Kryminał rozgrywający się w alternatywnej rzeczywistości, który przypomina, że tylko zwycięzcy piszą historię.
Tekst: Sylwia Skorstad
W alternatywnej rzeczywistości to hitlerowskie Niemcy i ich sojusznicy wygrali drugą wojnę światową. Polska, podobnie jak wiele innych europejskich państw łącznie z Wielką Brytanią i Rosją, stała się częścią Rzeszy. Jej obywatele zostali zdegradowani do ludzi drugiej kategorii, a majątek państwa zagrabiono. W nowym totalitarnym porządku bezpieczni są tylko ci, którzy wykazują całkowitą lojalność wobec państwa. Muszą pamiętać, by robić to wystarczająco entuzjastycznie.
Tuż przed hucznie zapowiadającymi się obchodami siedemdziesiątych piątych urodzin Adolfa Hitlera w pod Berlinem zostają znalezione zwłoki starszego mężczyzny. Inspektor policji kryminalnej Xavier March przez przypadek zostaje przydzielony do tej sprawy. Odpowiadając na wezwanie, nie wie jeszcze, że jego życie wkracza na zupełnie nową, niebezpieczną ścieżkę bez powrotu.
Gdzie się podziały miliony?
Wydawnictwo Albatros wznawia wydany w 1992 roku thriller Roberta Harrisa, który już dwa lata po premierze dorobił się adaptacji filmowej z Rutgerem Hauerem w roli głównej. Jego charakterystyczna cecha to ten sam przytłaczający klimat zniewolenia, jaki przenika np. „Człowieka z Wysokiego Zamku” Philipa Dicka czy „Rok 1984” George’aOrwella. Każdy, nawet małżonek lub dziecko, może donieść na ciebie, że zbyt niemrawo śpiewasz hymn albo mamroczesz przez sen rewolucyjne idee. Nie ma od tego ucieczki. I nie ma żadnego powodu, by szukać prawdy, bowiem nikt na nią nie czeka. Nawet, jeśli jesteś policjantem.
Inspektor March nie jest entuzjastą systemu, w którym żyje, ale gdyby kazano mu określić, co nie jest w porządku, prawdopodobnie nie potrafiłby od razu wskazać konkretnych zjawisk. W otaczającej go rzeczywistości o pewnych rzeczach po prostu się nie mówi, np. o milionach Żydów, którzy kiedyś zamieszkiwali europejskie miasta, a potem zniknęli. March pewnego dnia znalazł za tapetą swojego mieszkania stare zdjęcie żydowskiej rodziny, ale nie udało mu się dowiedzieć, co się z nimi stało. Przestał pytać, choć nie zapomniał.
Nasz kruchy kompromis
Thiller Harrisa to bolesne przypomnienie, że porządek społeczno-polityczny, w jakim dziś żyjemy, nie jest zbudowany ze stali i cementu. To wciąż jedynie rodzaj kruchego kompromisu, który należy z troską pielęgnować. Bo wystarczyło kilka innych decyzji, kilkunastu mniej bohaterów, może kilkaset czołgów mniej albo o kilka tysięcy mniej żołnierzy na którymś z frontów, a Europa Xaviera Marcha byłaby i naszą. Nie dowiedzielibyśmy się o obozach koncentracyjnych i zbrodniach wojennych.
Ludzka natura pozostaje przecież taka sama, jak dawniej, choć dzięki edukacji zyskujemy coraz więcej narzędzi do badania przeczystości. Wciąż łatwo dajemy się oszukać i wciąż poszukujemy bezpieczeństwa w pozorach władz silnej ręki, które zawsze najgłośniej obiecują, że właśnie one ochronią nas przed wszystkim złem.
„Vaterland”, Robert Harris, Wydawnictwo Albatros