Tyle osób proponuje nam alternatywne metody dbania o zdrowie, że często sami nie nie wiemy, którym ufać. Traktujcie więc takie doniesienia jak potencjalne fake newsy – sprawdzajcie.
Tekst: Joanna Zaguła
W czasie epidemii zachęcamy was do spojrzenia z czułością na siebie. Jeśli zamknięcie w domu otworzyło przed wami nowe połacie wolnego czasu, wykorzystajcie je na sprawianie sobie zdrowych przyjemności. Róbcie sobie naturalne maseczki, pijcie świeże soki, jedzcie strączki zamiast mięsa, nawilżajcie skórę, ćwiczcie jogę i hodujcie kwiaty na balkonie. Wydaje się wam, że w ten sposób nie zmienicie świata? Pewnie nie. Ale rezygnacja z mięsa to wielki krok w kierunku ekologii, bo mniejsza podaż wody i emisję gazów cieplarnianych, a dbanie o swoje ciało sprawi, że będziecie bardziej odporni i silni w obliczu zakażenia wirusem.
Ostatnie tygodnie to jednak nie tylko czas spowolnienia, to przecież przede wszystkim czas walki z pandemią, a – co za tym idzie – zalewu informacjami jej dotyczącymi. Pisaliśmy już o tym, że dla zdrowia psychicznego w tym czasie warto ograniczyć sprawdzanie newsów. Nie da się jednak z tego zupełnie rezygnować. Musimy przecież wiedzieć, co się dzieje. Choćby po to, by mieć świadomość, co nam obecnie wolno, a czego nie i jakie zagrożenia wciąż czekają na nas. Śledzimy więc doniesienia z kraju ze świata. A wiedzę czerpiemy przecież nie tylko z telewizyjnych serwisów informacyjnych i prestiżowych dzienników, ale z wypowiedzi znajomych na Facebooku, wiadomości wysyłanych nam przez mamę, od znanych Youtuberów i wielu podobnych źródeł. Odczuwam ostatnio potrzebę usystematyzowania sobie tego, komu ufać można, a komu nie. A przecież nie da się tego powiedzieć z góry.
Zachęcając was do dbania o siebie, chciałam też przedstawić wam alternatywne metody dbania o zdrowie. Jak tradycyjna medycyna chińska, akupunktura, medycyna germańska, homeopatia, probiotyki, weganizm, diety odkwaszające czy znowu zakwaszające – jak dieta keto. Jest ich na tyle dużo, że nie sposób ich nawet naraz wymienić, a co dopiero merytorycznie opisać. Dlatego do informacji o niezwykłych dietach i zabiegach, zastosować należy kryteria podobne, jak w przypadku oddzielania wiadomości wartościowych od fake newsów i teorii spiskowych. Jak to zrobić? Nie jest to wcale łatwe, ale warto posłużyć się kilkoma sprawdzonymi przeze mnie zasadami.
Po pierwsze – nie zachęcam, by zamykać się na to, co inne i nowe. Sama od lat myślałam o tym, że jedzenie mięsa nie jest dobre ani dla mnie, ani dla zwierząt, aż w końcu zebrałam się na ten (jak mi się wtedy wydawało) radykalny krok. Dziś zaś już wiem, że był to zdrowy i mądry wybór, jeszcze kilkanaście lat temu bardzo niepopularny. Pamiętajcie, że to, co dziś dziwne, jutro może być standardem.
Jednak, jeśli ktoś sugeruje wam coś, co jest nie tylko dziwne, ale też potencjalnie niebezpieczne – warto się jednak nad tym dwa razy zastanowić. O ile rezygnacja z mięsa niesie ze sobą ryzyko niedoborów, którym można łatwo zaradzić mądrą dietą i suplementacją, to już z rezygnacją ze szczepionek nie jest tak łatwo. Analizując dany trend, zawsze warto na początku zastanowić się, czy jego wdrożenie nie może być groźne dla nas lub naszego otoczenia. Pytanie – jak się tego dowiedzieć. Czasem jest to łatwe. Nikt dziś nie poddałby się trepanacji czaszki, jak w średniowieczu, by leczyć w ten sposób ból głowy. Ryzyko jest oczywiste i zbyt duże. Jeśli ktoś jednak nie wierzy w skuteczność szczepionek, nie zobaczy ryzyka, jakie niesie ich odrzucenie. Dlatego przechodzimy tu do punktu trzeciego – wysłuchaj obu stron.
Zachowaj się jak sprawiedliwy sędzia, który ma obowiązek wziąć pod uwagę wszystkie strony procesu. Zastanów się, co by się stało, gdyby druga miała rację. Jeśli oznacza to światową pandemię, może warto się tym wystraszyć, jeśli oznacza to rządy nienawiści i nietolerancji, może lepiej jej nie ulegać.
Gdy już zapoznaliśmy się z różnymi poglądami, pozostaje nam jednak konieczność samodzielnej decyzji – komu zaufać. Myślę, że zawsze powinniśmy się dwa razy zastanowić, gdy słyszmy coś bardzo radykalnego, w szczególności, gdy taka wiadomość przekreśla całą naszą dotychczasową wiedzę. Nie znaczy to, że należy ją skreślić. Ale trzeba ją zbadać. Najpierw można zapoznać się z profilem osoby, która takie wiadomości szerzy. Jeśli w ogóle nie mamy ich źródła, to poszukajmy podobnych gdzieś indziej, jeśli ich brak, to cóż… może to jednak pomyłka. Jeśli zaś mamy nazwisko, poszukajmy danych. Gdzie ta osoba studiowała, jakie ma tytuły, osiągnięcia, gdzie publikuje, jakie są jej poglądy na inne sprawy. Jeśli jej profil nas przekonuje, bo ma spory autorytet, to dobrze.
Na tym etapie warto więc jeszcze tylko sprawdzić inne źródła. Jeśli ktoś wam mówi, że homeopatia to lek na raka, sprawdźcie, czy istnieją jakieś inne artykuły, które to potwierdzają, jeśli ktoś wam mówi, że koronawirus nie istnieje i nie zmienia się liczba zgonów na świecie, sprawdźcie statystyki, jeśli ktoś wam mówi, że szczepionki są niepotrzebne, poczytajcie o tym, jak wyglądał świat przed ich wynalezieniem. Ale jeśli ktoś was zachęca do jedzenia kaszy jaglanej i warzyw strączkowych, to ryzykujecie tylko odstawieniem makaronu i kurczaka na ich rzecz podczas jednego z obiadów. Myślę, że ryzyko niepowodzenia jest niewielkie.