Po przeczytaniu romantycznej powieści „Powrót” Nicholasa Sparksa robi się miło i słodko. Czasem aż za bardzo. I to nie tylko dlatego, że wiele fragmentów dotyczy sztuki wybierania miodu.
Tekst: Sylwia Skorstad
Trzydziestodwuletni Trevor Benson został poważnie ranny w Afganistanie, gdzie pełnił służbę jako lekarz wojskowy. Po powrocie do USA przechodzi terapię zespołu stresu pourazowego i stara się ułożyć swoje życie od nowa. Ponieważ w wyniku utraty dwóch palców nie może już wykonywać zawodu chirurga, marzy mu się zrobienie specjalizacji z psychiatrii.
Realizacje nowych planów przerywa niespodziewane wydarzenie – poważne kłopoty zdrowotne dziadka, który z niewiadomych przyczyn wybrał się w daleką podróż i w jej trakcie doznał udaru. Trevorowi udaje się zobaczyć ze staruszkiem tuż przed śmiercią i od tej pory wciąż na nowo rozważa usłyszane od niego, zagadkowe słowa. Postawia pojechać do znajdującego się miejscowości New Bern domu dziadka, by tam poszukać spokoju oraz odpowiedzi na pytanie, co takiego starszy pan pragnął mu przekazać.
Facet jak marzenie
Książki Nicholasa Sparksa sprzedały się jak dotąd na świecie w ponad 115 milionach egzemplarzy, przetłumaczono je na 50 języków, a wiele z nich stało się bestsellerami. To nie przypadek. W powieściach pisarza z Karoliny Północnej ludzie są zwykle dobrzy z natury, większość kłopotów da się przezwyciężyć, a mężczyźni mówią w taki sposób, w jaki kobiety chciałyby, aby mówili. Podobnie jak i u innego amerykańskiego powieściopisarza związanego z amerykańskim Południem, Pata Conroya, męscy bohaterowie Sparksa są dżentelmenami, odznaczają się wrażliwością i (niekiedy dopiero z czasem) potrafią nazywać swoje emocje. Nic zatem dziwnego, że książki przypadają do gustu wielu czytelniczkom.
Nie inaczej jest z głównym bohaterem „Powrotu”. Trevor jest jak marzenie: świadomy siebie i swoich uczuć, życzliwy wobec innych, otwarty na ludzi, inteligentny, zabawny, a jak by tego było mało, przystojny i zamożny. Kto by nie chciał poczytać o tym, jak spotyka uroczą zastępczynię miejscowego szeryfa i zaczyna się przyjaźnić z tajemniczą nastolatką z sąsiedztwa?
Miłość dwa razy poproszę
Żeby jednak nie było tak kolorowo, zdejmijmy na chwilę różowe okulary, nawet jeśli światu w nich bardzo do twarzy. „Powrót” jest romantyczny, refleksyjny i… trochę naiwny. Większość głównych bohaterów jest dobrze po trzydziestce, ale gdy dopada ich miłość, to niemal natychmiast i niemal na zawsze. Coś jak w ekranizacji „Ogniem i mieczem” – dwa spotkania, jeden taniec i już jest: „Święta Maryjo, daj mi za męża pana Skrzetuskiego”.
Zgadzam się, że można się zakochać w kilka dni i czuć zauroczonym po kilku spędzonych razem godzinach. Chyba jednak tylko nastolatki uważają, iż to od razu miłość. Ta bowiem jest czymś innym niż zakochanie, nie wystarczy raz wpaść na siebie na targu i raz przejść po ogrodzie, aby kogoś kochać. U Sparksa jednak dzieje się inaczej, nawet jeśli okoliczności, nie tylko przyrody, sugerują, że przydałoby się zwolnić tempo.
Może jednak właśnie za to czytelniczki kochają powieści autora takich hitów jak na przykład „List w butelce” czy „I wciąż ją kocham”? Nie ma się co czepiać, również w książkach można się zakochać bezkrytycznie.
Nicholas Sparks, „Powrót”, Wydawnictwo Albatros