„Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika” – biografia Zbigniewa Nienackiego autorstwa Jarosława Molendy nie ma w sobie nic z pieśni pochwalnej na cześć jednego z najbardziej poczytnych polskich pisarzy. A to tylko jedna z jej wielu zalet.

Tekst: Sylwia Skorstad

Zbigniew Nienacki zmyślał samego siebie co najmniej równie dobrze jak historie o Panu Samochodziku. Prezentował siebie tak, jak mu akurat było wygodnie. W ogóle można odnieść wrażenie, że autoprezentacja była jego ulubionym zajęciem, bo o niczym i nikim innym nie mówił tak chętnie, jak o sobie. Najczęściej w samych superlatywach. Do biografii dokładał sobie elementy heroiczne, a ujmował z niej między innymi prawdziwe nazwisko, romanse, być może nawet jedno małżeństwo. W wywiadach z uporem maniaka plótł peany na swój temat. Raz na przykład powiedział, iż jest człowiekiem o surowych zasadach moralnych, który romansami się w ogóle nie interesuje, a jako mieszkaniec niewielkiej, wiejskiej społeczności żyje niemal po purytańsku. Zapewne niejedna czytelniczka parsknęła śmiechem czytając ten fragment rozmowy.

Henryka Krzywonos, sygnatariuszka porozumień sierpniowych, która Nienackiego znała osobiście, wspomina „purytanizm” pisarza następująco: „O zmarłych źle się nie mówi, ale to był cham w pełnym tego słowa znaczeniu. Wchodzę raz do sklepu, ludzie się tam z nim kłócą o te wszystkie rzeczy, a on mówi: „Co mnie w babach interesuje, to tylko ich dupa”. Ale do mnie zaraz: „Przepraszam pani Heniu, do pani nic nie mam”.

Babski problem

W „Nienackiego. Skandalistę od Pana Samochodzika” Jarosław Molenda włożył wiele godzin pracy, co widać na pierwszy rzut oka. To książka mająca bogatą bibliografię, listę przypisów i ilustracji. Autor przewertował materiały źródłowe, porównał ze sobą fragmenty różnych tekstów i odkrył nieznane wcześniej tropy. Tam, gdzie było można, pokazał pisarza i jego dorobek z dobrej strony. Niezaprzeczalnie Nienacki sprzedał wiele książek, umiał pisać zajmująco, potrafił też iść pod prąd, tworząc powieści erotyczne w czasach, gdy uważano to za skandaliczne. Jednocześnie był nieznośnie narcystyczny, głęboko wierzył w swój (jego zdaniem) niezaprzeczalny talent, miał skłonność do konfabulacji, łatwo się obrażał, był ORMO-wcem, komunistą, autorem pisanych pod pseudonimem paszkwili na zamówienie i mężczyzną, który w ogóle nie rozumiał kobiet.

Dla Nienackiego, podobnie jak dla stworzonego przez niego Pana Samochodzika, kobiety miały być „kobiecie”, to znaczy nosić spódnice, „gotować, bać się myszy i nie oceniać mężczyzn zbyt surowo”. Jeśli chciały nosić spodnie, to lepiej było ich unikać. Najlepiej, aby były trochę głupsze i trochę słabsze od mężczyzn, bo wtedy nie trzeba się ich bać. No i oczywiście powinny być piękne. Aha, i jeszcze podziwiać facetów dobrze operujących słowem. Takich, jak na przykład, żeby nie szukać za daleko, sam Nienacki. I to mimo tego że nie był specjalnie wyględny, a erotyzm rozumiał głównie jako rżnięcie.

Choć był żonaty, przez wiele lat mieszkał na Mazurach wspólnie z Alicją, którą wszystkim przedstawiał jako swoją gospodynię. W rzeczywistości była jego kochanką, opiekunką, powierniczką, kucharką, sprzątaczką i pielęgniarką. Związała się z nim jako dziewczyna, a kiedy zmarł, została z niczym. Nienacki, choć dorobił się małej fortuny, nie zabezpieczył wystarczająco jej przyszłości. Co prawda wspomniał, że powinna zostać kustoszką muzeum, które w jego wyobraźni miało zostać utworzone w jego domu, jednak nigdy do tego nie doszło. Wieloletnia partnerka pisarza spędziła dekady na procesowaniu się z jego spadkobiercami oraz kultywowaniu jego pamięci. Podobno nigdy nie przestała go kochać.

Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika.

„Duże zdolności fabularne”

Pisząc o autorze serii „Pan Samochodzik” Jarosław Molenda bywa często delikatnie ironiczny. Za tę subtelność należą mu się oklaski, bo można się tylko domyślać, jakie emocje budziła w nim analiza wywiadów z Nienackim. Jak można bowiem bez uniesienia brwi czytać na przykład coś takiego: „jestem pisarzem, który ma bardzo duże zdolności fabularne” albo „pisarstwo moje jest prekursorskie”? Nienacki uwielbiał spierać się z krytykami i dowodzić im swojego geniuszu. Robił to w sposób tak mało zawoalowany, że aż przykro czytać. Nie przyznawał się do błędów, choć w swoich książkach popełniał ich wiele.

Z pewnością twórca Pana Samochodzika miał bardzo duże zdolności fabularne – nie bez powodu jego książki sprzedawały się jak czekolada w świecie wyrobów czekoladopodobnych i były tłumaczone na wiele języków. Mało kto jednak wiedział, że równie często jak w pracy, autor wykorzystuje zdolność do fabularyzowania również w życiu prywatnym.

Jarosław Molenda, „Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka.

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.