„Steinbeck. Wściekły na świat”, biografia jednego z ulubionych pisarzy Ameryki, to książka o szorstkiej przyjaźni człowieka ze słowem. Trudno się z niej dowiedzieć, jak wybitnie pisać, za to można zyskać podpowiedź, jak nie warto zaczynać.

Tekst: Sylwia Skorstad

Urodzony w 1902 r. w kalifornijskim Salinas John Steinbeck nie lubił szkoły. Nie przykładał się do nauki, nie był też popularnym uczniem, bo nie zależało mu na uznaniu kolegów. Chadzał własnymi drogami, przyjaźnił się z odludkami i często brał pod swoją opiekę tych, których inny wyśmiewali. Dużo czytał i często opowiadał kolegom barwne historie. Nikt nie wiedział, kiedy zmyśla, a kiedy mówi prawdę. Jako nastolatek pisał sporo do szuflady z poczuciem, że jego próby literackie są nic nie warte.

Studiując literaturę na Uniwersytecie Stanforda, też nie brał nauki na poważnie. Chadzał tylko na te zajęcia, które lubił, pomieszkiwał poza campusem, czasami znikał na długie tygodnie i imał się dorywczych zajęć, by podreperować budżet. Choć kolegował się z kilkoma studentami i chadzał na randki, zdawało się, że najbardziej lubił towarzystwo książek. Pochłaniał je z poczuciem, iż sam ma niewiele do opowiedzenia i potrzeba mu przygód, aby stworzyć coś wyjątkowego. Jego pierwsze opowiadania oraz powieści faktycznie były niewiele warte i nikt nie chciał ich wydawać. W 1963 roku John Steinbeck otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie literatury.

Wewnętrzny korektor

Żeby napisać tę biografię finalista Pulitzera William Souder musiał przeczytać setki, jeśli nie tysiące listów. W pierwszej połowie dwudziestego wieku ludzie chętnie wysyłali do siebie listy, a ponieważ Steinbeck obracał się w towarzystwie osób lubiących słowa, to jego skrytka pocztowa była zawsze pełna. Możemy tylko zgadywać, że wiele z tych zapisków nie nadawało się do druku, bo w większości zawierały relacje z pijackich imprez, szczegóły seksualnych podbojów, erotyczne wyznania, podziękowania za pożyczkę bądź mało zawoalowane prośby o protekcję w wydawnictwie.

Souder wybrał z tysięcy zapisków (bibliografia książki jest imponująca) to, co pomogło mu stworzyć psychologiczny portret noblisty. Zastanawia się nad częściami składowymi geniuszu Steinbecka. Czy chodziło o niezwykłą zdolność do słuchania i koncentrowania się na odczuciach rozmówcy? Empatię? A może najważniejsza była determinacja do pisania i nie poddawanie się po kolejnych porażkach? Być może w pisarstwie pomagało mu wewnętrzne poczucie sprawiedliwości. „W dorosłym wieku powie, że nie może znieść jednej rzeczy: kiedy ktoś silniejszy prześladuje, obraża lub wykorzystuje innego człowieka, zwłaszcza, gdy wynika to z chciwości”.

Z relacji Soudera wynika, iż autor „Gron gniewu” był swoim największym wrogiem i najbardziej zagorzałym krytykiem. Książki potrafił pisać na nowo kilka razy, całkowicie je zmieniając. Wstydził się wysyłać je do wydawnictw i podpisywać własnym nazwiskiem. Łaknął pochwał i słabo znosił krytykę, jednocześnie samemu nie pozostawiając na sobie jako pisarzu suchej nitki.

Wściekłość literata

Steinbeck, podobnie jak inni przedstawiciele jego pokolenia, miał powody do frustracji. Dwie wojny światowe, wielki kryzys, lata nieurodzaju, szybko zachodzące zmiany społeczne i cywilizacyjne… Jakby tego było mało, wiedza na temat mechanizmów psychologicznych była wtedy co najmniej niekompletna. Nikt nie wiedział, jak leczyć wojenne traumy, co to jest PTSD, jak skutecznie pomóc alkoholikowi albo osobie pogrążonej w depresji. Dla wielu pisarstwo stało się rodzajem terapii i przekleństwem jednocześnie. Jak było z Johnem Steinbeckiem? Wystarczy poczytać.

William Souder „Steinbeck. Wściekły na świat”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.