Wyobraźcie sobie, że duchy wyciętych lasów mogą straszyć albo że autystyczny chłopiec może skonstruować z kartonów budowlę, w której będą znikać źli ludzie… Jeśli wcześniej nie zetknęliście się z tomem opowiadań „Upiory XX wieku”, teraz jest dobra okazja. Ten wyróżniony najważniejszą nagrodą z dziedziny literatury grozy, czyli Bram Stoker Award, zbiór pojawił się w odświeżonej wersji nakładem Wydawnictwa Albatros.

Tekst: Sylwia Skorstad

Pierwsza książka syna Stephena Kinga (który nie lubi być nazywany synem Stephena Kinga, ale być może mi wybaczy, bo jego koligacje rodzinne już dawno wyszły na jaw) zawiera czternaście krótkich, mrocznych historii. W jednej z nich dziesięcioletni chłopiec uczy się od ojca sztuki zabijania wampirów, w innej duch dziewczyny zabitej podczas seansu filmowego nawiedza kolejnych kinomanów, w jeszcze innej nielubiany nastolatek zamienia się w owada. W każdej można znaleźć krótkie, ale jakże pełne soczystej treści zdania, jak na przykład: „Ciotka Mandy próbowała w życiu różnych rzeczy, ale nic się jej nie udało.” Albo: „Jesteście chujami – powiedziałem. W pewnych sytuacjach lepiej nie silić się na dowcip.”

U Hilla, podobnie jak u jego sławnego ojca, nie chodzi tylko o to, aby się porządnie wystraszyć. Prawie każdy potrafiłby napisać historię, w której potwór wyłania się z mroków piwnicy, by ryknąć bohaterowi w kark „BU!”. Chodzi o to, by się zastanowić nad tym, co naprawdę przerażające – samotnością, chorobą, perspektywą nagłej śmierci czy poczuciem społecznej izolacji wynikającej z odmienności. W „Upiorach XX wieku” największą grozę budzą nie zjawiska paranormalne, ale dobrze znane z każdej codzienności, czy to amerykańskiej, czy polskiej, osobliwości ludzkiej natury: uprzedzenia, brak życzliwości czy stopniowe popadanie w szaleństwo. Czasami wystarczy też znaleźć się w złym czasie i miejscu, aby otworzyć drzwi do koszmaru, jak w przypadku lokalnego wyrzutka, który pragnąć pomóc ofierze zbrodni, stał się idealnym podejrzanym.

Oby nie śladami ojca?

Na imprezach promocyjnych książek, spotkaniach w bibliotekach, czy konwencjach przeznaczonych dla miłośników science fiction, Hilla można łatwo pomylić z członkiem ekipy sprzątającej albo elektrykiem. Zwykle pojawia się ubrany w rozciągnięty podkoszulek, z niedbale przewieszoną przez ramię torbą i nieśmiałym uśmiechem. Często podczas bezpośrednich spotkań z czytelnikami opowiada o tym, że przez wiele lat dręczyło go poczucie niedopasowania. Szukał własnego sposobu wypowiedzi i trzymał się zasady, by nie wkraczać na terytorium już zajęte przez sławnego ojca. Dopiero z czasem zrozumiał, że obaj się tam zmieszczą.

King i Hill mają podobną wrażliwość, którą wyrażają w tak samo ujmujący sposób. Kiedy coś wydaje się im niesprawiedliwe, tworzą na ten temat straszną, niejednoznaczną opowieść. Jej drugiego dna trzeba często poszukać, bo sama nie wyskoczy z ciemnego zakątka, aby wrzasnąć „BU!”

Joe Hill, „Upiory XX wieku”, Wydawnictwo Albatros

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.