Siateczki rozszerzonych naczynek bez kłopotu pozbędziesz się w gabinecie doświadczonej kosmetyczki lub u dermatologa. Podrażniona zabiegiem skóra nie znosi ani ostrego słońca, ani skoków temperatur, dlatego szpecące pajączki najlepiej usunąć jesienią.
Przyczyny pojawiania się rozszerzonych naczynek krwionośnych nie są znane. Najprawdopodobniej odgrywają tu rolę czynniki genetyczne. Naczynko staje się widoczne nie dlatego, że uległo uszkodzeniu, ale dlatego, że jest płytko usytuowane. Tego czysto estetycznego defektu natury można się pozbyć, doprowadzając naczynko do zarośnięcia: gdy nie będzie płynąć w nim krew, przestanie być widoczne. Czerwone pajączki niszczy się za pomocą prądu elektrycznego, wiązki laserowej lub substancji chemicznej. Zlikwidowanie pojedynczych naczynek w żaden sposób nie zaburza funkcjonowania układu krążenia. Te, które giną, znajdują się w powierzchniowych warstwach skóry, a krążąca krew może przepływać naczyniami położonymi głębiej. Zabiegom usuwania naczynek najlepiej poddać się jesienią. O tej porze roku nie ma gwałtownych skoków temperatur i silnego nasłonecznienia, które drażniąc skórę, mogłyby skomplikować gojenie się śladów po zabiegu.
Precyzyjne namierzanie
Do zamykania naczynek na twarzy i dekolcie stosuje się wypalanie albo prądem elektrycznym za pomocą specjalnej igły (zabieg zwie się koagulacją), albo wiązką promieni lasera. Podstawą sukcesu jest jak najdokładniejsze skierowanie prądu lub wiązki laserowej na widoczne naczynko. Skóra w miejscu zabiegu zostaje poparzona, a wypalone naczynko obumiera. Wspomniana precyzja jest niezbędna: tylko wtedy można pozbyć się szpecących żyłek jak najmniejszym kosztem, bez niepotrzebnego poparzenia skóry. Po zabiegu na skórze tworzy się niewielki strupek, który po kilkunastu dniach odpada. W tym czasie trzeba wyjątkowo dbać o podrażnione miejsca. Przez pierwsze kilka dni po zabiegu ranki nie wolno moczyć, skórę oczyszcza się mleczkiem kosmetycznym. Proces gojenia mogą zaburzyć gwałtowne zmiany temperatury i ostre słońce. Jeśli jest zimno lub wieje silny wiatr, podrażnione miejsca trzeba koniecznie pokryć kremem ochronnym, a przed promieniowaniem ultrafioletowym zabezpieczyć skórę kremem całkowicie blokującym promienie UVA i UVB. Jeśli się tego zaniedba, zabieg może nie dać oczekiwanych efektów. Wyjątkowo niewdzięczne jest zamykanie naczynek na dekolcie, w tej okolicy bowiem lubią powstawać brzydkie blizny. Zamiast czerwono-sinego pajączka może pojawić się widoczny ślad. Na szczęście dekolt jest miejscem, gdzie rozszerzone naczynka niezmiernie rzadko występują.
Batalia cierpliwości
Naczynka szpecące nogi można również usunąć metodą chemiczną. Polega ona na wprowadzeniu pod skórę preparatu o nazwie Aexisclérol (zawierającego toksyczny związek chemiczny polidocanol). Substancja ta powoduje miejscowy stan zapalny skóry, którego efektem jest zbliznowacenie i zniknięcie naczynek. Aexisclérol stosuje się tylko tam, gdzie skóra jest dość gruba i słabo unaczyniona. Nie wolno w ten sposób usuwać naczynek na twarzy i dekolcie: silne ukrwienie tych okolic sprawia, że prawdopodobieństwo rozejścia się toksycznej substancji pod skórą jest zbyt duże. Niszczenie naczynek chemią nie wiąże się ze szczególnym ryzykiem. Aexisclérol występuje w trzech stężeniach: pół- jedno- i dwuprocentowym. Grażyna Jóźwiak, chirurg plastyczny w warszawskiej klinice Wenus, zajmująca się zamykaniem rozszerzonych naczynek, twierdzi, że używa preparatu o najsłabszym stężeniu i nie zdarzyło się, aby musiała sięgnąć po silniejszy. Z jej praktyki wynika, że uczulenie na ten specyfik właściwie nie występuje. By nie doszło do infekcji, skóra musi być przedtem odkażona, a zabieg wykonuje się w rękawiczkach ochronnych. Preparat wprowadza się pod skórę igłą. Miejsce, gdzie wprowadzono substancję, nabrzmiewa, robi się zaczerwienione, mogą pojawiać się malutkie bąbelki. Później, tak jak w wypadku krwiaka, linie naczynek sinieją, zielenieją i blakną, by zniknąć całkowicie po upływie mniej więcej miesiąca.
