Natalia Przybysz to kompozytorka, wokalistka, autorka tekstów, kilkukrotna laureatka nagrody Fryderyk. W 2023 roku wydała album „Tam”, czyli zbiór muzycznych opowieści o fascynacji bezkresem wielkiej wody, podróżach w głąb siebie i marzeniach. Jeśli nie znacie tego krążka, warto nadrobić zaległości. 

Tekst: Julia Staręga 

Fot. Silvia Pogoda/materiały prasowe Kayax

Natalia Przybysz dała się poznać jako członkini grupy Sistars, którą współtworzyła wraz z siostrą Pauliną, Bartkiem Królikiem i kilkoma innymi muzykami. Po zakończeniu działalności zespołu w 2013 roku, Natalia skupiła się na solowej karierze i poszukiwaniach własnej artystycznej drogi. Wydała sześć świetnych albumów studyjnych, między innymi „Jak malować ogień”. Myślałam, że nic go nie przebije, aż do momentu, w którym Natalia zaprezentowała słuchaczom płytę „Tam”. Po raz kolejny pokazała, że jest artystką świadomą, która potrafi w wyjątkowy sposób łączyć osobistą, porywającą narrację z muzyką karmiącą uszy niejednego melomana.

Magia greckiej wyspy

Przygoda z „Tam” zaczęła się na greckiej wyspie Hydra, na którą artystka zabrała swój zespół: Jurka Zagórskiego, Mateusza Waśkiewicza, Pata Stawińskiego i Kubę Staruszkiewicza oraz reżyserkę i fotografkę Silvię Pogodę. Aż do momentu wejścia na pokład samolotu, miejsce docelowe pozostawało zagadką dla reszty zespołu – znała je tylko Natalia. I tak artyści na kilka tygodni wylądowali w studiu oraz domu twórczym, który kiedyś był fabryką dywanów. Właśnie tam wspólnie oddawali się pasji tworzenia i pracowali nad nowym albumem.

„Morze jest najlepsze – napisałeś mi białym, czystym wierszem”

Tymi słowami Natalia otwiera utwór „Morze jest najlepsze”. Choć zaczyna się niepozornie, zaskakuje brzmieniową miękkością i wokalną łagodnością. Warstwa instrumentalna doskonale oddaje emocje, o których śpiewa artystka. Natalia świadomie operuje głosem, co najwyraźniej słychać w końcówce utworu, gdy serwuje słuchaczowi porcję znakomitych wokaliz wspartych chórkami. Buduje atmosferę, w której ciężkie emocje ustępują miejsca medytacyjnemu skupieniu.

Gdy blues romansuje z soulem dzieje się magia

Uczucie zawieszenia nie trwa jednak długo, bo zaraz po „Morze jest najlepsze” wkracza „Zenit”. Kawałek ten opiera się na linii mięsistego, przyjemnie pulsującego basu. W połączeniu z soulowym, rasowo brzmiącym głosem Natalii i resztą instrumentów (gitarami elektrycznymi i perkusją), utwór odznacza się cudownym, napędzającym groovem, podobnym do tego, który można usłyszeć w „Never as Good as the First Time” Sade.

Również w „Za zimną wodę” pojawia się ciepły, kołyszący bassline, organicznie brzmiące gitary i perkusja. Wokal w pełnej okazałości dołącza do nich dopiero po niespełna trzydziestu sekundach. Dzięki temu utwór „oddycha”. W idealnych proporcjach wybrzmiewa w nim zarówno piękny głos, tekst, jak i melodia. Podobny zabieg można usłyszeć w „Mam potrzebę”, w którym głównymi narratorami opowieści jest wokal Natalii i partie grane przez Mateusza Waśkiewicza na gitarze. Na uwagę zasługuje także precyzyjne, świadome frazowanie w „Nieprawdopodobieństwie”. Artystka płynie między dźwiękami raz po raz przeciągając końcówki poszczególnych wersów lub dodając ozdobne vibrato. Doskonale wie, jak operować głosem, by dozować emocje i jednocześnie nie zmęczyć słuchacza.

Spotkania muzyczne, które cieszą

Na albumie „Tam” nie zabrakło również kooperacji. W pozytywnie nastrajającym, singlowym „O czymś innym” gościnnie wystąpił Mrozu, którego z Natalią muzycznie połączyła Tina Turner, a niemuzycznie – szare blokowiska. Zaś Fisz, znany m.in. z działalności w projekcie Fisz Emade Tworzywo, świetnie wpasował się w refleksyjny „Pacyfik”. 

Najmocniejsze momenty na płycie, to…

… piosenki, które nie bez powodu zostały wybrane na single promujące album! Mowa oczywiście o „Tam” oraz „Do zobaczenia do jutra”. Jestem niemalże pewna, że na koncertach sprawdzają się znakomicie. Mają chwytliwą melodię i zapadające w pamięć słowa refrenów, które w większości przypadków przywołują ciepłe wspomnienia. Napawają radością, przeszywają optymizmem i przypominają o tym, że „jutro też jest dzień”.

„Długie patrzenie w wodę odkrywa wiele tajemnic”

W mojej ocenie „Tam” to najlepsza płyta w dotychczasowej dyskografii Natalii Przybysz – przemyślana wzdłuż i wszerz pod względem wokalnym, muzycznym i lirycznym. W tekstach tu i ówdzie przewijają się subtelne nawiązania do wyjściowego motywu oscylującego wokół wody: szumu morza i trosk, które odpływają razem z falami, jeśli tylko im się na to pozwoli. Muzycznie zaś to płyta, na której blues miesza się z soulem, R’n’B i popem.

Miłośnikom dobrego dźwięku polecam włączyć album „Tam” na dobrej jakości sprzęcie, który wydobędzie z niej prawdziwe, dźwiękowe perły. Warto wsłuchać się w soczysty bas, „szklane” gitarowe partie, syntezatorowe ozdobniki i wokal Natalii. Tak, jak długie patrzenie na wodę skłania do refleksji, tak długie i uważne słuchanie jednego albumu pozwala odkryć jego muzyczne tajemnice.

No Comments Yet

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.