Komplementami i pochlebstwami posługujemy się na co dzień nie zawsze zdając sobie dokładnie sprawę z ich przeznaczenia i oddziaływania zarówno na nas jak i na osobę, do której są adresowane. Może warto uściślić czym jest komplement i czym różni się od pochlebstwa.

Otóż komplementem jest wypowiedź, w której przekazujemy szczerze informację o tym,  co nam się podoba w drugim człowieku, niezależnie od tego czy to dotyczy cech charakteru, zachowania, wyglądu, stroju czy dokonania tej osoby. Robimy to z wewnętrznej potrzeby i pragniemy tym sprawić jej przyjemność. Natomiast pochlebstwo jest celowym „zabiegiem” wprowadzenia drugiej osoby w dobry nastrój po to, aby wykorzystać jej stan wewnętrzny do osiągnięcia przez nas własnych korzyści takich jak zdobycie przewagi nad współpracownikami, zyskanie przychylności przełożonego przed podjęciem decyzji dotyczącej naszej pozycji, ugłaskanie osoby, która ma podstawy, by żywić do nas urazę itp. Nie ma nic złego w dbaniu o własne korzyści pod warunkiem, że nie odbywa się to kosztem życia, zdrowia i szczęścia innych. Ale czy mówienie pochlebstw jest zupełnie niewinne i nieszkodliwe?

 

Wrócę do tej kwestii za chwilę. Wcześniej chciałabym przyjrzeć się utartym sposobom reagowania na komplement w Polsce. Otóż można zaobserwować dość powszechny brak oswojenia z sytuacją, w której ktoś mówi nam coś dobrego na nasz temat. Jeżeli na przykład miła koleżanka pochwali nasz sweterek to my z wielkim zaangażowaniem tłumaczymy, że to stary ciuch, w dodatku kupiony „z przeceny” i w ogóle ma swoje lata i jest przetarty na lewym łokciu. No, może troszkę przesadziłam, ale dość powszechnie nie przyjmujemy informacji zawartej w wypowiedzi drugiej osoby. Wstydzimy się, że mamy coś ładnego? Czyż grzechem jest ładnie się uśmiechać, używać zmysłowych perfum, pięknie nakładać makijaż lub z wielkim smakiem uwić swoje gniazdko? Dlaczego zamiast przyjąć przyjazną informację z wdzięcznością i wprawić się w dobry nastrój tak bardzo się staramy znaleźć powody, dzięki którym podważymy zasadność wypowiedzi drugiej osoby? Co przez to zyskujemy? Jest polską tradycją wspólne sarkanie na system, politykę rządzących, nieudolność urzędników, fatalne funkcjonowanie służby zdrowia, szkolnictwa….Poprzez wspólnotę zainteresowań i pokrewieństwo w postrzeganiu świata łatwo nawiązujemy kontakt z otaczającymi nas ludźmi. To cenna umiejętność w dobie zanikających tradycyjnych kontaktów międzyludzkich. Ale czy tylko narzekanie może nas łączyć? Może nadszedł już czas abyśmy dali sobie prawo do wspólnego przeżywania radości i budowania więzi na tej bazie.

 

Bo zastanówmy się, jak zmienia się nasze samopoczucie, gdy mówimy tylko o rzeczach godnych krytyki, załamywania rąk i czarnych wizji przyszłości naszej i następnych pokoleń? Czy rozpiera nas wtedy energia, czy mamy ochotę do działania, czy rodzą się pomysły jak wyjść z tego ślepego zaułka? Raczej nie. Pogadamy sobie, ponarzekamy i z ciężkim sercem ruszamy w codzienność. A co się dzieje z nami, gdy przebywamy wśród ludzi, którzy z naturalnością dzielą się z otoczeniem dobrymi wrażeniami z pobytu w szpitalu, opowiadają o pomysłowości swoich pociech, chwalą wspaniałe warunki sprzyjające wypoczynkowi w miejscowości, w której ostatnio mieszkali u niezwykle serdecznych gospodarzy, ze smakiem zachęcają nas do odwiedzenia knajpki, w której zjedli pyszne danie firmowe? Czy świat nie staje się bardziej przyjaznym miejscem do spędzenia na nim tych statystycznych siedemdziesięciu lat, czy twarze innych ludzi nie zaczynają budzić większego zaufania, czy nie rodzi się w nas pragnienie, by przeżywać razem takie radosne chwile? Ale wybór, w którym świecie będziemy żyć należy do nas. To właśnie my zmieniając „kanon” zachowań możemy nadać barwę i koloryt naszemu życiu.

