„Cudowne lata” to prawdopodobnie najpiękniejsza książka o przyjaźni, jaką przeczytacie w tym roku.
Tekst: Sylwia Skorstad
Adrien, Étienne i Nina rozpoczynają ostatni etap szkoły podstawowej. Jest rok 1986. Cała trójka zostaje losowo przypisana do klasy nauczyciela, który cieszy się wśród uczniów złą sławą. Chłopcy są wystraszeni, tylko Nina zdaje się nic sobie nie robić z pechowego przydziału. W klasie siada blisko nowych kolegów i od tej pory stają się nierozłączni. Będą razem w szkole i po zajęciach, z biegiem czasu staną się jak rodzeństwo. To im, a nie dziadkowi, z którym mieszka, Nina powie o swojej pierwszej menstruacji, to oni będą się jej zwierzać z pierwszych pocałunków z dziewczynami. Będą od siebie odpisywać lekcje, pomagać sobie w kłopotach, oglądać razem filmy, uczyć się do egzaminów, słuchać tych samych piosenek, wypłakiwać się sobie po porażkach. Nauczą się czytać komiksy w taki sposób, by jedno w odpowiednim momencie przewracało stronę dla całej trójki. Przyrzekną też sobie, że nigdy się nie rozstaną, pozostaną najlepszymi przyjaciółmi, dopóki śmierć ich nie rozłączy.
Czytelnik poznaje jednocześnie drugą perspektywę czasową. W roku 2017 Adrien, Étienne i Nina nie mają już ze sobą kontaktu, nawet do siebie nie dzwonią. Wydarzyło się coś, co ich rozdzieliło. Można zgadywać, że ma to coś wspólnego z wrakiem samochodu, który policja wydobywa z dna jeziora. W aucie znajduje się szkielet, prawdopodobnie to szczątki dziewczyny, która chodziła z trójką głównych bohaterów do liceum.
Promień słońca
„Cudowne lata” to trzecia powieść Valérie Perrin, francuskiej fotografki i reżyserki. Poprzednia, tylko w samej Francji sprzedała się w milionie egzemplarzy. Na „Cudowne lata” czekało wielu czytelników na świecie, o czym świadczyć może fakt, że we Włoszech już w dniu premiery książka znalazła się na pierwszym miejscu listy bestsellerów.
Czy było na co czekać? Tak. Perrin nadal opowiada o wszystkim w ten szczególny sposób, który sprawia, że chce się żyć dłużej i bardziej intensywnie, nawet jeśli rzeczywistość czasem boli. Autorka ma oko do subtelnych detali. Kiedy opisuje chwile spędzone z przyjaciółmi, to ma się ochotę sięgnąć po telefon i zadzwonić do bratnich dusz z czasów liceum albo napisać czuły list do osoby kochanej przed laty. To uczucie można opisać tak, jak zrobiła to Nina, kiedy po latach spotkała syna swojego dawnego przyjaciela: „Palce, które ją ściskają, przypominają palce Étienne’a i Adriena. Wraca poczucie beztroski, czas dorastania. Jakby ktoś włożył wtyczkę do gniazdka. Letnie światło w zimie. Promień słońca.”
To, co minęło
Valérie Perrin udało się zrobić coś niezwykłego – oddać w powieści atmosferę dzieciństwa. To niełatwa sztuka. Każdy dorosły myśli czasem z nostalgią o minionych czasach, ale gdyby go zapytać, za czym dokładnie tęskni, miałby trudności, by to zdefiniować. Łatwiej by mu było podać konkretne przykłady, opisać chwile, w których czuł się idealnie szczęśliwy, bezpieczny i beztroski, ale będąc dzieckiem nie potrafił tego jeszcze ani rozpoznać, ani nazwać. Wtedy zdawało mu się, że tak może być zawsze. Nie miał jeszcze świadomości, iż z biegiem lat te momenty pełnego szczęścia staną się coraz rzadsze i trudniejsze do osiągnięcia. Aby ich doświadczyć, trzeba będzie się na nowo nauczyć bycia w teraźniejszości, ręcznie wyłączać myślenie o przeszłości i przyszłości, odsuwając na bok niepokoje i lęki, by móc napawać się czarem chwili. Jednocześnie autorka „Cudownych lat” nie próbuje nikomu wmówić, że dzieci wiodą beztroski żywot albo że cechuje je niewinność. Dzieciom, podobnie jak dorosłym, przydarzają się tragedie, a bywa też, że i one stają się sprawcami tragedii. W najgorszych momentach można topić się w smutku albo poszukać w ciemności dłoni przyjaciół.
Valérie Perrin „Cudowne lata”, Wydawnictwo Albatros