Szkoła gotowania dla dzieci Little Chef jest pierwszym i największym miejscem
w Polsce, którego misją jest rozbudzenie wśród dzieci pasji gotowania i promowanie zdrowego trybu życia. Jej pomysłodawczyni Katia Roman-Trzaska kształci przyszłych Master Chefów niemal od dekady.
Little Chef powstał w 2007 roku, a pomysłodawczyni szkoły Katia Roman-Trzaska zaczęła uczyć dzieci uważnie gotować i zdrowo jeść, zanim gotowanie stało się modne.
Przy niej przygotowywanie posiłków zamienia się we wspaniałą zabawę,
a najmłodsi adepci sztuki kulinarnej samodzielnie sprawdzają, jak świetnie smakuje zdrowe jedzenie.
W Little Chef gotowało już niemal 60 000 uczestników – na przyjęciach urodzinowych, festiwalach, piknikach, warsztatach, Mikołajach,
w szkole, przedszkolu
i w plenerze.
Nic dziwnego, że w 2014 roku szkoła dostała nagrodę główną Komitetu Ochrony Praw Dziecka dla „Miejsca przyjaznego dzieciom”,
a choć jej siedziba mieści się w Warszawie, organizuje imprezy dla dzieci
w całej Polsce, stwarzając atmosferę zachęcającą do wspólnego gotowania
i próbowania. Bo każde dziecko je lepiej, jeśli wie, co je.
Republika Kobiet: Skąd wziął się pomysł na stworzenie warsztatów kulinarnych dla dzieci?
Katia Roman-Trzaska: Byłam zmęczona pracą w dużej kancelarii prawniczej
i zdałam sobie sprawę, że to, co naprawdę kocham robić, to gotować. Chciałam więc sprząc pracę w kulinariami. Zauważyłam, że moje dzieci uczestniczą w domowym gotowaniu, robią to chętnie i wiele się uczą. Widziałam – i nadal z niepokojem obserwuję – jak bardzo źle odżywiają się dzieci, przede wszystkim dlatego że nie wiedzą, co jedzą, i nie są dopuszczane do kuchni. Z troski o zdrowe żywienie dzieci, ale i z chęci pokazania, jak wielką radością może być gotowanie, stworzyłam szkołę gotowania dla dzieci. Okazało się, że to pierwsza taka szkoła w Polsce,
że nikt wcześniej o tym nie pomyślał.
R.K.: W jaki sposób przekonać najmłodszych, szczególnie niejadków, by zaangażowali się w gotowanie?
K.R.T: Trzeba tylko pozwolić im wejść do kuchni. Pozwolić, by powąchali, dotknęli, spróbowali, by zrobili coś sami. To, co zrobimy sami, zawsze smakuje nam bardziej. Spróbowanie jednej rzeczy prowadzi do spróbowania kolejnej i kolejnej.
W kuchni jest też wiele fascynujących sprzętów, które dzieci uwielbiają,
a których dorośli często nie pozwalają im dotykać – obieraczki, miksery, blendery
i tarki to ukochane narzędzia dzieci. Trzeba oczywiście dostosować zadania i sprzęty do wieku dzieci i nauczyć je z nich korzystać, a potem uważnie towarzyszyć im
w pracy.
R.K.: Co dziś znaczy jeść dobrze i zdrowo w przypadku dzieci?
K.R.T: Dobrze znaczy przede wszystkim świadomie. Dzieci, tak jak my wszyscy, potrzebują w diecie różnorodności. Pomaga w tym sezonowość i lokalność.
Dzieci mają wrodzoną kreatywność, nie boją się pewnych połączeń smakowych czy kolorystycznych tak jak dorośli.
Pamiętajmy, że dzieci mnóstwo czasu spędzają w szkole, potrzebują więc,
by ich jedzenie składało się z produktów, które dadzą im energię na długi czas. Dlatego tak ważne jest pieczywo i makarony z pełnego przemiału, orzechy, kasze,
ale też świeże warzywa i owoce. Młodzi ludzie, podobnie jak dorośli, prowadzą różne tryby życia – jedni bardziej siedzą w książkach, inni wyczynowo trenują – ważne,
by dostosować dietę do wymagań organizmu. Na pewno jednak dzieci nie potrzebują dosładzanych wód czy czipsów, bo nie tylko są bezwartościowe, ale dostarczają organizmowi niepotrzebnych, nadprogramowych cukrów, tłuszczy czy soli.
R.K.: Czy gotowanie rozwija dziecko?
K.R.T: Gotowanie rozwija każdego, ale dzieci najbardziej. W kuchni wiele rzeczy trzeba wykonać ręcznie – obrać, pokroić, ubić, zetrzeć. Gotowanie wpływa więc wspaniale na rozwój zdolności manualnych i motorycznych. Uczestnicy naszych warsztatów pracują w grupach, uczą się zatem pracy zespołowej i odpowiedzialności za wykonanie powierzonych zadań. Samodzielne wykonanie zadania lub potrawy podnosi samoocenę dziecka. Przy okazji używa się matematyki, bo trzeba różne rzeczy odmierzyć, podzielić czy pomnożyć. Gotowanie to też rozmaite procesy chemiczne, które możemy obserwować w garnkach i piekarnikach. Naszym konikiem są aspekty historyczne – jak to się stało, że jakiś produkt znalazł się na naszym stole? Dlaczego używamy go w taki sposób? Kulinaria to niezwykłe drzwi do świata.
R.K.: Co jest Pani ambicją? Jak widzi Pani rozwój szkoły i jakie ma marzenia?
K.R.T: Moim marzeniem jest, by dotrzeć z warsztatami gotowania do wszystkich dzieci w Polsce. W ostatnich latach przeszkoliliśmy ponad 60 000 dzieci,
ale to dopiero początek. Umiejętność gotowania jest potrzebna każdemu dziecku
i dorosłemu – to podstawowa umiejętność, równie ważna, co znajomość matematyki czy polskiego i bezpośrednio wpływająca na nasze życie i szczęście.
Jest to też umiejętność, która wpływa na poczucie sprawczości w życiu,
pomaga pracować w grupie, uczy samodzielności, ale też pogłębia więzi rodzinne.
Nie bez przyczyny nasze zajęcia kończą się wspólnym posiłkiem i rozmową.
W działania włączamy szkoły i nauczycieli, szkoląc ich w prowadzeniu zajęć
z gotowania i zdrowych nawyków. Nasz autorski projekt „Samodzielność od kuchni” uczy dzieci z domów dziecka podstawowych przepisów tak, by łatwiej im było wejść
w dorosłe, samodzielne życie. Projekt ten przeznaczony jest też dla szkół,
bo każde dziecko je lepiej, jeśli wie, co je.