 

Nie trzeba tak wiele, by diametralnie zmienić swoje wewnętrzne nastawienie do biegu zdarzeń. Wystarczy zacząć od poświęcenia uwagi i energii drobiazgom takim jak robienie drobnych przyjemności sobie i innym współtwórcom codzienności. Szczere, głośne mówienie o tym, co się nam podoba, nie wymaga wielkiego wysiłku a może sprawić tyle radości spotykanym przez nas osobom. Wystarczy nauczyć się naturalnie reagować na komplementy a ich mówienie innym też stanie się łatwe i przyjemne. Bo czyż cieszenie się cudzymi osiągnięciami, talentami, pomysłowością, darami Matki Natury nie jest przyjemnością (chyba, że zjada nas zazdrość i zawiść, ale i w tym przypadku skupienie się na komplementach może pomóc poradzić sobie z tymi nie służącymi nam uczuciami)?  Toteż ruszajmy do dzieła. Ćwiczmy naturalne przyjmowanie komplementów, to znaczy podziękujmy osobie, która szczerze obdarzyła nas pozytywna wypowiedzią. I nie szukajmy podtekstów! Raczej skupiajmy się na przyłączeniu się do opinii drugiego człowieka. Jeżeli negujemy wypowiedź drugiej osoby, to przekazujemy równocześnie informację, że jej odbiór świata jest niewłaściwy, spaczony, nie do zaakceptowania. Zrozumiałe, że po kilku, może kilkunastu próbach wyrażenia swego zdania i napotkaniu bezwzględnego oporu osoby, do której kierowane były pochwały, człowiek prawiący komplementy może przestać kierować je do nas. Jeżeli ma wysokie poczucie własnej wartości to zapewne nie zrezygnuje z potrzeby artykułowania swoich wrażeń, ale jeżeli jego samoocena jest zachwiana innymi niepowodzeniami, to odrzucanie poprawności jego wrażeń może spowodować, że zrezygnuje na stałe z dzielenia się z otoczeniem swoimi doznaniami. I tak będziemy współtwórcami świata ludzi zamkniętych, może zgorzkniałych, może zrażonych? A jaki efekt osiągniemy, jeżeli wysilimy się i podziękowawszy  dawcy komplementu znajdziemy własny powód, dla którego nam też przypada do gustu chwalony element i podzielimy się tą informacją z drugim człowiekiem? Samo wypowiadanie słów podziękowania dobrze wpływa na samopoczucie i dziękującego i tego, do którego podziękowanie jest skierowane, a dodatkowo to dobre samopoczucie jest wzmacniane pochwałą. I druga osoba czuje się usatysfakcjonowana, bo osiągnęła spodziewany rezultat. Chciała sprawić nam przyjemność i słyszy, widzi i czuje, że tak się stało.

 

