Książka „999. Nadzwyczajne dziewczyny z pierwszego transportu kobiecego do Auschwitz” Heather Dune Macadam jest oparta na relacjach więźniarek, które przeżyły pobyt w Auschwitz, ich rodzin oraz znajomych, a także dokumentach znalezionych w  archiwach. Rzetelna, bardzo dobrze udokumentowana praca, a przy okazji historia, którą chce się czytać, choć od początku zna się jej zakończenie.

Tekst: Sylwia Skorstad

nadzwyczajne dziewczyny

 

Jest rok 1942. Słowackie władze współpracujące z hitlerowskimi Niemcami wydają nakaz, aby niezamężne młode Żydówki zgłosiły się do punktów rejestracyjnych, gdzie zostaną przydzielone do pracy zagranicą. Mówi się im, że zostaną zatrudnione w fabryce butów, zrobią coś dobrego dla ojczyzny i będą mogły wesprzeć finansowo swoje rodziny. Dziewczyny i kobiety, choć wystraszone i niepewne, próbują zachować dobry humor oraz cieszyć się na nadchodzącą przygodę. Niektóre wreszcie czują się dorosłe, inne potrzebne. Po tym, jak kilka miesięcy wcześniej odebrano im prawo do edukacji oraz spotkań, nie miały w domach dużo do roboty.

Do wagonów kolejowych zabierają ze sobą bagaże, a w nich najlepsze ubrania (w pracy trzeba się dobrze prezentować), książki, upominki od członków rodziny. Podczas pierwszej nocy transportu śpiewają patriotyczne pieśni. Wiele z tych 999 kobiet to przyjaciółki ze szkoły lub znajome z synagogi. Jest też kilka polskich Żydówek, które rodziny ze względów bezpieczeństwa ukryły na Słowacji. Wkrótce pociąg zatrzymuje się w Oświęcimiu. Zaledwie kilka z kobiet, które tego dnia stawiają stopy na terenie obozu, wyjdzie z niego żywa.

Auschwitz w oczach kobiet

19 kwietnia przypada 78. rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim. To dobra okazja, by przypomnieć sobie wydarzenia z czasów II wojny światowej, o których świat zapomnieć nie powinien.

Książka Heather Dune Macadam jest oparta na relacjach więźniarek, które przeżyły pobyt w Auschwitz, ich rodzin oraz znajomych, a także dokumentach znalezionych w  archiwach. Rzetelna, bardzo dobrze udokumentowana praca, a przy okazji historia, którą chce się czytać, choć od początku zna się jej zakończenie. Dla polskiego czytelnika poznanie podobnej literatury obozowej było częścią szkolnej edukacji, zatem w „999. Nadzwyczajne dziewczyny…” nie znajdzie on elementów szokujących. Ta historia słowackiego transportu jest jednak wyjątkowa z przynajmniej dwóch względów.

Po pierwsze, ukazuje kobiecą perspektywę obozową i to opisaną przy pomocy współcześnie używanych terminów. Macadam pyta swoje rozmówczynie nie tylko o to, jak radziły sobie z codziennym głodem czy zimnem. Rozumie, iż na przykład konieczność ciągłego obnażania się przed mężczyznami, utrata włosów czy niemożność ukrycia menstruacji była dla wychowanych w religijnych rodzinach dziewcząt równie trudna jak konieczność chodzenia boso po śniegu.

 

nadzwyczajne dziewczyny

Po drugie, Macadam ukazuje nie tylko procesy psychologiczne, ale też społeczne. Wyjaśnia, jak dzięki machinom propagandy udało się bez wzbudzania masowych protestów zapakować do bydlęcych wagonów wiele tysięcy obywateli. Stopniowe odzieranie ludzi z kolejnych praw, podsycanie antagonizmów społecznych i wreszcie otwarte kłamstwa doprowadziły do sytuacji, w której rząd słowacki nie tylko wysłał nieświadome niebezpieczeństwa nastolatki na śmierć, ale jeszcze słono zapłacił z budżetu za ich transport. Wyjaśnia też, jak można było przez wiele miesięcy ukrywać ludobójstwo. Optymistyczne kartki pocztowe, które kazano więźniarkom hurtowo pisać do bliskich, by potem móc je regularnie wysyłać już po ich śmierci, były jednym z najbardziej okrutnych pomysłów tamtej wojny.

Odrobina nadziei

Trudno znaleźć czytelnika, który zagłębiałby się w historie z czasów Holocaustu dla rozrywki. Tego rodzaju literatury nie czyta się w poszukiwaniu happy endu, ale raczej próby odszukania choćby śladu dowodu na to, że człowiek jest mocny, potrafi odnaleźć w sobie nadzieję nawet w najgorszej sytuacji. Chcielibyśmy wierzyć, iż również w piekle można pozostać sobą. Ten rodzaj nadziei można odnaleźć w niektórych fragmentach „999”. Dziewczyny, które ukrywały między sobą chore towarzyszki, kobiety odmawiające kradzieży chleba innym więźniarkom, sekretne robienie „wina” z rodzynek, aby jakkolwiek uczcić dzień świąteczny… Również opowieść o Helenie, która tak pięknie zaśpiewała SS-manowi na urodziny, że ten zakochał się w niej i potem ocalił z komory gazowej jej siostrę. Wreszcie kilka historii o uwolnieniu, gorzkich i trudnych, ale okraszonych specyficznym poczuciem humoru, bo, jak mówią same byłe więźniarki, być może przetrwały nie dlatego, że miały więcej szczęścia, wytrwałości czy hartu ducha niż inne, ale po prostu były niskiego wzrostu i dlatego oprawcy przegapili je w tłumie.

Literaturę tego typu warto czytać przede wszystkim z jednego powodu – wszyscy chcielibyśmy zapomnieć o najczarniejszych kartach ludzkiej historii. Udajemy, że chcemy pamiętać, ale to kłamstwo, bo jakim komfortem byłoby nie wiedzieć! Masowe ludobójstwa i fabryki śmierci to element, który w sensie psychologicznym najlepiej byłoby wykreślić z historii człowieka. Byłoby to jednak kolejną zbrodnią. Powinniśmy pamiętać, jak tragicznie może się skończyć podsycanie nienawiści.

Heather Dune Macadam, 999. Nadzwyczajne dziewczyny z pierwszego transportu kobiecego do Auschwitz, Wydawnictwo Prószyński i S-ka

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.