Australijska wokalistka Kate Miller-Heidke potrafi doprowadzić do łez samym tonem głosu. Kiedy śpiewa, można odnieść wrażenie, że pochodzi z innej planety i grawitacja jej nie dotyczy.

Tekst: Jamie Stewart

Kate Miller

Konkurs Piosenki Eurowizji od ponad sześćdziesięciu lat jest częścią europejskiej kultury. Jeśli oglądaliście jego ostatnie edycje, to zapewne przemknęło wam przez myśl pytanie, co u diabła robi w nim Australia. I słusznie, Kraina Kangurów znajduje się przecież 14 000 kilometrów od Europy!

Australijczycy uwielbiają oglądać europejskie zmagania muzyczne. W 2015 roku Australia została zaproszona do udziału w 60-tej edycji konkursu i od tego czasu trzyma się tam mocno. Zapewniła sobie miejsce w Konkursie Piosenki Eurowizji do przynajmniej 2023.

Czy pamiętacie artystkę, która w 2019 reprezentowała w Eurowizji Australię? Od Polski dostała 6 punktów, od głównego jury 12 i ostatecznie uplasowała się na 9 miejscu. Jeśli nie, pozwólcie, że wam o niej przypomnę.

Zero grawitacji

Mogliście zapamiętać Kate Miller-Heidke, bowiem w Tel-Avivie, wykonując konkursowy utwór „Zero Gravity”, śpiewała przyczepiona do pięciometrowej elastycznej tyczki. Tyczka była całkowicie kontrolowana przez ruchy artystki, nie było tam żadnej ukrytej maszynerii ani pomocy ze strony personelu technicznego. Trochę, jak czary. I uwierzcie, jeśli chodzi o Miller-Heidke, to dopiero początek magii.

Kate to wielokrotnie nagradzana wokalistka, która w swoich utworach z powodzeniem łączy elementy folku, popu i opery. W Australii wydała 4 albumy, które uzyskały status platynowych, a wiele z jej piosenek znajdywało się przez lata w pierwszych dziesiątkach list przebojów.

W 2009 roku została pierwszą Australijką, która piosenką „Caught in the Crowd” wygrała główną nagrodę 25 000 dolarów w International Songwriting Competition – konkursie przeznaczonym dla autorów tekstów piosenek. W jednym z wywiadów powiedziała, iż utwór opowiada o szkolnym mobbingu i poczuciu winy za bycie jedynie biernym obserwatorem krzywd wyrządzanych słabszym. „Po latach można tylko żałować, że nie miało się odwagi przemówić wcześniej” – stwierdziła.

Utwory Kate zawsze mówią o sprawach bardzo dla niej osobistych i są nośnikami silnych emocji. Kiedy śpiewa, można odnieść wrażenie, że pochodzi z innej planety i nasze ziemskie ograniczenia, w tym grawitacja, jej nie dotyczą.

Krytyk „przeleciany przez motyle”

Miller-Heidke odebrała klasyczne wykształcenie muzyczne, jest absolwentką Konserwatorium Muzycznego w Queensland. Śpiewała między innymi w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, w Narodowej Operze Angielskiej w Londynie oraz Sydney Opera House. Skomponowała operę dla dzieci „The Rabbits”, którą wystawiano między innymi w Sydney oraz Melbourne.

Dla wielu Australijczyków Kate to narodowy skarb. Krytycy nazywają ją „najlepszym wokalem Australii”, a pisarz science fiction Neil Geiman posunął się krok dalej mówiąc, że słuchanie jej wykonań jest jak bycie „przelecianym przez motyle”.

Ulubiony przeze mnie cytat dotyczący tej wokalistki należy do mojej przyjaciółki z Polski. Kiedy wysłuchała opartej na prawdziwej historii piosenki „Sarah” powiedziała: „Jeśli kiedyś zapadnę w śpiączkę, zagrajcie mi to, a wstanę i pójdę jej szukać.” Utwór opowiada prawdziwą historię zaginięcia koleżanki Kate podczas festiwalu w 1997. Dziewczyna wróciła po dwóch tygodniach nieobecności, nie mając pojęcia, co się z nią działo. Jak czuli się w tym czasie jej znajomi, usłyszycie w głosie Miller-Heidke i uwierzcie mi – nawet, jeśli nie znacie dobrze angielskiego, zrozumiecie, a raczej poczujecie wszystko.

W oczekiwaniu na koncert

Wiele tekstów śpiewanych przez Kate ma dla mnie osobiste znaczenie. Jako podróżnik szczególnie lubię ten „Nightflight” z albumu wydanego w 2012 roku:

„Jestem 35 godzin i 3 kiepskie filmy od celu

Jeśli jeszcze ktoś na mnie kaszlnie

Zdzielę go pięścią w twarz

Nie, tylko wstrzymam oddech

Tak jak zawsze”

Znam ten poziom zmęczenia wielogodzinnym lotem, który sprawia, że myśli zaczynają splatać się ze sobą, a każdy kontakt międzyludzki przynosi jednocześnie ulgę i irytację.

Pisząc ten tekst, słucham utworów Kate Miller-Heidke i jedno wiem na pewno – kiedy tylko pandemia COVID-19 się skończy, zabieram żonę na jej koncert! Jeśli zobaczycie jej nazwisko na plakatach w Europie, też kupujcie bilety. A na razie posłuchajmy jej muzyki razem w domu i pozwólmy się przenieść do świata płynnych emocji.

 

 

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.