W tym sezonie projektanci lubią skrajności – wysokie obcasy lub płaskie baletki, ogromna biżuteria lub jej brak, krzykliwe kolory lub spokojne beże… Nie ma nic pomiędzy. Podobnie z torbami – modne są albo duże worki, albo małe pudełeczka przywodzące na myśl dzieła sztuki.

 

Olbrzym i liliput

W tym wypadku jednak podział narzucili nie projektanci, ale samo życie. W końcu każda pracująca czy studiująca kobieta dobrze wie, że na co dzień im większa torba, tym lepsza, bo więcej rzeczy się w niej zmieści i – paradoksalnie – łatwiej coś w niej odnaleźć  (ja w swojej noszę masę różnych drobiazgów, laptopa, 2 notesy, kalendarz,  a mimo to zawsze wiem, w której kieszonce jest błyszczyk). Malutkie cudeńka świetnie sprawdzają się natomiast podczas wieczornego wyjścia, gdy bardziej zwracamy uwagę na wygląd torebki i na to, czy wystarczająco podkreśla urodę naszego stroju, niż na jej funkcjonalność. Projektanci dobrze o tym wiedzą i dlatego starają się zrobić z kopertówek rodzaj biżuterii, nadając im oryginalny kształt, ozdabiając piórami czy kamieniami lub chociaż dodając przykuwające wzrok zapięcia w oryginalnym kształcie.

Klasyk w rozmiarze M

Jeśli jednak należycie do osób, które nie umieją zrezygnować z czegoś pomiędzy workiem mieszczącym wszystko a szkatułką na niezbędne minimum, zawsze możecie postawić na klasyczne modele luksusowych domów mody (lub ‘zainspirowane’ nimi tańsze odpowiedniki ze znanych sieci handlowych). Mój ulubiony typ to Kelly Hermesa – trapezowa torebka na niezbyt długiej rączce z charakterystycznym zapięciem na pasek. Niemniej nie pogardziłabym również chanelowskim 2.55 (ostatnio niesamowicie wręcz popularną pikowaną prostokątną torebką na złotym łańcuszku) czy Lady Dior (kwadratową torebką z krótkimi rączkami wygiętymi w idealne półkole).

[galleryview id=237]

Ekstrawagancje sezonu

Jakie torebki zasłużyły na miano najoryginalniejszych w tym sezonie? Pierwsze miejsce w moim prywatnym rankingu zajmuje projekt Karla Lagerfelda dla Chanel – typowa reklamówka (podłużny prosty kształt, trójkątne zagięcia u dołu po bokach, cieniutkie rączki, napis z nazwą marki), tyle że nie wykonana z papieru, a uszyta ze skóry. Mimo że minęło już 5 miesięcy od kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy, nadal nie jestem w stanie zdecydować, czy jest ona potwornie pretensjonalna i zupełnie bezsensowna czy żartobliwie przewrotna i zaskakująco w swej prostocie pomysłowa. Równie ambiwalentne uczucia budzi we mnie skórzany koszyk Miu Miu, do którego dołącza się materiałowy woreczek – niby zwykła torba, ale tak niepraktyczna, że nie bardzo wiem w jakiej sytuacji można by jej używać (już wyobrażam sobie tłumy kieszonkowców próbujących wyłuskać wspomniany woreczek z portfelem, komórką, etc.).

Żadnych rozterek nie budzi we mnie za to potworek z metką Balenciagi, moim zdaniem największy niewypał sezonu – kwadratowa torebka ‘ozdobiona’ złotą zatyczką do wanny (jestem ciekawa czy była to świadoma inspiracja, czy tylko ‘tak wyszło’). Ghesquiere*, naprawdę – Ciebie i Twoich pracowników stać na wiele więcej…

*Nicolas Ghesquiere – dyrektor kreatywny Balenciagi

tekst: Jagna Jaworowska

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.