Zwierzenia kobiety porwanej przez ISIS, której udało się uciec z niewoli. Nadia opowiada swoją historię, by poruszyć sumienia i doprowadzić do ukarania winnych ludobójstwa oraz gwałtów.
Tekst: Sylwia Skorstad
Nadia Murad urodziła się w pasterskiej wiosce Koczo położonej niedaleko Sindżaru. To terytorium należące formalnie do Iraku, ale pod wieloma względami odmienne od reszty kraju. Okolice zamieszkują głównie przedstawiciele mniejszości jezydzkiej. Wyznawcy jezydyzmu – starożytnej, monoteistycznej religii – wierzą w Anioła-Pawia, którego zwą Tawusi Melek. Ponieważ w ich tradycjach jest wiele elementów odmiennych od innych religii Bliskiego Wschodu, przez wieki byli prześladowani. Arabowie oraz Kurdowie nie ustawali w naciskach, by ta niewielka społeczność porzuciła swoją tożsamość i określiła się na korzyść jednej ze stron.
Latem 2014 roku wioska Nadii została otoczona przez bojowników Państwa Islamskiego. Do ostatniej chwili dziewczyna wierzyła, że ktoś przyjdzie jej z pomocą. Nikt się nie zjawił.
Mówczyni umarłych
Murad jest obecnie ambasadorką dobrej woli ONZ do spraw ofiar handlu ludźmi. Na arenie międzynarodowej walczy o prawa dla ocalałych, zbiera fundusze, przekonuje, że społeczność międzynarodowa nie powinna pozostawać obojętna wobec podobnych tragedii. Spotkała się między innymi z papieżem Franciszkiem. Walczy o sprawiedliwość w imieniu własnym, ale też zabitych członków rodziny i wszystkich tych kobiet, których nie udało się uciec z niewoli.
ISIS uczyniło z niej seksualną niewolnicę. Ten sam los spotkał setki innych Jezydek, bowiem reguły Państwa Islamskiego pozwalały na gwałty wobec przedstawicielek tej społeczności. Nadia przeszła piekło, jednak pewnego dnia szczęście się do niej uśmiechnęło. Jeden z prześladowców nie zaryglował drzwi jej więzienia, więc zdecydowała się na ucieczkę, choć miała świadomość, że szanse na ocalenie są bliskie zeru.
Historia Nadii jest jak przypowieść, w której dobro i zło stale się ze sobą przeplatają. Są na świecie ludzie zdolni do największych okrucieństw. Są tacy, co stają z boku i przyzwalają na krzywdę. Nie brakuje jednak osób gotowych poświęcić bezpieczeństwo swoje i bliskich, by ratować nieznajomą kobietę, która przypadkiem zapukała akurat do ich drzwi.
Bliżej nieznajomej
„Ostatnia dziewczyna” to książka o człowieczeństwie. Przypomina o tym, o czym tak łatwo zapomnieć, gdy ogląda się przykre wiadomości ze świata. Widzowi zdaje się, że konflikty zbrojne mające miejsce gdzieś daleko, nie dotyczą go, bo mają z nim niewiele wspólnego.
Murad i Krajeski zapraszają czytelnika, by zajrzał do Koczo, zanim jeszcze rozpętało się tam piekło. Prezentują szczęśliwą nastolatkę, której największym skarbem jest album z fotografiami panien młodych. Jej marzeniem jest założenie zakładu fryzjerskiego. Ta dziewczyna mogłaby równie dobrze urodzić się i mieszkać w Polsce albo gdziekolwiek indziej.
Autorki pozwalają by świat Nadii stał się czytelnikowi bliski. Dopiero potem bez ogródek mówią o tym, jak brutalnie rozbito go na kawałki. Nadia nie formułuje tego wprost, ale na swój sposób bada też człowieczeństwo nas wszystkich. „A ty, co byś zrobiła?”, zdaje się pytać.
„Ostatnia dziewczyna. O mojej niewoli i walce z Państwem Islamskim”. Jenna Krajeski i Nadia Murad; Wydawnictwo Prószyński i S-ka