Po przeczytaniu tej pozycji już nigdy nie wybierzesz się w góry bez naładowanego telefonu, latarki i odpowiednich butów.
Tekst: Sylwia Skorstad
Książka, w której nie ma nudnych fragmentów. Każdy rozdział to opowieść o kolejnym, fascynującym aspekcie pracy ratowników górskich. Coś w sam raz na zimę – jest śnieg, mnóstwo akcji, przygoda, ryzyko oraz dobre rady, które mogą uratować w górach życie. I wreszcie, literatura faktu, która brzmi trochę tak, jak opowieści o superbohaterach, bo mówi o prawdziwych ludziach, którzy codziennie dokonują niemożliwego. Na przykład latają helikopterem tam, gdzie większość pilotów nie odważyłaby się zajrzeć.
Beata Sabała-Zielińska napisała książkę, która już dawno powinna powstać, ale wcześniej nie było na to realnej szansy, bowiem ratownicy mają przynajmniej jedną wadę – nie lubią gadać z obcymi.
Góry to nie bajka
„W 2017 roku TOPR przeprowadził 754 działania (…) Doszło do 669 wypadków turystycznych, 25 taternickich, w tym dwóch jaskiniowych. Udzielono pomocy 893 osobom, z tego 291 osób ewakuowano z góry przy pomocy śmigłowca. (…) W Tatrach doszło też do 14 wypadków śmiertelnych”.
Wystarczy spojrzeć na te statystyki, by zrozumieć, że w Tatrach codziennie dochodzi do sytuacji, w których zagrożone jest ludzkie zdrowie i życie. Kilka błędnych decyzji, nieostrożność albo zwykły pech i tragedia gotowa.
Doniesienia medialne o turystach, którzy zachowali się w górach nieodpowiedzialnie, niezmiennie przyciągają uwagę i generują tysiące komentarzy ludzi z całej Polski. Z jakiegoś powodu wielu z nas znajduje rodzaj satysfakcji w piętnowaniu błędów innych. Czy jednak sami będąc na górskiej wycieczce zawsze zachowujemy konieczne środki bezpieczeństwa? Czy uczymy się na błędach innych? Nie. Brak rozeznania i „wyobraźni” w nowym terenie to uniwersalna, ludzka wada. Dlatego praca ratowników górskich jest tak ważna, bez nich statystyki wyglądałyby o wiele, wiele gorzej.
A ratowników, jak dowodzi Sabała-Zielińska, mamy na tak wysokim światowym poziomie, że możemy być z nich tak samo dumni, jak na przykład z Małysza, Lewandowskiego czy odnoszącej międzynarodowe sukcesy „Zimnej wojny”.
Pierwsza klasa ratownictwa
Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe składa się z ludzi, którzy sami narzucili sobie normy tak wyśrubowane, że niełatwo dotrzymać im kroku. To jednostka wymagająca nieustannego doszkalania się, wszechstronności i biegłości w różnych dziedzinach. Na szali jest przecież ludzkie życie. Kto nie potrafi sprostać wymaganiom, ten musi się pożegnać z marzeniem o pracy w TOPR.
Za swoją dyspozycyjność i poświęcenie ratownicy są wynagradzani na tyle skromnie, że zdecydowana większość z nich zarabia na życie inną pracą. To ich jednak nie zraża.
Tym dzielnym ludziom można pomóc. Jak? Na początek przeczytać „TOPR. Żeby inni mogli przeżyć” i zyskać świadomość podstawowych faktów. Nauczyć się, co robić, by nie zostać zmuszonym do korzystania z pomocy ratowników górskich, a w razie konieczności korzystać z niej mądrze. Można też zajrzeć na stronę TOPR-u (http://www.topr.pl/) i dowiedzieć się, jak przekazać fundacji 1% podatku lub pomóc na inne sposoby.
„TOPR. Żeby inni mogli przeżyć”, Beata Sabała-Zielińska, Wydawnictwo Prószyński i S-ka