Młodzi dorośli coraz dłużej mieszkają z rodzicami, zamiast rozpocząć życie na własny rachunek. To zjawisko demograficzne intrygujące socjologów, ale warto na nie spojrzeć również z perspektywy psychologicznej. Może jako rodzice robimy coś niewłaściwie?

 Tekst: Sylwia Skorstad

młodzi dorośli

Decyzja zdrowego, dorosłego dziecka o zamieszkaniu osobno to dla rodzica pozytywny sygnał, że dobrze wykonał swoje obowiązki wychowawcze. Nie powołujemy już dzieci na świat po to, by pracowały z nami w polu albo opiekowały się nami na starość. Ten sposób myślenia słusznie odszedł do lamusa i w dzisiejszym świecie nie ma racji bytu. Kiedy dziecko jest gotowe na samodzielność, oznacza to, że rodzice wyposażyli je w narzędzia, jakie powinno od nich dostać. Nie każde stanie się gotowe na życie na własny rachunek, jednak każde, które posiada odpowiednie ku temu warunki fizyczne i psychiczne, w którymś momencie życia powinno. Kiedy młody dorosły nie ma ochoty na rozwinięcie skrzydeł, powinien to być powód do zaniepokojenia dla rodziców, a nie radości, że np. dwudziestokilkulatek wciąż najlepiej czuje się w towarzystwie mamy i taty.

Dzieci i rodzice miewają jednak różne zdanie na temat, kiedy jest właściwy moment na rozpoczęcie samodzielności. To naturalne, duże zmiany zawsze przynoszą niepokoje.

Polacy usamodzielniają się późno

Kiedy jest dobry czas na to, by dziecko zaczęło żyć na własny rachunek? Na to pytanie nie ma jednej poprawnej odpowiedzi, bo tak, jak różne są okoliczności, tak i różne są dzieci oraz rodzice. Ze statystyk wiemy, jak zjawisko zakładania własnego gospodarstwa domowego przedstawia się obecnie w liczbach – w przeciętnym kraju europejskim średnia wieku, w którym opuszcza się rodzinny dom, to dwadzieścia sześć lat. Różnice między państwami są jednak bardzo znaczące. Obecnie przeciętny młody Polak opuszcza dom rodzinny dopiero w połowie dwudziestego ósmego roku życia, a już na przykład w państwach skandynawskich normą jest wyprowadzka od rodziców przed ukończeniem dwudziestki.

Polska należy do tych państw Unii Europejskiej, w których samodzielny start zajmuje młodym więcej czasu niż przeciętnie. Dłużej niż Polacy z rodzicami mieszkają między innymi Chorwaci, Grecy, Włosi i Bułgarzy. Zdecydowanie szybciej między innymi Estończycy, Francuzi, Niemcy czy Holendrzy. Trzeba wspomnieć, że jeszcze czterdzieści lat temu przeciętny wiek wyprowadzki był w Europie znacząco niższy.

Te uśrednione dane mówią nam jednak jak jest, a nie jak być powinno lub jak młodzi ludzie i ich rodzice by sobie tego życzyli.

Opóźniony start

Terminy statystyczne wyznaczają granicę, w której przejście dziecka w samodzielność się opóźnia. Osoby w wieku od 25 do 34 lat, które nie założyły własnej rodziny (nie mają małżonka ani dzieci) oraz mieszkają z rodzicami, określa się w polskiej terminologii mianem „gniazdowników”. Amerykanie nazywają to samo zjawisko „failure to launch”. Jeśli dziecko nie wyfrunie z gniazda, zanim ukończy 25 lat, to znaczy, iż z jakiegoś powodu jego start się opóźnia. To dobry moment, by przeanalizować rodzinną sytuację.

Z raportu Głównego Urzędu Statystycznego sporządzonego w 2018 r. wynika, iż 36% Polaków w wieku od 25 do 34 lat było gniazdownikami. Wśród nich więcej było osób młodszych niż starszych. Co ciekawe, w grupie gniazdowników istnieje duża dysproporcja między mężczyznami i kobietami, która zwiększa się z wiekiem. Wśród trzydziestoczterolatków na sto kobiet wciąż mieszkających w rodzicami przypada aż stu siedemdziesięciu mężczyzn.

Z jakiegoś powodu polskie kobiety są generalnie lepiej przygotowane do wejścia z samodzielność niż mężczyźni. I dzieje się tak pomimo tezy, iż część polskich gniazdowników pozostaje zbyt długo z rodzicami, bowiem musi się nimi opiekować. Zwykle to kobiety, a nie mężczyźni, podejmują się w Polsce zadań opiekuńczych wobec członków rodziny. Przyczyna „gniazdowania” leży zatem gdzie indziej. Polskie analizy biorą zwykle pod uwagę warunki ekonomiczne. Mieszkanie samodzielnie jest droższe niż dzielenie kosztów między kilku członków rodziny. Osoby mieszkające z rodzicami mają przeciętnie niższe dochody od tych mieszkających samodzielnie. Trudno jednak wyrokować, co jest skutkiem, a co przyczyną, bo równie dobrze gniazdownicy mogą zarabiać mniej od samodzielnych rówieśników, bowiem nie odczuwają presji utrzymywania rodziny czy spłacania kredytu, a nie dlatego, że nie stać ich na poszukanie własnego kąta, na przykład zamieszkanie wspólnie z przyjaciółmi czy sympatią.

Dominujący trend

W USA opóźniony start w dorosłość to temat na czasie, bowiem po raz pierwszy od 1880 roku mieszkanie wspólnie z rodzicami stało się dla młodych dorosłych najczęstszym wyborem. Obecnie ponad 32% Amerykanów w wieku od 18 do 34 roku życia mieszka z rodzicami, a już tylko 31% z partnerem bądź znajomymi. Dla porównania w roku 1960 grupa młodych dorosłych mieszkająca samodzielnie była dwa razy większa od tej mieszkającej z rodzicami.

