„Biuro skradzionych wspomnień” to piękna i poruszająca powieść, która w taktowny i pełen ciepłego zrozumienia sposób mówi o sprawach najtrudniejszych.
Tekst: Sylwia Skorstad
Francuzka Irene zakochuje się w Niemcu i przenosi do jego ojczyzny. Ze względu na swoje umiejętności językowe w 1990 roku dostaje pracę w Międzynarodowej Służbie Poszukiwawczej z siedzibą w miasteczku Bad Arolsen. Arolsen Archives to jednocześnie największe archiwum o ofiarach i ocalonych z drugiej wojny światowej. Są w nim zapisy o 17,5 mln osób, a dokumenty dotyczą różnych grup ofiar reżimu nazistowskiego, pracowników przymusowych, osób przemieszczonych i migracji po 1945 roku. W zbiorach są również przedmioty należące do tych więźniów obozów koncentracyjnych, których krewnych nie udało się wcześniej odnaleźć.
Niemiecka rodzina męża Irene nie jest zadowolona z jej miejsca pracy. Podczas świątecznego obiadu dochodzi do ostrej wymiany zdań, która w praktyce kończy jej małżeństwo. Irene zostaje sama z nowonarodzonym synem. Nie wraca jednak do Francji. Praca w Służbie daje jej poczucie misji. Kiedy zostaje podjęta decyzja o zwróceniu krewnym około trzech tysięcy przedmiotów od lat zalegających na półkach, Irene zabiera się do zadania z zapałem. Śledząc historię zniszczonej maskotki, wyruszy w podróż do kilku krajów, by odkryć tam ślady dawnych miłości, tragedii, poświęcenia, zbrodni i nieustającej tęsknoty.
Podzieleni historią
Perypetie bohaterów powieści Gaëlle Nohant są fikcją literacką, ale opisane w niej Archiwa w Bad Arolsen, międzynarodowe instytucje, miejsca, wydarzenia i konteksty historyczne są prawdziwe. Chciałoby się, aby nie były. Najlepiej, gdyby nigdy nie było obozów w Treblince, Ravensbrück, getta żydowskiego w Warszawie, obozu koncentracyjnego w Auschwitz, Holocaustu, wojny, porwanych dzieci, nazizmu… Wojna zniszczyła tak wiele, że nawet wiele lat po jej zakończeniu pamięć o niej bywa zbyt bolesna. Tym bardziej, że każdy zapamiętał rodzinne losy tak, jak mu je opowiedziano i jak sam potrafił.
Szukając spadkobierców właściciela obozowej maskotki, Irene spotyka kilkadziesiąt osób. Jednym jest w stanie przywrócić brakującą część ich historii, za co spotyka się z wdzięcznością. Inni słysząc o swoich przodkach coś, czego nie chcieli wiedzieć, wyrzucają ją za drzwi. Nie dziwi jej to. Pamięta, jak zachował się jej mąż, gdy odkryła, że jego ojciec wspomina swoją służbę w Wehrmachcie głównie jako chwalebną: „Mijały tygodnie, a on nie czuł potrzeby, by jej dotknąć. Już jej nie pragnął, oderwał się od niej. Przez sześć lat, kiedy tylko przekraczał próg domu, brał ją w ramiona, przytulał, wdychał jej zapach. Teraz odsuwał się od jej ciała, które nosiło jego dziecko. (…) Z każdym dniem coraz dłuższa cisza połykała to, co jeszcze zostało z ich miłości z żarłocznością wszechogarniającej nicości z Niekończącej się opowieści.”
Polskie ślady
Opowiadając o przeszłości i nigdy niezagojonych ranach po niej, Gaëlle Nohant często odnosi się do bieżących wydarzeń, na przykład czarnych protestów w Polsce albo dzielącym niemiecką scenę polityczną problemie nielegalnej imigracji. Wiele z wątków poruszonych w „Biurze skradzionych wspomnień” rozgrywa się w Lublinie i Warszawie. O podziałach potrafiących sprawić, że członkowie rodziny przestają ze sobą rozmawiać, autorka mówi z taktem i zrozumieniem kogoś, kto sam nieraz dotknął grubych murów niechętnego milczenia. Trzeba wyjątkowej dyscypliny emocjonalnej, by umiejętnie poruszać takie tematy.
Chwilowe zwątpienia badaczy wojennych historii najlepiej oddają słowa jednej z osób, jaką Irene spotyka w poszukiwaniu prawdy o pochodzeniu maskotki. Stefan z polskiego ośrodka „Brama grodzka – Teatr NN” mówi: „Tyle wysiłku i pracy, by uratować kilka śladów po wymordowanym narodzie, w świecie, który wciąż niszczy i sieje spustoszenie. W świecie, który nadal nie nauczył się szanować życia – przeciwnie, ciągle przekracza kolejne granice okrucieństwa i obojętności.”
Na końcu powieści grupa osób wznosi toast za „Europę, którą Vaclav Havel nazwał ojczyzną naszych ojczyzn”. Inni dodają, że piją za Europę solidarną, feministyczną i inkluzywną. „Wyjaśnijcie to Kaczyńskiemu i Orbanowi” – wtrąca jeden ze zgromadzonych.
Im więcej z nas przeczyta z uwagą i otwartą głową takie książki jak „Biuro skradzionych wspomnień”, tym mniej zdziałają swoimi słowami populiści lubiący pogrywać historycznymi kartami do osiągnięcia własnych celów.
Gaëlle Nohant „Biuro skradzionych wspomnień”, Wydawnictwo Albatros