W nasze ręce wpadła niedawno kopia najnowszej gry CD Projekt Red – Wiedźmin 3 Dziki Gon na Playstation 4. Ten kawałek polskiego, cyfrowego dziedzictwa narodowego namieszał już na całym świecie. Czy również w naszych sercach? Zdecydowanie!
Tekst: Maciek Piotrowski
W trakcie trzeciego spotkania z Geraltem poszukujemy Ciri – obiecane Geraltowi dziecko-niespodziankę. Jednak żeby zrealizować ten cel, musimy wcześniej wzdłuż i wszerz zjeździć pogrążony w wojnie otwarty świat, najeżony zadaniami pobocznymi i wziąć udział w tysiącach potyczek (albo w niektórych sytuacjach brać nogi za pas, szczególnie gdy duży, zły potwór, ma jeszcze większych kolegów). Z pominięciem zadań pobocznych grę można ukończyć w ciągu dwudziestu kilku godzin. Jednak w Dzikim Gonie spokojnie można spędzić dziesiątki godzin i nie zaznać chwili nudy.
Nie tylko machanie mieczem
W trakcie poszukiwań Lwiątka z Cintry będziemy mieli okazję walczyć, walczyć i jeszcze raz walczyć, z plugastwem wszelakim i najczęściej też szkaradnym. Całe szczęście, poza mieczem i kuszą, możemy korzystać też ze znaków oraz eliksirów wiedźmińskich. Na niższych poziomach trudności zapewne same miecze wystarczą, ale na wyższych (pozdrowienia z poziomu Krew, pot i łzy) podejście do walki bez odpowiedniego przygotowania będzie skutkowało szybkim ujrzeniem ekranu wczytywania. Z drugiej strony nawet dobór odpowiedniego eliksiru i oleju nie gwarantuje sukcesu i do wielu starć trzeba podchodzić po kilka razy. Jednak zwycięstwo i ubicie niemilca daje masę satysfakcji, więc warto się pomęczyć. Co ciekawe, w grze przyjdzie nam sterować nie tylko Geraltem, ale też poszukiwaną Ciri.
Poza machaniem mieczem w Wiedminie 3 będziemy mogli też grać w stworzoną na potrzeby nowego Wieśka grę karcianą (genialną!), ścigać się na koniach, wziąć udział w potyczkach na pięści a nawet odwiedzić dom uciech. Generalnie – dla każdego coś miłego.
Czarodziejki i duchy
Wiesiek 3 to też, a może przede wszystkim, niesamowita historia, na którą sami mamy wpływ. Podążając śladem Ciri, zmieniamy otaczający nas świat i wpływamy na życie spotykanych na naszej drodze postaci. Dodatkowo, w trakcie dziesiątek albo i setek misji pobocznych nasze decyzje, jak np. (Spoiler Alert!) zbyt ślepe wykonywanie rozkazów pewnej blondwłosej czarodziejki, a następie uwierzenie zamkniętemu w wieży duchowi, mogą spowodować epidemię, przez którą wymrze całe miasto, a przy okazji podpadniemy dwóm innym czarodziejkom.
Zresztą bardzo często stajemy przed wyborem, czy uwierzyć danej postaci i zrobić to, o co nas prosi, czy może stanąć z nią do walki. I o ile w grze dość łatwo wychwycić, kiedy ktoś próbuje nas oszukać, to w żadnym wypadku nie oznacza to, że świat Wiedźmina jest czarno-biały. Wręcz przeciwnie – wielokrotnie przyjdzie nam wybierać między mniejszym złem i czego nie zrobimy, ciężko na koniec misji mówić o happy endzie.
Zalety i wady
Wiedźmin nie jest niestety grą pozbawioną wad. Testowana przez nas wersja na Playstation 4 cierpi przede wszystkim na problemy z wydajnością. Najbardziej jest to odczuwalne w lesie w trakcie deszczu lub przy używaniu wiedźminskich zmysłów. Wypuszczona niedawno łatka miała ten problem rozwiązać, ale po krótkiej sesji z uaktualnionym Geraltem wiemy, że tak się niestety nie stało. Poza wydajnością w samej grze irytujące jest też oczekiwanie na wczytanie gry, które trwa grubo ponad minutę. Wyobraźcie sobie naszą reakcję, gdy po kolejnym starciu z pewnym p…, przeklętym wilkołakiem, który za nic nie chciał umrzeć, a sam wysyłał nas na drugą stronę regularnie, znowu widzieliśmy ekran wczytywania.
Z drugiej strony – nie ma tego złego… wczoraj w trakcie kolejnej sesji umierania, w oczekiwaniu na wczytanie, udało się nam pójść do kuchni, wsypać do zlewu środek do udrażniania rur, zalać odpowiednią ilością wody, odstawić środek na półkę, wrócić do pokoju, zaczekać jeszcze 10 sekund i zacząć grać. Zdarzają się też pomniejsze błędy, jak brak klucza do klatki z porwanym kupcem, który powinien być u ubitego herszta bandytów. Nie zmienia to jednak faktu, że Wiedźmin wielkim tytułem jest i wybaczamy mu jego wady i już nie możemy się doczekać, aż niniejszy tekst trafi, gdzie trzeba, a my będziemy mogli znowu dosiąść wiernej Płotki, żeby ubić kilku utopców.