Dziennik holenderskiego pensjonariusza domu opieki dla seniorów niejednego
już postawił na nogi. Przekonaj się, dlaczego ta książka stała się bestsellerem.
Tekst: Sylwia Skorstad
Hendrik Groen mieszka w domu opieki dla seniorów w Amsterdamie.
Ma osiemdziesiąt pięć lat, coraz słabsze ciało, ale bystry umysł. Zaczyna prowadzić codzienne zapiski, by jak mówi, mieć coś do roboty. Dzieli się z pamiętnikiem opowieściami o pensjonariuszach oraz dyrekcji, przedstawia refleksje na temat bieżących wydarzeń i notuje szczegóły codziennych zmagań ze skutkami
„zmęczenia materiału”. Te pocztówki z domu spokojnej starości to prawdopodobnie najlepsza rzecz, jaką w tym roku przeczytasz.
Jak niemożliwe stało się faktem
Kiedy autor „Dopóki życie trwa” po raz pierwszy przedstawił wydawcy swój pomysł na wydanie dziennika, ten zapewne mało nie pękł ze śmiechu. Temat nie miał prawa dobrze się sprzedać.
Ludzie nie chcą nic wiedzieć o starości.
Myśli o niej odpychamy
w ten sam kąt, w którym pokrywa się kurzem cała nielubiana wiedza,
na przykład, że palenie szkodzi, zła dieta zabija,
a czas biegnie tylko w jedną stronę i nic, co było, już nie wróci. Z tego powodu książki pisane przez seniorów są z góry skazane na porażkę. Tym bardziej,
jeśli nie koloryzują prawdy.
Pełne humoru zapiski Hendrika Groena są jednak ewenementem. Cudem.
Nikt nie powinien ich kupować i czytać, a jednak stały się bestsellerami.
Są błyskotliwe i na swój sposób radosne, bo napisane przez kogoś, kto już nie musi liczyć kalorii, procentów i odsetek od kredytu.
Najpierw pokochali je Holendrzy, pierwszy tom dziennika Groena utrzymywał się
na pierwszym miejscu listy najlepiej sprzedających się książek przez 30 tygodni.
Potem zachwycił się nimi świat. Do dzisiaj zapiski seniora z Amsterdamu sprzedały się w ponad 35 krajach.
Jeśli zastanawiasz się, co ciekawego może mieć do powiedzenia emeryt spędzający całe dnie w gronie innych, w tym cierpiących na demencję babć i dziadków,
to przygotuj się na niespodziankę. Bo wszystko, naprawdę wszystko.
Oswajanie starości
„Dopóki życie trwa” to kolejna po „Małych eksperymentach ze szczęściem” książka Hendrika Groena, a raczej anonimowego autora ukrywającego się pod tym pseudonimem. Jest wyjątkową, słodko-gorzką pochwałą życia i godnej śmierci.
W jednej chwili autor przemyca żarty ze stołówki ośrodka, by za chwilę podzielić się z czytelnikiem myślą o tym, jak najlepiej zakończyć własną egzystencję.
Śmierć towarzyszy mu bezustannie, w domu opieki jest bardziej obecna niż na polu bitwy. Kolejni pensjonariusze przychodzą i odchodzą tak często, że stali mieszkańcy robią sobie z tego żarty. Każdy wie, że następnym razem może trafić na niego.
Groen dowodzi, że to, jak spędzi się późną jesień życia, jest kwestią wyboru.
Każdego dopadną dolegliwości, o jakich nie ma się pojęcia w wieku lat dwudziestu
– ciągłe zmęczenie, brak apetytu, niedopasowana sztuczna szczęka,
niemożność spontanicznego wybrania się na wycieczkę czy konieczność noszenia pieluchy. Kwestią wyboru jednak jest to, czy skoncentrujemy się na dobrych,
czy złych stronach życia. Jedni seniorzy, jak sam Hendrik, starają się czerpać z niego
jak najwięcej, organizują wyjścia do restauracji, wycieczki albo szalone eskapady.
Inni skupiają się na swoich dolegliwościach fizycznych i rozprawiają o nich bez końca,
nie zapominając codziennie dorzucić, że świat schodzi na psy.
Kiedy nadejdzie jutro
Zapiski Groena czyta się szybko i łatwo. W trakcie tej lektury, nie wiedząc
jak i kiedy, czytelnik przechodzi przemianę. Zamykając książkę ma już świadomość,
że zakładanie, iż na starość „jakoś to będzie” jest błędem. Nie będzie jakoś i nie będzie łatwo. Starość jest dla twardzieli. A będzie tak, jak się do tego przygotujemy.
I jeszcze zanim nadejdzie jesień życia, warto przemyśleć, gdzie, jak i z kim i za co chcemy ją spędzić, aby dawała jak najwięcej radości.
„Dopóki życie trwa. Nowy sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 85”, Wydawnictwo Albatros