Początkowo, jeżeli sprawianie przyjemności ludziom z pomocą drobnych komplementów jest dla nas bardzo trudne, możemy ćwiczyć ich wypowiadanie w myśli. Ileż piękna można dostrzec w otaczającym nas świecie, gdy skierujemy swoją uwagę na te jego aspekty, które nas cieszą! Wychowywani w dobie inspiracji przez krytykę staliśmy się w dużej mierze nawykowymi malkontentami. Pierwszy rzut oka i już wychwytujemy niedociągnięcia, mankamenty. Słyszymy pierwsze słowa i od razu wyłapujemy przejęzyczenia, źle brzmiące wyrażenia. Obserwujemy zachowanie nowopoznanej osoby i nie podoba się nam jej sposób gestykulacji czy jedzenia… A przecież można inaczej odbierać świat. Można wynajdywać te cechy wyglądu, wysławiania się, zachowania, które są ciekawe, odmienne (co nie znaczy gorsze), poszerzające nasz światopogląd i dawać temu wyraz. W każdym człowieku można znaleźć cechy godne podziwu a podkreślając je z pomocą komplementu wzmacniać je. Jest to niezwykle ważna umiejętność szczególnie w kontaktach z dziećmi, których osobowości dopiero się kształtują. Krytykując cechy niepożądane programujemy młodą istotę na ich nosiciela. Chwaląc cechy pożądane wzmacniamy to, co będzie służyło i jej i otoczeniu. Martwiąc się czy złoszcząc złymi stronami życia kierujemy swoją uwagę i energię przeciwko temu, co niepożądane a chwaląc i ciesząc się pozytywami wzmacniamy to, co przynosi nam radość i nadzieję na przyszłość. Wolimy żyć w emocjach strachu i złości czy wybierzemy stan radości i podekscytowania? Kiedy dzieci są małe w zupełnie naturalny sposób wręcz wyrzucamy z siebie okrzyki zachwytu i zachęty obserwując starania i sukcesy małych pociech. Dlaczego wraz z podrastaniem pociech odbieramy im radość istnienia? Zamiast nadal inspirować, wspierać, wierzyć w ich możliwości zaczynamy zatruwać je cząstkową wiedzą na ich temat skupiając się jedynie na tym, co robią niewłaściwie albo gorzej od innych. Czy my sami lubimy być krytykowani? Czy to nas napawa chęcią zmiany, radością życia, wdzięcznością dla „życzliwego” krytyka? Krytykujący zazwyczaj wyraża swoje opinie w dobrej wierze, dla dobra swojej pociechy, tylko że pociecha nie zdaje sobie z tego do końca sprawy. Bo nawet, gdy rodzic zapewnia dziecko o swoich intencjach, to dyskomfort związany ze sposobem, w jaki je realizuje, powoduje, że krytykowany traci wiarę w siebie lub stara się pozbyć niewygodnych uczuć poprzez zaprzeczanie prawdzie, złość na rodzica, ucieczkę od starań, za które „grozi” krytyka, etc.

 

