Historie o starości, przemijaniu, ciele i pamięci usłyszycie i zobaczycie w białostockiej galerii Arsenał w filii elektrownia. Zajrzyjcie tam koniecznie i zwróćcie uwagę, jak zestarzał się sam budynek.
Tekst: Joanna Zaguła
Przy okazji wyjazdu na festiwal Halfway, zahaczyłam w Białym stoku o Galerię Arsenał. Po pierwsze – zachwycił mnie jej budynek. Galeria mieści się w starej elektrowni, a to oznacza, że możemy podziwiać nie tylko jej industrialną bryłę z wielkimi oknami i wysokim sufitem, ale też, że sztuka tu eksponowana sąsiaduje z pozostałościami po dawnym zakładzie. Są tu umywalki, szklane ścianki działowe, wielka dziura w ziemi, odrapany tynk i kolorowe skrzynki z bezpiecznikami. Wszystko to wygląda jak świetna scenografia teatralna. A sztuka, którą oglądamy w Arsenale nie tylko świetnie eksponowana, ale też w przemyślany sposób dobrana i dobrze opisana.
Na wystawie „Historie o starości” oglądamy głównie (lecz nie tylko) prace polskich artystów. W tym takich gwiazd polskiej sceny artystycznej, jak Katarzyna Kozyra, Artur Żmijewski czy Ewa Partum. Wszystkie opowiadają o przemijaniu, starzeniu się ciała i umysłu, odchodzeniu w niepamięć. Bardzo tę wystawę polecam, mimo iż jej temat może się niektórym wydać już wielokrotnie w sztuce opracowany. Te konkretne dzieła sztuki i oglądane w tej konkretnej przestrzeni dadzą wam jednak ważny przyczynek do rozważań. A w wielkiej części też usatysfakcjonują estetycznie.
Wystawie towarzyszą wydarzenia specjalne – nie tylko kuratorskie oprowadzanie, ale tez warsztaty dla młodzieży czy potańcówka międzypokoleniowa.