Jak sprawić, że w szafie wszystkie rzeczy są ładne, a w kuchni porządek? Zamiast zakupów, lepsza będzie sztuka sprzątania.
Tekst: Joanna Zaguła
Motywacje mogą być różne. Nie możecie domknąć szafy, denerwuje was, że macie za dużo ciuchów, zalęgły się wam mole, chcecie mieć idealnie poukładane życie, a może wprowadza się do was chłopak. U mnie było to wszystko na raz. I stąd wynikła potrzeba radykalnych porządków. Słyszałam o „Magii sprzątania” Marie Kondo oraz o jej programie na Netflixie. Ale przede wszystkim zostałam wychowana w domu, w którym zawsze był porządek. Byłam więc przekonana, że pójdzie gładko. Nie martwcie się, nie było źle. Uważam, że w sprzątaniu nie ma nic trudnego. Ale ogarnięcie mojego nieco ponad 30-metrowego mieszkania zajęło mi całe dwa dni. Może wam pójdzie szybciej, jak opowiem, co zrobić. Krok po kroku.
Zasada numer 1: Planowanie
Jeśli nie chcecie popełnić mojego błędu, bierzcie się za każde z pomieszczeń po kolei. Nie rozgrzebujcie wszystkiego na raz, bo oszalejecie. Tak z resztą będzie łatwiej i szybciej. Sztuka sprzątania nie jest sztuką tajemną – wyjmujemy wszystko z szafek, myjemy je i wkładamy rzeczy z powrotem, ładnie poukładane. Ale uwaga! Nie wszystkie rzeczy!
Zasada numer 2: Radykalizm
Podczas układania rzeczy w szafkach na nowo należy dokonać selekcji. I tutaj wskazany jest radykalizm. Ja kieruję się dwoma zasadami: przyjemności i użyteczności. Przyjemności nauczyłam się trochę od Marie Kondo, a trochę wynika to z mojego natręctwa, żeby otaczać się ładnymi rzeczami. Wyrzucam więc wszystko, co mi się nie podoba, czego nie lubię i co nie sprawia mi przyjemności. Znajdą się tu książki, których nigdy nie przeczytam, filiżanki, z których nie piję, kurtki, których nie lubię. Nie ma dla nich litości. I tak nigdy z nich nie korzystam, a jak już mi się zdarzy, to jestem niezadowolona. Zasada użyteczności każe mi pozbyć się wszystkiego, czego nie używam. Nawet jeśli to lubię. Piękne spodnie, w których źle wyglądam, więc i tak ich nie noszę, dodatkowy mikser, za małe buty.
Zasada numer 3: Dziel i rządź
Te wszystkie rzeczy jednak nie nadają się od razu do śmieci! Dzielę je najpierw na trzy kupki. Pierwsza to rzeczy zniszczone lub zepsute, których nie da się naprawić, druga to rzeczy do naprawienia i zostawienia dla siebie. A trzecia to rzeczy do oddania. Drugie staram się jak najszybciej naprawić, żeby nie leżały bez sensu. Jeśli to szycie, robię to od razu, jeśli grubsza sprawa, stawiam w korytarzu, żeby nie zapomnieć. Trzecia kupka najpierw zaś trafia w ręce moich koleżanek. Jeśli mają ochotę wziąć sobie coś fajnego, to będzie mi łatwiej. Bo moje ładne rzeczy trafią w dobre ręce. Potem próbuję te rzeczy sprzedać na sąsiedzkim targu lub w Internecie. A jeśli to wszystko się nie uda, ostatecznie oddaję je na cele charytatywne – jeśli są w dobrym stanie.
Efekt: Zarobiłam kilka stów i mam czysto w kuchni i łazience, a w szafie kilka wolnych półek. I co rano mam do dyspozycji do ubrania tylko moje ulubione rzeczy.