Teraz czas zająć się pochlebstwami, które są wyśmienitym narzędziem „urabiania” sobie ludzi z myślą o osiągnięciu naszych celów. Jeżeli przekroczymy dozwoloną  prędkość i zatrzyma nas policjant, to zapewne uciekanie się do użycia pochlebstwa możemy uznać za dowód elastyczności, przemyślności  i sprytu. Natomiast w sytuacjach codziennego współżycia z bliźnimi używanie pochlebstw jest uczeniem samego siebie bycia fałszywym lisem. To może przynieść nam określone, krótkoterminowe korzyści,  natomiast w długofalowej perspektywie raczej spowoduje, że z czasem otoczenie zacznie postrzegać nas jako osobnika, któremu nie można ufać, który jest fałszywy, dwulicowy i niegodny zaufania czy przyjaźni. Osoba, która często stosuje pochlebstwa uczy się ignorowania swojego stanu wewnętrznego, posługiwania się informacją płynącą z ciała. Mówiąc nieprawdziwy komplement musimy nagiąć nasze zachowanie, wyraz twarzy, ton głosu (wszystko regulowane napięciem mięśni) do wypowiedzenia zdania, które jest sprzeczne z naszym odbiorem rzeczywistości. W ten sposób uczymy się, że ciało, umysł i psychika są niezależnymi elementami osobowości czyli oddalamy się od stanu, w którym wszystkie te elementy współpracują przynosząc nam rozluźnienie, spokój sumienia i komfort psychiczny. Uczymy się także, że prawdomówność nie jest wartością, bo korzyści płyną z zakłamania i manipulowania rzeczywistością. Początkowo świadomie wybieramy momenty, w których decydujemy się zaprzeczyć wewnętrznemu odbiorowi świata, ale z czasem fałszowanie rzeczywistości staje się naszym nawykiem, naszą naturą. To wszystko dotyczy osoby posługującej się pochlebstwami. A jak się ma sytuacja osoby, do której pochlebstwo jest skierowane? Po czym odróżnić komplement od pochlebstwa? Wystarczy wtedy, gdy podejrzewamy, że mamy do czynienia z pochlebstwem, zwrócić się z prośbą o bardziej szczegółowe określenia i uważnie obserwować reakcję drugiej osoby. Przykładowo na komplement/pochlebstwo brzmiące „jaką wspaniała kreację masz dzisiaj na sobie” odpowiadamy „a co szczególnie podoba ci się w mojej kreacji?” I jeżeli wypowiedź była komplementem, jej autor z łatwością natychmiast powie,  co mile przyciągnęło jego uwagę i będzie to brzmiało naturalnie, osobiście i przekonywująco. Natomiast pochlebca będzie lekko zdezorientowany, może swoją wypowiedź opóźniać wstępami typu „no wiesz”, „przecież to się samo przez się rozumie”, może też wydawać dźwięki świadczące o intensywnej pracy myślowej typu „hmmm”, może zacząć nerwowo  przyglądać  się  kreacji, by znaleźć w niej coś godnego pochwały lub użyć ogólników np. „no wszystko”, „jako całość”. Jeżeli nadal nie mamy jasności czy to było pochlebstwo czy komplement, możemy dalej drążyć temat. Jakie cechy kreacji przyciągają zazwyczaj twoją uwagę, co najbardziej cenisz w ubiorze….? W ten sposób z człowiekiem, który prawi komplementy nawiązujemy głębszy kontakt a pochlebcę uczymy, że byle jaka wypowiedź nie robi na nas wrażenia, że lubimy szczerość i prawdę. Możemy być pewni, że po kilku próbach dowiedzenia się przez nas „co naprawdę autor pochlebstwa miał na myśli”, poczuje się on niepewnie w swojej skórze pochlebcy i zaprzestanie stosowania tego rodzaju manipulacji wobec nas. A trzeba pamiętać, że z naukowych badań wynika, iż nawet, gdy rozpoznajemy w wypowiedzi pochlebstwo, to i tak bardziej lubimy osoby, które mówią nam przyjemnie brzmiące rzeczy niż te, które uczciwie milczą. A więc jeżeli chcemy na przykład obiektywnie oceniać umiejętności czy postępy uczniów, studentów,  pracowników, to dobrze jest uwolnić się od wpływu pochlebstw na nasze nastawienie do ocenianych osób.  A jeżeli pochlebstwa sprawiają nam przyjemność i w dodatku nie mogą nam zaszkodzić , to pozwólmy innym mówić je nam do woli i cieszmy się ich pozytywnym oddziaływaniem na nasze samopoczucie i nie wprawiajmy w zakłopotanie każdego napotkanego pochlebcy, tylko dlatego, że znamy techniki jak to robić. Pozwólmy ludziom w miły sposób uczyć się lepszych zachowań i zamiast demaskować pochlebcę zacznijmy prawić jemu czy w jego obecności szczere komplementy. W ten sposób po pierwsze sami siebie będziemy wprawiać w dobre samopoczucie a dodatkowo będziemy dla pochlebców modelem właściwych zachowań. Bo przecież ludzie wymyślają fałszywe komplementy nie po to, by nas zranić, ale dlatego, że nie potrafią innymi metodami dążyć do swoich celów. Może boją się, że nie zostaną docenieni i stracą szansę na awans lub pracę, może nie wierzą w swoje zdolności, umiejętności, przychylność losu? Dajmy im szansę uwierzenia w siebie, podkreślajmy to, co w nich dobre, wyjątkowe, wspaniałe, budujące a może tylko normalne? Dlaczego zwykły dzień nie zasługuje na nasza uwagę, ale za to zimny, wietrzny i dżdżysty jest nieustającym tematem wymiany naszych negatywnych spostrzeżeń? Czyż nie lepiej cieszyć się słońcem niż zamartwiać, że w polu schnie zboże a potem także cieszyć się deszczem, który za nas podlewa ogródki, niż narzekać, że mamy zabłocone buty? Pogoda jest, jaka jest i możemy wygrażać Panu Bogu za to, że nie wziął pod uwagę tego, czego myśmy oczekiwali od aury albo możemy elastycznie dostosowywać się do jej zmian i cieszyć się puszystym śniegiem w zimie, kolorowymi liśćmi jesienią, wesołym ptasim świergotem wiosną i spiekotą latem. A wynajdując i podkreślając piękno w każdym momencie swego życia wpływamy na jego jakość, jesteśmy panami własnych nastrojów, stanu ducha i motywacji do życia.

 

 

Monika Zubrzycka-Nowak
No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.