Coraz więcej dorosłych trafia do ortodonty, by poprawić uśmiech i funkcję zgryzu. Często to decyzja odkładana latami – wcześniej brakowało czasu, budżetu lub motywacji. Podczas diagnostyki okazuje się jednak nierzadko, że oprócz korekty wady zgryzu trzeba także uzupełnić luki po zębach. Wtedy do planu dołącza protetyka, a w szczególności implanty.
Kiedy w planie leczenia ortodontycznego pojawia się implant?
Braki zębowe są częstym problemem u dorosłych. Klasyczny przykład: utrata „szóstki” (pierwszego trzonowca) w młodości. Z czasem ząb „siódemka” przechyla się w stronę luki, a „piątka” przesuwa ku tyłowi. Czy aparat może po prostu zamknąć przerwę? Bywa, że tak, ale nie zawsze.
Jak mówi lek. stom. Kamila Wasiluk – ortodontka z warszawskiej kliniki L’experta o wyborze między zamknięciem luki ortodontycznie a odtworzeniem miejsca pod implant decydują m.in. stan kości i ogólna analiza zgryzu. „Po latach od ekstrakcji kość często zanika (zwłaszcza w żuchwie), przez co brakuje stabilnego „toru” dla przesuwania zębów. W wielu sytuacjach przygotowanie miejsca pod implant daje lepszą biomechanikę i bardziej przewidywalny efekt. Dlatego ortodonta zwykle najpierw porządkuje ustawienie zębów sąsiadujących z luką i odtwarza właściwą szerokość miejsca na brakujący ząb – dopiero potem pacjent trafia do implantologa. Dzięki temu finalny wynik jest i estetyczny, i funkcjonalny na lata.”
Gdy to implantolog odsyła do ortodonty
Czasem kolejność jest odwrotna. Implantolog ocenia, że aktualne warunki (pochylenia, stłoczenia, zaburzona płaszczyzna zgryzu) nie pozwalają na trwałą i poprawną odbudowę. Jak mówi lek. stom. Karolina Cepińska – stomatolog z warszawskiej kliniki L’experta wtedy pierwszym etapem staje się ortodoncja. „Wyrównanie łuków, korekta położeń i przywrócenie prawidłowych kontaktów zgryzowych. Dopiero na takim „fundamencie” powstają stabilne rekonstrukcje protetyczne.”
„Efekt Godona” – co to jest i dlaczego przeszkadza?
Przy długotrwałej luce zębowej ząb przeciwstawny stopniowo wysuwa się w stronę braku (np. górna szóstka przy nieobecnej dolnej). Zmienia to płaszczyznę zgryzu i ogranicza miejsce na przyszłą koronę na implancie.
Rozwiązaniem bywa intruzja – kontrolowane „wtłoczenie” zęba z powrotem w kość. Często stosuje się do tego mikroimplanty ortodontyczne: małe śrubki wkręcane przez dziąsło w kość wyrostka między korzeniami, które służą jako stałe zakotwiczenie dla elastycznych elementów (np. łańcuszków gumowych). To nie są implanty zębowe – pełnią wyłącznie rolę tymczasowego kotwienia w trakcie leczenia. Choć to zaawansowana procedura, pozwala uniknąć trudnych kompromisów protetycznych i przywraca prawidłową funkcję.
Leczenie interdyscyplinarne – klucz do trwałego efektu
Współczesna ortodoncja dorosłych nie kończy się na „wyprostowaniu zębów”. Najlepsze, stabilne wyniki daje plan przygotowany wspólnie przez ortodontę, implantologa i protetyka, a w razie potrzeby także periodontologa i chirurgia. Cel jest jeden: naturalny wygląd, prawidłowe żucie i wygoda mówienia, czyli estetyka, funkcja i zdrowie tkanek w długim horyzoncie.