Tak jest zdrowiej i szybciej. Brązowe nogi już na początku sezonu zapewnią nam kremy brązujące. Polecamy te ekologicznie wyprodukowane.
Tekst: Joanna Zaguła
No i stało się – przyszedł czas na krótkie spodenki. Oczywiście, jak co roku, moment ten mnie zaskoczył. Nie tylko nie zdążyłam wypracować sobie idealnego bikini body, ale też nie zdążyłam się opalić. A ja bardzo lubię być opalona. Wiem, że to nie jest zbyt zdrowe, ale czuję się wtedy lepiej, bo moje nogi lepiej wyglądają. I nic innego mnie nie obchodzi. Ok, no może trochę mnie obchodzi ryzyko poparzeń i raka skóry, więc jakoś tam się smaruję, kiedy idę na plażę, a szczególnie chronię wszelkie blizny i pieprzyki.
Natomiast teraz moja skóra jest raczej blada, i to nie w taki arystokratyczny alabastrowy sposób. I aż się prosi, żeby dodać jej nieco brązu. W momencie słabości rozważałam nawet wizytę na solarium, ale postanowiłam jednak pójść drogą wypróbowaną przeze mnie od lat i użyć balsamu brązującego.
Brązujące masło do ciała AlkemieKrem brązujący a samoopalacz
Nie jest to do końca to samo, co samoopalacz. Ten drugi działa bardziej intensywnie i efekt opalenizny można osiągnąć już po pierwszym nałożeniu. Minusy są takie, że łatwo sobie zrobić „zacieki” i trzeba poczekać, aż dokładnie się wchłonie, bo inaczej pobrudzimy sobie ubrania. W dodatku samoopalacz może mieć nieprzyjemny zapach. Jednak uwaga, nie ma się co oszukiwać, również bronzer może pozostawić smugi na skórze i nieładnie pachnieć. Jednak to wszystko w jego przypadku jest mniej intensywne. Kremy brązujące mają czasem też działanie antycellulitowe i nawilżają skórę. Negatywnych efektów można zaś łatwo uniknąć.
Jak się smarować?
Odpowiednia aplikacja kremu to klucz do sukcesu, dzięki niej unikniecie smug na skórze. Słowem – wszyscy się nabiorą na waszą „naturalną” opaleniznę. Najpierw zróbcie peeling, żeby wygładzić skórę. Potem dokładnie ją osuszcie i nakładajcie krem na każdą część ciała osobno. Chodzi o to, żeby nie zostawić sobie kleksa na jednej nodze, by go rozsmarować, jak się skończy tę drugą. Wszystko po kolei. Wsmarowujcie krem kolistymi ruchami od dołu nóg i od dłoni ku górze. Zwróćcie uwagę, by nie zostawić grubszej warstwy kremu w zagięciach skóry przy palcach, pod kolanami albo na kostkach. Cieniej smarujcie kolana i łokcie. A potem wygładźcie krem, przejeżdżając oboma dłońmi na płasko po całych nogach, rękach czy dekolcie, znowu od dołu do góry. Gdy skończycie, umyjcie dłonie i dokładnie wytrzyjcie przestrzenie między palcami. Balsamu dobrze jest używać 2-3 razy w tygodniu, by opalenizna się utrzymywała, ale nie wyglądała sztucznie.
Jaki kosmetyk wybrać?
Jest kilka przepisów na domowe kremy brązujące. Składnikiem, który nadaje skórze koloryt jest w nich kakao. Nie polecam ich wobec tego, ze względu na pobrudzone ubrania i niezbyt imponującą trwałość tej opalenizny. Dlatego lepiej wybrać naturalne kosmetyki opalające z drogerii. W swojej ofercie świetne kremy brązujące ma na przykład ekologiczna firma górnej półki, Alkemie. W sklepach z eko-kosmetykami znajdziecie też bronzery firmy Eco Cosmetics w nieco niższej cenie czy jeszcze tańsze – z firmy Lavera. Łatwo jest kupić balsam brązujący w Rossmannie, z certyfikatem BIO, z Alterry.