Amerykańscy socjologowie tłumaczą tę rewolucyjną zmianę czynnikami demograficznymi oraz ekonomicznymi. Podczas gdy w roku 1960 średnia wieku zawierania małżeństwa wynosiła 19 lat, obecnie oscyluje ona wokół 30-go roku życia. Dlaczego jednak młodzi dorośli w USA nie decydują się na mieszkanie z partnerem bądź znajomymi? Z jednej strony dlatego, że nie mają na to środków, a z drugiej, jak wynika z badań, dogadują się ze swoimi rodzicami lepiej niż poprzednie generacje. Od kilkunastu lat dzieci spędzają z rodzicami więcej czasu, częściej niż kiedyś rozmawiają i deklarują, że po prostu się wzajemnie lubią. Problem jednak w tym, że i dla młodych dorosłych i dla ich rodziców wspólne prowadzenie gospodarstwa domowego bywa źródłem tarć oraz konfliktów. Rzadko przedstawiciele dwóch generacji potrafią podzielić zadania w jednym gospodarstwie domowym tak, aby każdy był zadowolony. To między innymi dlatego, że z roli dziecka jest tak samo trudno wyjść, jak z roli rodzica. Zbyt długie wspólne mieszkanie często kończy się tym, że matka pierze dorosłemu synowi ubrania, a ojciec upomina dorosłą córkę, by wracała do domu o odpowiedniej godzinie.

Za szeroka strefa komfortu?

Z psychologicznego punktu widzenia zjawisko opóźnionego startu w dorosłość wygląda niepokojąco. Wielu „gniazdowników” nie dokłada się do prowadzenia gospodarstwa domowego w żaden sposób, czyli na przykład nie spłaca wspólnie z rodzicami kredytu mieszkaniowego ani nie uczestniczy w obowiązkach domowych. Zdaniem terapeutek rodzinnych Kimberly Abraham i Marney Studaker-Cordner, autorek popularnego wpisu na blogu dla rodziców Empowering Parents, za „epidemię gniazdowania” odpowiada w dużej mierze nadmiernie rozszerzanie strefy komfortu dzieci. Ich zdaniem współcześni rodzice rzadziej niż ich poprzednicy uczą swoje potomstwo samodzielnego rozwiązywania problemów. Świadomi swojej roli bardziej od własnych rodziców, mający zwykle większą od nich wiedzę z dziedziny psychologii rozwoju, współcześni rodzice dwoją się i troją, aby sprostać zadaniu obdarzenia dziecka szczęśliwym dzieciństwem. Usuwanie wszelkich przeszkód z drogi potomka zdaje się dobrą strategią, ale tylko krótkoterminowo. W praktyce sprawia, że wkracza ono w dorosłość nieprzygotowane na rozczarowania.

„Wiele z tych dzieci zostaje potem w domu, na kanapie, grając w gry komputerowe” – piszą autorki. „Rodzice opłacają za nich rachunki, pokrywają wydatki, kupują jedzenie i dbają o ubezpieczenie. Taka opieka może ciągnąć się do dwudziestki, trzydziestki, a nawet dłużej.”

Abraham i Studaker-Cordner przekonują rodziców, że dobre intencje nie zawsze przynoszą dobre rezultaty, a jedną z najlepszych rzeczy, jaką można dać dziecku, jest wiara w siebie. Żeby ją zyskać, trzeba samodzielnie podejmować działania i znać tak samo smak porażki, jak zwycięstwa.

Negatywy? Jakie negatywy?

„Mamo, tato, wyprowadzam się” to komunikat, jaki każdy rodzic powinien w pewnym momencie usłyszeć. Czy jednak dziecko może wyprowadzić się zbyt wcześnie i ponieść tego negatywne konsekwencje? Jeśli jest to jego samodzielna inicjatywa podyktowana pragnieniem rozpoczęcia życia na własny rachunek (a nie na przykład kłótnią z rodzicami), to lista potencjalnych zagrożeń jest bardzo krótka. Nawet gdyby pierwszy plan utrzymania własnego gniazda się nie powiódł, będzie źródłem informacji dla obu stron oraz cenną lekcją, z której można wyciągnąć wnioski.

Zapewne każdy rodzic pamięta swoja młodość i własną wyprowadzkę domu oraz pierwsze dni spędzone „u siebie”. Jedna z moich znajomych jako nastolatka marzyła o tym, że mając własne mieszkanie będzie mogła w nim palić papierosy. Po wyprowadzce od rodziców rzuciła palenie, żeby mieć pieniądze na wynajem. Inną odkryła, iż może całkowicie zmienić dietę, bo ta domowa niezbyt jej służyła, i po czasie wreszcie osiągnęła taką wagę, jaką zawsze chciała mieć.

Ja ze swoich pierwszych tygodni „na swoim” pamiętam, jak kiedyś zmieniłam plany na wieczór i postanowiłam zostać gdzieś dłużej. Miałam ochotę zadzwonić do domu i kogoś o tym poinformować. Chwilę zajęło mi zrozumienie, że już nie ma takiej potrzeby, mogłabym co najwyżej zadzwonić do siebie samej. Jedyną osobą, która musiała zadbać, czy wstanę rano na czas albo czy odpowiednio się wyśpię, stałam się ja. To było jednocześnie trochę zatrważające, ale i fantastyczne odkrycie.

Źródła:

https://www.psychologytoday.com/us/blog/living-single/201605/why-are-so-many-young-adults-living-their-parents

https://www.empoweringparents.com/article/failure-to-launch-part-1-why-so-many-adult-kids-still-live-with-their-parents/

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.