Bywa, że w miejscu, na które podziałał Aexisclérol, pojawiają się bardzo delikatne brązowe linie, które mogą utrzymywać się przez dłuższy czas, ale w porównaniu z sino-czerwoną siateczką żyłek są prawie niewidoczne. Po zabiegu przez kilka tygodni nie można kąpać się w gorącej wodzie ani zbyt długo polegiwać w wannie; dozwolony jest krótki, letni prysznic. Przez tydzień, dwa nie powinno się wklepywać w skórę balsamów do ciała ani zbyt intensywnie ćwiczyć.
- Nie ma sposobów, by pozbyć się skłonności do rozszerzania się naczynek. To problem czysto estetyczny, nie warto więc faszerować się lekami wzmacniającymi naczynia krwionośne (np. Detralexem czy zalecanym niekiedy Rutinoscorbinem). Szanse, że problem zniknie, są niewielkie, a przy okazji może ucierpieć wątroba.
- Zlikwidowanie czerwonych pajączków nie daje gwarancji, że w przyszłości nie pojawią się nowe.
- Nie zawsze udaje się zamknąć naczynko za pierwszym podejściem. Bywa, że konieczne są dwie-trzy wizyty.
- Zazwyczaj przez kilkanaście lub więcej dni po zabiegu skóra wygląda gorzej niż przed nim. Do oczekiwanej formy dochodzi mniej więcej po miesiącu.
- Nikt nie przeprowadzał badań, jaki wpływ mają tego typu zabiegi na kobietę ciężarną i matkę karmiącą piersią. I dlatego bezpieczniej jest wstrzymać się w tym okresie z usuwaniem naczynek.
- Przyjmując leki zmniejszające krzepliwość krwi (do tej grupy należy między innymi popularna Aspiryna i Sintrom), powinno się zrezygnować z zamykania naczynek za pomocą preparatu chemicznego. Zabieg ten łączy się z dużą liczbą nakłuć, a takie leki mogą spowodować nasilenie krwawienia.
Anka, 22 lata
Przyjęło się sądzić, że problem rozszerzonych naczynek na nogach dotyczy osób trochę ode mnie starszych. Okazałam się wyjątkiem od tej reguły. Tych szpecących zmian nie miałam wiele, ale i tak psuły mi dobre samopoczucie. Zdecydowałam się na usunięcie ich preparatem chemicznym. Takie podskórne zastrzyki szczypią i trochę bolą. To, co się dzieje przez kilka tygodni po zabiegu, początkowo nie napawa optymizmem: ciało wygląda jeszcze gorzej. Miejsca, gdzie został wstrzyknięty preparat, robią się sino-zielone. Ale po mniej więcej trzech tygodniach te nieciekawe kolory znikają, a co najważniejsze, nie widać już rozszerzonych naczynek. Dzięki zabiegom oduczyłam się zażywania gorących kąpieli. W ciągu trzech wizyt udało mi się pozbyć wszystkich szpecących zmian na nogach. Mam nadzieję, że na długo.
Bożena, 28 lat
Cztery lata temu starałam się usunąć spore skupisko rozszerzonych naczynek, które powstało na nosie. Naczynka były zamykane prądem (towarzyszył temu niewielki, piekący ból). Udało mi się ich pozbyć definitywnie dopiero za czwartym razem. Być może nie potrafiłam poprawnie pielęgnować powstałej po zabiegu ranki. Za każdym razem, gdy strupek odpadał, wydawało mi się, że naczynka zniknęły, ale po kilku dniach pojawiały się znowu w pełnej krasie. Cóż, do czterech razy sztuka, przynajmniej w moim wypadku.
Tekst: Ewa Stasiuk