Nowy kryminał z serii o Katie Maguire. Mocny jak kawa po irlandzku, wypita rano na pusty żołądek.
Tekst: Sylwia Skorstad
Dziewiętnastoletnia Siobhán O’Donohue nie może zaliczyć wieczoru do udanych. Impreza, która zapowiadała się obiecująco, okazała się totalnym niewypałem, bo chłopak Siobhán znalazł sobie nową towarzyszkę i wcale się z tym nie krył. Do tego dziewczyna wypiła za dużo i musiała sama zorganizować sobie transport z klubu do domu. Z nieoczekiwaną pomocą przyszło jej dwóch nieznajomych. Po chwili wahania postanowiła skorzystać z ich propozycji podwiezienia. Był to największy błąd w jej życiu. Potem pozostało jej już tylko życzyć sobie jak najszybszej śmierci.
Boso po szkle
Seria o nadkomisarz Katie Maguire jest brutalna jak wojna gangów. W każdej z części czytelnik spotyka się z szokującą przemocą, nie mającą logicznego uzasadnienia. Masterton przypomina, że istnieją ludzie nie znający granic w zadawaniu innym cierpienia. Tacy, dla których życie drugiego człowieka, jego godność, czy prawo do prywatności po prostu nie istnieją. Mogą w każdej chwili, czasem przypadkiem, przeciąć ścieżki z nami. Wejść do naszego domu, usunąć nas z drogi jak przeszkodę, zabrać co mu się podoba i wyjść. A następnego dnia nie przywiązywać do tego większej wagi niż do wyboru rodzaju chleba na śniadanie.
Psychologiczny wszechświat głównej bohaterki to również rodzaj bosego spaceru po tłuczonym szkle. Katie z przymusu opiekuje się kalekim byłym partnerem. Zrozumienie, że współczucie i poczucie obowiązku doprowadziły ją do sytuacji niemal bez wyjścia, zajmuje jej zaledwie kilkanaście godzin. Katie nie udaje przed sobą, że nadal kocha mężczyznę bez nóg, który stał się cieniem dawnego siebie. Ma świadomość, iż czyni to z niej osobę nielojalną, ale nie może nic na to poradzić. Oczekujący jej uwagi i zdany na pomoc innych John budzi w niej coraz większą irytację. Gdy podczas prowadzonego przez siebie śledztwa spotyka intrygującego mężczyznę, szybko nawiązuje z nim relację.
Mroczne Cork
Irlandzkie Cork z powieści Mastertona zdaje się miastem równie niebezpiecznym jak wenezuelskie czy brazylijskie metropolie okryte niechlubną sławą przez zatrważające statystyki przestępczości. Nadkomisarz Maguire musi walczyć z przemytnikami narkotyków, członkami zorganizowanych grup przestępczych, organizatorami nielegalnych walk psów, złodziejami i wyszkolonymi zabójcami.
To, czego Katie jeszcze nie wie, to fakt, iż jest ktoś będący wspólnym mianownikiem wielu lokalnych grup przestępczych. To ta sama osoba, która stoi za porwaniem Siobhán O’Donohue. Uprowadzona wciąż żyje, ale nie jest w stanie komunikować się ze światem, bo okaleczono ją tak, by nie mogła się poruszać, mówić, ani widzieć.
„Dobrze, że to nie ja”
Gęstniejący mrok serii Mastertona ma siłę przyciągania. I chyba nie chodzi tylko o fakt, iż to dobrze napisana, konsekwentna seria z intrygującą fabułą. Najlepsze jest to, że po przeczytaniu szokująco brutalnych scen, można poczuć ulgę i pomyśleć „uff, jak dobrze, że to nie ja”. A potem zrobić sobie herbaty, wyjść na spacer, porozmawiać z kimś. Kolory, dźwięki, smaki – wszystko zdaje się bardziej intensywne.
Być może czytelnicy czekają na kolejne tomy tej serii z tych samych powodów, dla których inni próbują skoków ze spadochronem czy kąpieli w wodach Arktyki. Jedna z biolożek studiujących na Svalbardzie powiedziała mi niedawno, że postanowiła popływać w morskiej wodzie o temperaturze poniżej zera, bo: „nigdy wcześniej nie było mi tak zimno i nigdy wcześniej nie czułam się tak bardzo żywa”. Muszę jej polecić „Martwych za życia”!
„Martwi za życia”, Graham Masterton, Wydawnictwo Albatros