Polecamy książki na wakacje – te czytane od dziecka, te sprawdzone podczas wypraw z przyjaciółmi i tegoroczne nowości.
Tekst: Joanna Zaguła
Nareszcie wakacje – będzie można nadrobić zaległości w lekturach. Może uda się zmniejszyć tak zwaną „kupkę wstydu”, czyli piętrzący się przy moim łóżku stos książek, które czekają na swoją kolej. Kupowanych, pożyczanych, zdejmowanych z półki w nadziei, że to ich czas. Ale wciąż są nieprzeczytane. Dzielę się więc dzisiaj z wami tym, co sama uwielbiam czytać na wakacjach i polecam książki na wakacje, które mam zamiar zacząć, jak będę miała wolne.
Klub Pickwicka Dickensa czytałam podczas pobytu w Anglii. Miałam wtedy jakieś 12 lat i zabrałam tę książkę mamie. Moi rodzice zachwycali się uroczymi pałacami brytyjskiej prowincji, a ja uczyłam się języka i czytałam o wesołych podróżnikach, którzy zajadali się wołowiną na zimno w sosie miętowym.
Trzech panów w łódce nie licząc psa Jerome K. Jerome to też lektura z dzieciństwa podebrana mamie. Czytała mi ją na głos i razem zaśmiewałyśmy się z tego, jak tytułowym panom nie idzie organizowanie biwaków. Idealna książka na wakacje na Mazurach.
Zapiski na pudełku od zapałek Umberto Eco są jednocześnie mądre i śmieszne. Wielki filozof w tych niewinnych felietonach pisze o rzeczach pozornie błahych, ale odnajduje w nich wiele ukrytych sensów i opatruje je dowcipnymi komentarzami. Następny krok wtajemniczenia to Mitologie Barthes’a. Trochę mniej śmieszne, ale otwierające oczy na symbolikę codziennych sytuacji i zwykłych zdarzeń. Dobre na popołudnie we włoskim miasteczku przy dobrej kawie.
Krótkie historie to dwuczęściowy zin, którego autorzy przeprowadzili szereg rozmów z fajnymi dziewczynami i chłopakami. O kreatywności, sztuce, pasji. Miło i łatwo się czyta, na przykład w czasie krótkiego lotu samolotem do jakiejś europejskiej stolicy.
Monocle to świetnie wydana gazeta, którą kupicie na lotniskach i działach z prasą zagraniczną. Zainspiruje was do dalszych podróży, bo nie jest związana z jednym miastem, ale opisuje najciekawsze miejsca, zjawiska i ludzi z różnych miejsc.
Moja kochana, dumna prowincja Kornela Filipowicza świetnie sprawdzi się na wczasach pod gruszą, na zielonym trawniku domku w małym miasteczku lubelszczyzny, w niewielkiej agroturystyce na Podlasiu. Taką Polskę opisuje Filipowicz i taką jeszcze gdzieniegdzie ją znajdziecie. Cichą, niezbyt wysublimowaną, ale mądrą, piękną i dumną.
Przewodniki po Warszawie wydane przez Fundację Centrum Architektury umilą czas tym, który w czasie wakacji nie ruszą się ze stolicy. Albo właśnie ją odwiedzą. Podpowiedzą, co zobaczyć na Mokotowie, Żoliborzu, Powiślu, Saskiej Kępie i Ochocie.
W drodze, czyli klasyczna powieść Kerouaca nie do końca mnie porwała. Ale każdy młody autostopowicz powinien ją mieć pod ręką, bo pomaga wczuć się w nastrój szalonej wyprawy. Na przykład wzdłuż wybrzeża Czarnogóry.
Ale z naszymi umarłymi to nowość od Jacka Dehnela. Autor wziął na warsztat znany cytat z Marii Janion i sprawdził, co by było, gdyby nasi umarli rzeczywiście chcieli z nami zawitać do Europy i wstali z grobów. To powieść o zombie w naszych dziwnych polskich realiach. Do czytania podczas zwiedzania zabytków takich jak krakowskie krypty, rzymskie katakumby czy paryski Pere-Lachaise.