„Do boju!” to książka Mary Roach o tym, jak sprawne umysły pomagają sprawnym mięśniom. To opowieść o wojsku widzianym okiem kobiety zainteresowanej badaniami naukowymi.
Tekst: Sylwia Skorstad
„Za mundurem panny sznurem” – mawiały nasze babcie, ale raczej nie chodziło im o to, co zrobiła dziennikarka popularnonaukowa Mary Roach. Ta ruszyła za mundurowymi, by sprawdzić, jak współczesne badania naukowe pomagają im w pracy. Odkryła dziesiątki intrygujących ciekawostek, w tym między innymi:
– dlaczego żołnierze tracą słuch i ciągle pytają, o co chodzi;
– jak robić mundury, by paląc się, jak najmniej raniły skórę;
– czemu urazy pięt spowodowane odpaleniem ładunków wybuchowych pod podłogą pojazdu opancerzonego są tak samo skomplikowane jak choćby chirurgiczne rekonstrukcje penisów;
– na czym polega szkolenie sanitariuszy wojskowych, które wykorzenia naturalne, ludzkie instynkty;
– czemu załoganci łodzi podwodnych dotykają się nawzajem znacznie częściej niż inni żołnierze?;
– z jakiego powodu strzela się kurczakami do samolotów?.
„Do boju” to książka, która dowodzi, że współczesna armia byłaby niewiele warta bez instytutów badawczych, w których testuje się wszystko, co może przydać się żołnierzom. Naprawdę, wszystko.
Gdzie diabeł nie może…
Roach, autora wielu bestsellerowych książek popularnonaukowych, lubi wścibiać nos tam, gdzie nikt inny nie zagląda. Jeśli diabeł nie może gdzieś zajrzeć, ona na pewno to zrobi. W badaniach prowadzonych dla wojskowości zainteresowało ją nie to, co zwykle trafia na pierwsze strony gazet, czyli na przykład jak zrobić nowy karabin czy supernowoczesny czołg, ale ukryte detale, szczególnie te dotyczące ludzkiej psychiki.
„Lubię zaskakiwać czytelników i rozśmieszać ich” – powiedziała w wywiadzie dla telewizji BookTV przeprowadzonym podczas Narodowego Festiwalu Książki w Waszyngtonie. „Tym razem wojskowi zdradzili mi pewne sekrety, bo od czasu do czasu lubią się pochwalić, że robią coś, aby ratować ludziom życie.”
„Do boju” serwuje wiedzę z różnych dziedzin, w tym psychologii, medycyny, chemii czy fizyki, w bardzo przystępny sposób. Autorka nie udaje, że zna się na tym, o czym opowiadają jej rozmówcy. Wręcz przeciwnie, co i raz podkreśla własną ignorancję. Siedząc w pojeździe opancerzonym myli uchwyty na karabiny z uchwytami na kubki, podczas pozorowanej misji bojowej plącze kierunki i mało nie wpada pod samochód, do kieszonki kuloodpornego stroju chce pakować szminkę. Nigdy jednak nie myli się, gdy chodzi o ludzi. Potrafi kontrolować emocje podczas rozmowy z weteranem, który utracił kończyny, asystuje chirurgom podczas próby przeszczepiania penisa, dyskutuje ze snajperami problem zabijania, odsłuchuje ostatnie komunikaty wysyłane przez załogi tonących łodzi podwodnych. Nie brakuje jej odwagi, dzięki czemu jej książka nigdy nie zwalnia tempa. Do boju, przeczytacie to w dwa-trzy wieczory!
„Do boju”, Mary Roach, Wydawnictwo Prószyński i S-ka