Jeśli masz potrzebę wiedzieć, jak traktować z szacunkiem służbę, plotkować z poczuciem klasy i przy okazji poczuć się bardziej zaradnym i rozsądnym od bogaczy, „Elitarne pieniądze” to książka w sam raz dla ciebie.
Tekst: Sylwia Skorstad
Studiujący w Oksfordzie Jan zostaje pilnie wezwany przez rodzinę do Polski. Trochę się boczy, że ojciec nie wysłał po niego prywatnego odrzutowca ani nie wyczarterował niczego na lotnisku w Londynie, jednak posłusznie wsiada w rejsowy samolot i wraca do Konstancina. Tam czeka na niego wiadomość, która przyprawia go omdlenie – jego rodzina bankrutuje. Istniejący od trzech pokoleń biznes zaczął przynosić straty i wkrótce wszystko może pójść pod młotek.
Jan czuje się zdruzgotany. Nie ma w ręku żadnego fachu, w przeciwieństwie do obrotnej siostry nie zdążył jeszcze odkryć własnej drogi. Nie może też przeboleć, że rodzice chcą się pozbyć jego ulubionej posiadłości w Juracie oraz wydać pokazowe przyjęcie mające dowieść sąsiadom i inwestorom ich stabilności finansowej. Szkoda wam Jana? Raczej nie i być może o to chodzi.
Polerowanie sreber
„Elitarne pieniądze” to książka firmowana nazwiskiem Tomasza Roya-Szabelewskiego w internecie znanego jako „Elitarny Łobuz”. Zarówno w jego biogramie, jak i biografii głównego bohatera powieści podkreśla się grubą kreską, że pochodzi z rodziny „old money”. Żeby się czasem nikt nie pomylił, bo stare pieniądze to maniery i styl, a nowe pieniądze to bezguście i żenada. Tak w skrócie.
Elitarny Łobuz na YouTubie, Instagramie i TikToku opowiada fanom o dobrych manierach i życiu prawdziwych elit. W „Elitarnych pieniądzach” to zadanie bierze na siebie kamerdyner Władysław. Co drugi rozdział należy do wiernego Władysława, który z werwą ukwiału opowiada na przykład o tym, jak czyścić rodowe srebra, odnosić się z szacunkiem do służby lub ubrać się na elitarne przyjęcie w stylu balu. Ma też ulubione mądrości życiowe typu: „fortuna kołem się toczy”, „umiesz liczyć, licz na siebie”, „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”, „jeszcze będzie pięknie”, którymi niestety chętnie się z czytelnikiem dzieli.
Opowieść o perypetiach Jana bywa miejscami lekka i zabawna, a miejscami irytująca i płytka. Kiedy na przykład główny bohater wraz z siostrą złości się na rodziców za pomysł sprzedaży posiadłości, to padające tam argumenty skłaniają do zadania pytania, czy aby na pewno zdał już do drugiej klasy podstawówki. Chciałoby się wierzyć, że to celowy zabieg. Z powodów, które bywają obiektem badań psychologów, część z nas lubi, gdy bogaczom się nie udaje. Niech pierwszy rzuci kryształowym flamingiem ten, kto nigdy nie pomyślał „a dobrze mu tak!”.
Etykieta prawdziwych elit
W koszmarze, który zdruzgotany Jan śni po otrzymaniu informacji o możliwym bankructwie, nieborak musi pić wodę z kałuży i hodować kury, a jego młodszy brat zostaje zmuszony do rozwożenia mleka na zdezelowanym rowerze, zamiast być wożonym przez kierowcę do „szkoły dla elit”. Budzi się oczywiście „z krzykiem” i „zlany potem”, bo przecież tak właśnie człowiek budzi się zawsze z koszmaru, nieprawdaż?
Gdy siostra Jana, Julka, dowiaduje się, że willa zostanie sprzedana właścicielom firmy produkującej elegancką bieliznę, rzuca rodzicom w twarz zarzut „sprzedawania perełki ludziom od gaci.”
W jednym ze swoich niekończących się wywodów na temat prawdziwych elit (niech wam się nawet nie śni pomylić je z fałszywymi!) kamerdyner Władysław stwierdza, iż „prawdziwy old money nie musi nikogo poniżać, by czuć swoją wartość”. Poucza, by na nikogo nie patrzeć z góry.
Najwyraźniej Jan, Julka i Władysław rzadko ze sobą o takich sprawach rozmawiali.
Tomasz Roy-Szabelewski, „Elitarne pieniądze”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka