pozytywnie moją podświadomość. Powoduje, że mam wyższe poczucie własnej wartości, bardziej lubię siebie i świat, odważniej podejmuję decyzje, wyżej mierzę i… częściej osiągam to, czego pragnę. To efekt przyjaźni z podświadomością.
Iwona Majewska – Opiełka
psycholog, założycielka Akademii Skutecznego Działania,
trenerka liderów, tłumaczka,
autorka wielu książek, min.: „Czas kobiet”, „Droga do siebie”
prowadzi blog: www.majewska-opielka.pl