Historia życia nagrana na kasety magnetofonowe staje się kluczem do zrozumienia losów wielu osób. Najnowsza książka Valérie Perrin „Colette” to jak zwykle czarująca, chwytająca za serce opowieść o tym, co w ludziach jest najlepsze i najgorsze.
Tekst: Sylwia Skorstad

Agnes ma trzydzieści osiem lat, dużo pieniędzy, nagrody filmowe na półce, złamane serce i kompletny brak weny. Gdyby nie to, że ma też dorastającą córkę, to możliwe, że rozważałaby zakończenie nie tylko kariery zawodowej. Mężczyzna będący miłością jej życia i ulubionym aktorem w jednym, zostawił ją dla młodszej kobiety. W Agnes mieści się tyle żalu i złości, że najchętniej codziennie rzucałaby telefonem o ścianę. To ona skojarzyła byłego męża i aktoreczkę na planie filmowym, a teraz musi oglądać ich wspólne zdjęcia w prasie brukowej.
Umrzeć dwa razy
Przed córką reżyserka stara się odgrywać pozory normalności, ale czytelnikowi wyznaje prawdę: „Jestem sama. Rozwiedziona. Odnoszę wrażenie, że niczego już nie pragnę. Tak bardzo, za bardzo i źle kochałam, że zużyłam cały swój uczuciowy kapitał. Moje serce jest wystrzępione, dziurawe jak stare dżinsy ze straganu na pchlim targu (…). Wszystko, czego pragnę, to być sama, a jedynymi istotami, z którymi chciałabym pogadać, są pies na ulicy, zabłąkany kot, ptaki na niebie albo biedronka, która przez nieuwagę siądzie mi na swetrze.”
Stagnację Agnes przerywa wiadomość z policji, że zmarła jej ciotka Colette. To ona opiekowała się dziewczynką, gdy jej rodzice wyruszali w trasy koncertowe, to u niej spędzała wakacje. Ciocia była dziwaczką: niewiele mówiła, była entuzjastyczną fanką piłki nożnej, nosiła nijakie ubrania, nigdy nie wyszła za mąż, prowadziła zakład szewski i od czasu śmierci uwielbianego brata nosiła żałobę po nim. Zawiadomienie o śmierci cioci jest tym bardziej szokujące, że Colette zmarła i została pochowana trzy lata wcześniej.
Dobrzy i źli ludzie
Książki Valérie Perrin stają się we Francji bestsellerami już w kilka dni po premierze, a wkrótce po tym trafiają na ulubione półki czytelników na całym świecie. W zeszłym roku jedna z jej powieści zdobyła w Polsce nagrodę bestsellera Empiku w kategorii literatura piękna. To podwójnie trafne, bo w opowieściach francuskiej scenarzystki można znaleźć to, co czasami trudno dostrzec wokół siebie, czyli piękno człowieczeństwa. Bywa, że nie widać go na pierwszy rzut oka. Gdy wreszcie się ukazuje, to wzrusza tak, że aż przestaje się przewracać strony.
Najlepszy opis pasujący do optyki, jaką Valerie Perrin prezentuje w swoich powieściach, wypowiada były mąż Agnes w wywiadzie o inteligentnych, pozbawionych dydaktyzmu filmach żony: „Ma w sobie jakąś pobłażliwość, nie osądza. Jej spojrzenie jest ciepłe, ale nie naiwne.”
To samo można powiedzieć o prozie autorki „Colette”. Ta powieść to pełna zrozumienia książka o dobrych i złych ludziach. Można by przeczytać rozprawy filozoficzne wszystkich wielkich etyków i wciąż zastanawiać się, który z systemów najlepiej definiuje dobrego człowieka. Można też przeczytać powieść Perrin i poczuć odpowiedź – dobrzy ludzie nie potrafią przejść obojętnie wobec cierpienia innych. Mogą popełniać błędy, ale zareagują na widok niesprawiedliwości, na przykład otoczą ochroną ofiarę przemocy, pomogą utalentowanemu dziecku biedaków zdobyć wykształcenie albo wysłuchają przyjaciela i zapałają gniewem wobec jego krzywdziciela. Źli ludzie zaś to ci, którzy wyrządzają innym krzywdę i nie mają z tego powodu poczucia winy. Cierpienie innych nie sprawia im żadnej przykrości, a bywa, że daje rodzaj satysfakcji. I bywa też, że ci dobrzy, choć wiedzą, że to z zasady złe, muszą im przywalić w głowę żelazkiem.
Dwanaście tysięcy minut
Agnes dostaje w spadku po dwukrotnie zmarłej cioci walizkę pełną nagranych kaset magnetofonowych. To w sumie dwanaście tysięcy minut opowieści, które zmienią jej życie. Dowie się z nich, kim naprawdę była Colette i czyje sekrety chciała chronić. Będzie to opowieść o wspaniałych, niezłomnych kobietach oraz mężczyznach, których kochały. Czasami potajemnie i tylko w nocy, czasami tylko raz w życiu. Miłość w jej różnych wydaniach – do przyjaciół, rodzeństwa, zwierząt, partnera w „nieodpowiednim” wieku albo „niewłaściwej” rasy lub płci – jest we wszystkich powieściach tej autorki motywem przewodnim. Przynosi radość lub cierpienie, a im bardziej trzeba ją ukrywać, tym dłużej może trwać.
Warto posłuchać kaset Colette razem z Agnes, jej przyjaciółmi oraz policjantami. Ma w sobie taki sam ładunek emocjonalny, jak dobrze zagrany koncert fortepianowy.
Valérie Perrin, „Colette”, Wydawnictwo Albatros